„Po raz pierwszy w życiu byłem tak rozdarty. Walczyłem z pragnieniem zagarnięcia tej kobiety dla siebie i chronienia jej przed tym, co mogło spotkać ją u mojego boku, a to się nawzajem wykluczało. Nie wiedziałem, która część mnie wygra to starcie : ta egoistyczna czy honorowa, jednak za chwilę miałem się przekonać.”
Są serie, obok których nie sposób przejść obojętnie…
Są serie, które zwalają z nóg, a po ich przeczytaniu każda inna książka „nie smakuje” już tak dobrze…
Są serie, które pozostaną w pamięci zdecydowanie na dłużej, a każda jej kontynuacja jest takim rodzajem grzechu, którego w żaden sposób się nie żałuje…
I taką właśnie serią, są „Żelazne serca” Agaty Polte, których każdy tom zaskakuje fabułą, a bohaterowie są tak genialni i dopracowani, że niemożliwością jest nie polubienie ich!
Już 27 kwietnia premiera „Żelaznej zdrady”, która to będzie piątym tomem jednej z moich ulubionych serii mafijnych! Wiecie co jest w tym najgorsze? To, że ja tak naprawdę nie wiem ile tych części będzie i zaczynam się obawiać, że zbliżamy się do jej końca… Jednakże nie myśląc narazie o tym za bardzo, przejdę do swoich zachwytów kolejną świetną historią, która wyszła spod pióra Agaty.
Tym razem naszymi głównymi bohaterami są Cheryl Vale i Archer Russel. Cheryl to skromna dziewczyna, która w życiu szczęścia za wiele nie zaznała. Od małego tułała się od jednej rodziny zastępczej do drugiej, nie mogąc zagrzać miejsca na dłużej, oraz nie czując z żadnym z jej przybranych rodziców, rodzicielskiej miłości. Jako dorosła kobieta odbywa staż w jednym ze znanych czasopism, a weekendami pracuje dorywczo na imprezach okolicznościowych. Wszystko ze względu na jej problemy finansowe, które niestety ale nie chcą się kończyć, tym bardziej, że za niedługo staż dobiega końca, a dziewczyna nie wie czy dostanie normalną umowę o pracę. Gdy podczas jednej z jej zajęć dorywczych, na imprezie spotyka swojego byłego, który ją zdradził, wywiązuje się między nimi awantura, przez co Cheryl traci pracę. Zrozpaczona i „wyrzucona” z sali, w której pracowała, spotyka Archera, brata jej najlepszej przyjaciółki Sierry. To spotkanie miało się nigdy nie wydarzyć, tym bardziej, że przyjaciółka nieraz ostrzegała Cheryl przed swoim bratem….Jak skończy się ta jednorazowa przygoda, która takową właśnie miała być?
Książki autorki to są dla mnie pewniaki. Sięgając po nie, doskonale wiem, ze spędzę przy nich naprawdę dobry czas, a poznana przez mnie historia wywoła we mnie taki ogrom emocji, że przez parę dni będzie we mnie buzować dosłownie wszystko. I tak było również przy „Żelaznej zdradzie”, która pochłonęłam dosłownie na raz, woląc czytać niż sprzątać i ogarniać wszystko na święta. Ot taka ze mnie chu**** pani domu :D Co zrobić :P
Książka czyta się dosłownie sama, od samego początku dużo się dzieje! I to w porównaniu z jej poprzedniczkami, gorąco jest już od początkowych rozdziałów. Ufff, powiem szczerze, że momentami czytałam na wdechu, zwłaszcza w momencie kserowania dokumentów przez Cheryl … - przeczytacie, to zrozumiecie :P Tymczasem, możecie się jedynie domyślać ;)
Autorka w świetny sposób łączy ze sobą wątki mafijne i sam romans, przez co historia jest tak idealna i wywarzona, że ani przez chwile nie można się nudzić. Co więcej, tutaj nie ma nawet chwili na to żeby odetchnąć, a tym bardziej odłożyć książkę i nie wracać do niej myślami! Dobrze, że czytałam na telefonie, bo można było obiad gotować i jednocześnie czytać dalej :P
Jak zwykle postacie stworzone przez autorkę kradną serca, a Archer nie dość, że ma w sobie wszystkie cechy prawdziwego bossa mafijnego, to dodatkowo ma też uczucia, co czyni go jak najbardziej realnym i rzeczywistym. Uwielbiam ten zabieg w książkach Agaty, przez co każdy z bohaterów zajmuje szczególne miejsce w moim serduchu. No i oczywiście nie mogę pominąć postaci drugoplanowych, takich jak cała rodzina Archera, których relacje i docinki ogromnie mi się podobały!
Oprócz wątku romantycznego, nie zabraknie też momentów mrożących krew w żyłach oraz mafijnych porachunków, które zdecydowanie nadają smaku całej historii, jednocześnie zaostrzając apetyt na więcej! Do tego wydarzenia na końcu przyspieszyły bicie mojego serca i nie powiem, ale miałam ochotę w niektórych momentach krzyczeć na co poniektórych i to koniecznie z użyciem soczystych wulgaryzmów…. :D
Podsumowując, „Żelazna zdrada” to książka, którą pochłonęłam na raz i zdecydowanie chce więcej. To była naprawdę nieziemska historia, ze świetnymi bohaterami i genialną fabułą!! Teraz to już naprawdę nie wiem, która część tej serii jest dla mnie najlepsza :P Jestem ogromnie szczęśliwa, że mogę jej patronować, za co oczywiście bardzo autorce dziękuje!! Czytajcie koniecznie!