Kobieta na życiowym zakręcie, mężczyzna z przeszłością - motyw dobrze znany w literaturze. Tym razem wątek ten w nowej odsłonie przedstawiła w swojej debiutanckiej powieści “Mowy nie ma” Żaneta Pawlik.
Swoją bohaterką autorka uczyniła czterdziestoletnią Małgorzatę, kobietę, która wydawołoby się, prowadzi spokojne, ustabilizowane życie. Spełnia się zawodowo jako nauczycielka w liceum, ma dobrze zarabiającego męża i dorastającą córkę - Polę. Wiedzie im się całkiem dobrze, ale do czasu. W czasie świąt Bożego Narodzenia Małgorzata po kolejny odkrywa zdradę męża i wyrzuca go z domu. Świadkiem rodzinnej awantury jest nowy sąsiad bohaterki, Adam, ratownik medyczny. Mężczyzna nieco tajemniczy, z przeszłością, o której nie mówi nikomu. Losy tej dwójki splotą się sobą, ich relacja nie będzie najłatwiejsza, pełna zwrotów akcji, momentów miłych i przyjemnych, ale też i obfitujących w emocje, trudnych, wręcz dramatycznych.
Bohaterowie “Mowy nie ma” to nie tylko Małgorzata i Adam, pojawiają się i inni - drugoplanowi, choćby jej przyjaciółka Klaudyna, na pozór tylko beztroska, ale stanowiąca podporę dla niej w trudnych chwilach, które przeżywa. Spodobała mi się także postać ciotki Hejdli, samotnej, starszej osoby, empatycznej i opanowanej, będącej dla Małgosi jedyną rodziną. Zresztą wszyscy bohaterowie powieści to ludzie z krwi i kości, świetnie wykreowani, zindywidualizowani, przeżywający intensywnie różne uczucia, doświadczający blasków i cieni życia, przez co prawdziwi w swych emocjach.
Historia Małgorzaty i Adama nie jest wcale banalną opowiastką czy zwykłym romansem (wbrew ilustracji na okładce!), których tak wiele na rynku księgarskim. Ta opowieść o codzienności, rodzinie, małych lub większych radościach, smutkach i smuteczkach naprawdę spodobała mi się. Pozornie prosta historia stała się tłem do poważnych przemyśleń, a jej lektura wywołała wiele emocji. Autorka porusza ważne i trudne sprawy, nie ucieka od bolesnych społecznych problemów współczesności: przemoc w rodzinie, obojętność otoczenia, alkoholizm, bezdomność, samotność starszych osób czy niepełnosprawność.
Powieść to wielowymiarowa, w której wszystkie wątki łączą się ze sobą, tworząc książkę wciągającą, przynoszącą satysfakcję z lektury, a historię w niej zawartą uważam za skończoną i kompletną. Przyjemny w odbiorze język, naturalne dialogi, dobre tempo akcji, bez dłużyzn, niepotrzebnych dygresji, sprawiają, że czyta się ją szybko i zaciekawieniem. Żeby nie było jednak zbyt słodko i cukierkowo, to muszę przyznać, że niektóre porównania użyte przez autorkę nie wzbudziły mojego entuzjazmu, choćby takie: “wessał się w jej usta jak rura odkurzacza, która złapała róg obrusa(...). Dodatkowo znalazłam kilka literówek niepoprawionych przez korektę - brak przyimków, opuszczenie liter, że przytoczę :”(...)kładąc talerz dzwonek karpia w złotej panierce.”(s. 106) lub “obejrzała się za siebie, szukając ratunku przechodni” (s. 303). Są to jednak szczególiki, niewpływające na ocenę książki “Mowy nie ma”. Moim zdaniem debiut Żanety Pawlik jest udany, autorka przedstawiła historię z życia wziętą, realistyczną, skłaniającą też do chwili refleksji. Polecam zatem tę powieść obyczajową uwadze czytelników.