Tajemnicze głosy z jeziora odzywają się po latach… Czy prokurator Halszka Hardy dowie się, o czym mówią?
Halszka to młoda prokurator, która rzucona zostaje na głęboką wodę i drżąc o swoją karierę, a także bojąc się przełożonej Gwiazdowskiej, musi rozwiązać sprawę tajemniczych śmierci w Warszawie. Najpierw znaleziony zostaje słynny pisarz, którego książki mają zostać zekranizowane, potem z szafy wypada kolejny trup, a mianowicie jego głowa – nie żyje barman jednego z nadwiślańskich klubów. Dokąd poprowadzi ją śledztwo z przystojnym „jak z reklamy Calvina Kleina” komisarzem Lewickim?
To, co można z całą pewnością powiedzieć o powieści Sylvii Wilczyńskiej, to że idealnie wpisuje się w czytelnicze wyzwanie instagramowe „Styczeń jest kobietą”, w którym zaczynamy rok od książkowych opowieści na temat silnych, dążących do celu kobiet. Halszka Hardy – nasza główna bohaterka – mimo niespełna trzydziestu lat, doskonale wykonuje pracę prokuratora, podczas zmagań z niemal całym światem. Doskwiera jej samotność, ma na głowie trzynastoletniego syna, który na myśl przywodzi jej najgorsze chwile życia, a najgorsze, że wciąż odwiedzają ją żądni rozmowy… zmarli. Hardy po wypadku samochodowym staje się medium, przez co nie może zaznać nawet chwili spokoju. Dzięki temu wciąż staje się bliższa rozwiązania policyjnych zagadek, jednak niekonwencjonalne metody pozyskiwania dowodów bardzo utrudniają tok śledztwa.
Halszka to „pędząca machina, której brakuje hamulców”.
Kolejną silną kobietą jest Agnes Granat. Drugoplanowa postać, była policjantka wydziału kryminalistycznego w Szwecji, załamana po stracie dzieci matka, która za wszelką cenę stara się zemścić na mordercach. Działa na własną rękę, nie ufa nikomu, jednak w Halszce Hardy widzi ostatnią deskę ratunku, która mogłaby pomóc w ujęciu sprawców okropnej zbrodni.
Najmniej rozwinięty został wątek prokurator Gwiazdowskiej, przełożonej Halszki, która jest idealnym przykładem na to, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Chłodna z pozoru kobieta przedstawia pod koniec książki swoją smutną historię, która jak skorupa okala jej ciało. Swoje żale i trwogi maskuje pracą, uważając, że „na chandrę najlepiej działa postawienie komuś zarzutów”.
Zachęciło mnie przede wszystkim nawiązanie do słowiańskich wierzeń. Chciałam przekonać się, w jaki sposób można połączyć kryminał dziejący się w XXI wieku z elementami słowiańskości, takimi jak postać Wiły, czyli wodnego straszydła, którym stawała się utopiona kobieta. Spodziewałam się „głosów” zza światów w formie starych pamiętników, czy wspomnień, a dostałam zwyczajne głosy. Szepty zmarłych, które docierały akurat do tej osoby, która prowadziła śledztwo. Zamiast zmyślnych perypetii i przeplatania się przeszłości z teraźniejszością, pojawia się medium, które znacznie spłyca sens opowieści.
Historia jest ciekawa, bohaterowie stworzeni z pomysłem, ale piekielnie nudni i bezpłciowi, reprezentujący wszelkie możliwe stereotypy, jakie istnieją na świecie. Młodzieżowo ubrana prokurator – gówniara, która do niczego się nie nadaje; przystojny policjant z czarującym uśmiechem – załatwia wszelkie zawodowe sprawy przez uwodzenie, randki i sprawy łóżkowe. Na początku powieść bardzo mi się dłużyła i nie byłam w stanie zrozumieć kto jest kim i co właśnie się dzieje. Bardzo nie podobało mi się dzielenie rozdziałów w sposób, w którym czytelnik nie jest w stanie zorientować się od razu o kim właśnie czyta. Do tego sam język książki jest dość prosty i trywialny. Brak złożonych zdań i dialogi prowadzone, jak czcza paplanina, znacznie utrudniały pozytywny odbiór całości. Brakowało mi tu elementu zaskoczenia, a sami bohaterowie wydawali mi się zwyczajnie głupi, ponieważ dostrzegali znaczące fakty dużo później, niż o ich istnieniu orientował się czytelnik.
Pomysł był świetny, ale od wykonania można by wymagać znacznie więcej. Opis, która tak bardzo przyciąga do sięgnięcia po tę pozycję, jest zupełnie nieadekwatny do spłyconej opowieści osoby, która chyba nie do końca posiada szeroką wiedzę z zakresu słowiańskich obrzędów. Według mnie, niewiele tu słowiańskości, na którą tak liczyłam.