Zdaje się, że Helen Thorpe ma wszystko to, czego pragnie każda kobieta- kochającego męża, grono przyjaciół i dziecko w drodze. Zdecydowanie może nazwać siebie szczęściarą i codziennie dziękuje losowi za to, że po wcześniejszych złych czasach nie został już nawet ślad. Czuje, że teraz wszystko idzie właściwym torem. Może czasami delikatnie czuje się odsunięta przez swoją przyjaciółkę Serenę, ale te mieszane uczucia zrzuca na karb ciążowych hormonów. Przecież jej się wydaje, w końcu Helen, jej mąż Daniel, brat Rory i jego żona, Serena, trzymają się ze sobą od czasów studiów. Niezwykła relacja, prawda... ?
W szkole rodzenia kobieta poznaje Rachel, specyficzną młodą matkę, która nie przejmuje się konwenansami. Mimo tak wyraźnych różnic nawiązuje się między nimi jakaś nić porozumienia, więc gdy Rachel ma kłopoty, Helen nie zastanawia się długo i pozwala nowej koleżance pomieszkać w ich domu przez kilka dni. Goszczenie tej młodej kobiety pod dachem domu Thorpe'ów sprawia, iż atmosfera staje się nagle bardzo napięta. Dochodzi do dziwnych wydarzeń, a eskalacją konfliktu jest wyrzucenie Rachel z domu. To, że kobieta od kilku dni nie daje znaku życia (w końcu awantura była dość intensywna) nie dziwi Helen. A może właśnie powinno... ?
Czy życie pani Thorpe naprawdę jest tak idealne, jak jej się wydaje?
Opis książki skutecznie zachęcał do sięgnięcia po nią, chociaż szczerze powiedziawszy rozpoczynając z nią przygodę, traktowałam Greenwich Park bardziej jako kolejne czytadło o małżeńskich tajemnicach niż jak lekturę z oryginalną fabułą. Co prawda bardzo się nie pomyliłam, bo i może nie odnalazłam tam czegoś, co dosłownie zwaliłoby mnie z nóg, aczkolwiek bardzo wciągnęłam się w stworzoną przez panią Faulkner historię.
Nieustannie zastanawiam się nad Helen Thorpe. Podczas lektury miałam wrażenie, iż kobieta jest tak zaślepiona swoją wizją szczęścia rodzinnego, że prawie wcale nie zwraca uwagi na to, co dzieje się wokół niej. Jej zdaniem ma idealnych przyjaciół, perfekcyjne małżeństwo, wkrótce urodzi wymarzone dziecko. Rzekłabym, że zamyka oczy na wszystko to, co nie pasuje do jej wizji. Zastanawiam się, czy ona naprawdę nie widziała, jak jej domniemana najlepsza przyjaciółka odpycha ją od siebie, czy po prostu nie chciała tego widzieć? Może to ja jestem za bardzo podejrzliwa, lecz Helen dała popis ogromnej naiwności. Wydaje mi się, że większość z nas, Czytelników, już na początku zauważyło ten dziwny dystans Sereny do Helen. Coś w rodzaju: "jesteś moją głupiutką przyjaciółką, żyjącą w świecie marzeń, nie wiesz nic na temat dorosłego życia". Z kolei główna bohaterka zdawała się cieszyć choćby okruchem uwagi z jej strony. Żyła w swoim świecie, wypierając złe momenty. Dopiero znajomość z Rachel sprawiła, że coś w tym idyllicznym obrazie przestało jej pasować- co nie znaczy, że od razu zaczęła skupiać uwagę na otoczeniu. Co to, to nie.
Jak już wspomniałam, ta pozycja nie wyróżnia się niczym na tle pozostałych thrillerów wydanych w ostatnim czasie, acz ma w sobie coś takiego, że po prostu... chce się ją przeczytać od deski do deski- teraz, zaraz! To chyba po prostu zasługa niezaprzeczalnie dobrego stylu pisarskiego autorki, ale też bardzo dobrze stworzonych postaci. Każdy z bohaterów ma ten swój charakterystyczny rys, dzięki któremu nie pomylimy go z nikim innym.
Greenwich Park zaprasza do siebie tajemnicą. Teraz naprawdę możecie zadać sobie pytanie, czy komukolwiek można ufać.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Muza :)