Literackie debiuty są jedną, wielką zagadką. Kompletnie nie wiemy jaki jest styl i język autora oraz jak prowadzi fabułę. "Ostatnia na imprezie" to literacki debiut Bethany Clift, a dla mnie była całkowitym zaskoczeniem. Tytuł, okładka ani opis wydawcy kompletnie nie przygotowuje na to co znajdziemy w środku.
Koniec 2023 roku okazał się końcem ludzkości i świata jaki do tej pory znaliśmy. Ludzi atakuje niezwykle śmiercionośny wirus 6DM (6 Dni Maksimum - tylko tyle przeżywają zarażone nim ofiary). Dystans, dezynfekcja, maseczki na niewiele się zdają. Choroba rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie, a naukowcy zamiast pracować nad szczepionką czy lekiem produkują tabletkę śmierci, by skracać cierpienie zarażonych. W ciągu kilku tygodni epidemia prowadzi do uśmiercenia niemal całej ludzkości. W Londynie przeżyła jedna kobieta. Postanawia wyruszyć w podróż, by upewnić się, że nikt więcej nie ocalał.
Główną bohaterką jest trzydziestokilkuletnia bezimienna kobieta. Nie nadanie imienia głównej bohaterce to niecodzienny, ale uważam, że akurat w przypadku tej książki kożystny zabieg. Autorka wykreowała ciekawą i intrygującą postać, szczególnie pod względem psychologicznym i emocjonalnym. Nasza bohaterka to kobieta, która pomimo ogromnej miłości i zainteresowania przekazanej przez rodziców nie umiała odnaleźć się w dorosłym życiu. Dręczą ją stany depresyjne, ataki paniki i ciągłe poczucie, że nie jest sobą tylko kogoś udaje co potęguje jej nieszczęście. Czy taka osoba będzie potrafiła odnaleźć się i przetrwać w nowym świecie? A może koniec świata okaże się dla niej nowym początkiem? Autorka zapewnia nam niesamowite przeżycia podczas śledzenia poczynań bohaterki, która wywołuje co chwilę nowe emocje od współczucia, smutku, zdenerwowania, zniecierpliwienia po szacunek i podziw. Mamy zagwarantowany instny rollercoster emocji.
Książka nawiązuje do trwającej jeszcze epidemii COVID-19, a jej akcja toczy się w niedalekiej przyszłości przez co jej treść wydaje się bardziej realistyczna i prawdopodobna. Wszyscy doskonale pamiętamy jaką panikę, załamanie gospodarcze i ile restrykcji wywołała pandemia koronawirusa. Ta powieść również pokazuje jakie zniszczenia poczynił 6DM i są one przerażające. W powieści znajdziemy makabryczne sceny umierania, opisy zwłok w różnym stadium rozkładu i wiele opisów budzących grozę, strach i obrzydzenie. Sceny te opisane są bardzo realistycznie, bezpośrednim językiem, bez żadnego upiększania i koloryzowania, dlatego osoby wrażliwe powinny dobrze się zastanowić zanim sięgną po tą pozycję.
"Ostatnia na imprezie" jest książką z gatunku postapo. Powieść przedstawia świat po pandemii wirusa - całkowicie pusty (nie licząc bohaterki i zwierząt) i zdziaczały, budzący strach i niepokój. Książka jest swego rodzaju pamiętnikiem/dziennikiem głównej bohaterki, która próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jednocześnie opisy wydarzeń po apokalipsie przeplatane są wspomnieniami z przeszłości. Dzięki temu lepiej poznajemy bohaterkę, motywy jej postępowania, ale to również sprawia, że opowieść jest bardziej ciekawa i wciągająca. Akcja powieści nie toczy się jakimś brawurowym tempem, jednak z każdym kolejnym rozdziałem dzieje się co raz więcej. Fabuła jest ciekawa i intrygująca do tego stopnia, że ciężko ją odłożyć nie doczytawszy do końca. Pomimo, że książka jest powieścią o zagładzie ludzkości, zakończenie jest powiewem nadziei i optymizmu.
"Ostatnia na imprezie" to powieść mroczna, przerażająca, momentami brutalna i makabryczna jednak z lekką nutą nadziei i optymizmu. To powieść o śmierci, miłości, przyjaźni i odkrywaniu siebie. Fabuła jest wciągająca i intrygująca, jednak nie jest to powieść dla każdego. Odradzam czytanie bardziej wrażliwym osobom, ale polecam wszystkim, kogo nie przerażają brutalne opisy.