Sandro Veronesi "Koliber", przełożyła Agata Pryciak
Spójrzcie na tę okładkę. Czyż nie jest cudowna? Lekki jak piórko koliber potrafi przemieszczać się z prędkością 120 kilometrów na godzinę, a tempo uderzeń skrzydłami, uzależnione od wielkości ptaka, wynosi od dziesięciu do dziewięćdziesięciu uderzeń na sekundę. W mitologii Majów i Azteków uznany miedzy innymi za symbol Słońca i miłości. Postrzegany jest również jako posłaniec przyszłości.
Chociaż okładka mogłaby sugerować, że będziemy mieć do czynienia z popularnonaukową książką poświęconą temu gatunkowi ptaka, "Koliber" jest melancholijną, raczej wolno płynącą opowieścią o życiu ludzkim, relacjach rodzinnych, czy w końcu o przemijaniu. Kończy się więc miłość, luzują się więzi, uciekają lata. Schyłek bywa jednak również nowym początkiem. Limit pecha równoważy się ze szczęściem, a doświadczający bohatera "Kolibra" Marca Carrerę chichot losu uszykuje mu przeróżne niespodzianki, by wreszcie doprowadzić do zakończenia, którego się nie spodziewamy.
Przekonana, po przeczytaniu opisu z okładki, że mam przed sobą sagę rodzinną (bardzo lubię), już po lekturze kilkunastu stron musiałam zweryfikować swoje nastawienie. Choć relacje i losy międzyludzkie są tutaj niezwykle istotne, nie mogę nazwać "Kolibra" sagą. Dla mnie to będąca na pograniczu eseju i powieści pełna refleksji opowieść, która w sposób sentymentalny zagłębia się w przeszłości rodzinnej. Przepełniona wspomnieniami z przeszłości stanowi wiwisekcję istniejących pomiędzy najbliższymi relacji, a przy okazji pokazuje je retrospektywnie lub z wybiegnięciem w przyszłość, co jest szczególnie dobrze widoczne w będących wprowadzeniem do każdego rozdziału, pisanych przez bohaterów listach.
Dość długo trwało zanim dałam się wciągnąć w historię Marca i jego rodziny. Czas w "Kolibrze" nie płynie bowiem liniowo, a zatrzymują się tu i ówdzie, by potem się trochę cofnąć bądź przyspieszyć. Wymaga to szczególnej czytelniczej uwagi, buduje też opowieść jednocześnie rozedrganą i kojącą. Zaskakujac czytelnika, porusza niejednokrotnie struny ludzkich emocji. I nic nie wskazuje na to, że w finale ugodzi ze zdwojoną siłą.
Marco Carrerze towarzyszą słowa świętego Jana od Krzyża, które idealnie puentują całą historię– Aby dojść do tego czego nie znasz, musisz przejść przez to, czego nie znasz. Odniesień do literatury, filmu czy muzyki jest w "Kolibrze" dużo więcej.