„Klucz odwagi” to ostatni tom trylogii „Klucze”, w którym miłośnicy twórczości Nory Roberts poznają finał przygód trzech przyjaciółek, których zadaniem było uwolnienie dusz córek celtyckiego boga. Do walki z Kane’m staje Zoe. Bohaterka jest już bogatsza o doświadczenia swoich przyjaciółek, więc wie, że przeciwnik nie cofnie się przed niczym by ją powstrzymać. Trzy kobiety są o krok od wypełnienia powierzonego im zadania, niebezpieczeństwo związane z poszukiwaniami wzrasta. Na szczęście główna bohaterka, podobnie jak jej poprzedniczki, nie będzie pozostawiona samej sobie - Zoe będzie mogła liczyć na wsparcie fascynującego ją mężczyzny oraz kobiet, z którymi połączyła ją wspólna misja i prawdziwa, głęboka przyjaźń.
Główną bohaterka tej części trylogii jest samotną matką, kobietą której brak obycia i wiedzy, które posiadały jej poprzedniczki, a jednak posiada ona coś wyjątkowego. Prostą fryzjerkę cechuje ogromna odwaga. Zoe walczy jak lwica w obronie tych, których kocha. Choć początek poszukiwań nie napawa optymizmem, czytelnik wie, jak zakończy się ta opowieść – w tym aspekcie zaskoczenia raczej nie ma.
Podobnie jak w poprzednich częściach „Kluczy” autorka położyła nacisk na wątek romantyczny, który wypadł bardzo dobrze. Bohaterowie „Klucza odwagi” są dojrzali i nie piętrzą przed sobą wyimaginowanych problemów. Największą bolączką romansów jest to, że autorki bardzo często mnożą bezsensowne problemy i stawiają przed swymi bohaterami równie absurdalne przeszkody, Roberts jest chlubnym wyjątkiem. Pisarka kreuje realistyczne wątki miłosne, w których nie uświadczymy raczej wymyślnych, sztucznych dramatów – przynajmniej ja to tak odbieram.
Wątek romantyczny został dobrze pokazany, natomiast wątek fantastyczny budził we mnie takie same odczucia, jak podczas czytania dwóch poprzednich tomów – jest to uatrakcyjniające romans tło, które akurat we mnie nie wywołało nadmiernych emocji. Pomysł był ciekawy, ale wątek nie został dostatecznie rozwinięty i dopracowany. Oczywiście mamy kilka strasznych i magicznych scen, ale mnie one nie przekonały. Pisarka wypada zdecydowanie lepiej w powieściach, w których łączy romanse z wątkami sensacyjnymi i obyczajowymi. Na niekorzyść wątku fantastycznego działa również fakt, że jego rozwiązanie nie stanowi raczej zbytniej tajemnicy i czytelnik jest w stanie je przewidzieć.
Trylogia „Klucze” to seria dla czytelników lubiących romanse z nutą magii, którzy szukają przede wszystkim dobrze opowiedzianej, romantycznej historii miłosnej.