Laura Kalpakian to pisarka nagrodzona Pushcart Orize, the Pacific Northwest Booksellers Association Award i PEN/West Award, jest również instruktorką pisania wspomnień. Mieszka na północnym zachodzie Stanów Zjednoczonych.
Tworzy również pod pseudnimami: Julia Fitzgerald i Carenna Jane Greye. Z informacji, do których udało mi się dotrzeć "Klub wspomnień" jest jedyną książką z jej twórczości przełożoną na język polski. Nic więcej o autorce nie wie nawet "ciocia" wikipedii i "wujek" google.
„Klub Wspomnień” to książka jak sam tytuł mówi przede wszystkim o wspomnieniach. O tym jak wykorzystać nawet te najbardziej bolesne do tego, by stworzyć przyszłość. Pokazuje jak ważne czasem w życiu bywa cofnięcie się do „korzeni” swojej tożsamości i związanych z nią wspomnień, by poznać nową/nowego siebie.
Na zajęcia z pisania wspomnień przychodzą różni ludzie, których nic ze sobą nie łączy poza jedną parą przyjaciółek, gdzie jedna ciągnie drugą na zajęcia „dla jej dobra”, a druga przystaję na to ze względu „tylko na Ciebie”.
Z czasem, gdy każdy z uczestników zagłębia się w spisywaniu swoich wspomnień między grupą tworzy się więź, która powoduje powstanie „Klubu Wspomnień”, który ma na celu kontynuowanie spisywania wspomnień i dzielenia się nimi z pozostałymi klubowiczami po całkowitym zakończeniu zajęć. Klub dla wielu z uczestników staje się jedynym miejsce, gdzie odczuwają bliskość i gdzie są sobą, a przede wszystkim nie są sami. Każdy z szóstki bohaterów zmaga się z czymś innym, mnie lub bardziej przykrym, lecz na pewno trudnym do zapomnienia, a jeszcze trudniejszym do spisania tych wspomnień w krótkie opowiadanie.
Styl autorki jest lekki i przyjemny, co znacznie ułatwia czytanie i pozwala na zwiększenie szybkości czytania, więc nawet dłuższe rozdziały i mniej ciekawe nie stanowią żadnego problemu.
Wartość samej książki możemy ocenić dopiero pod koniec i właśnie, dlatego warto przez nią przebrnąć, choć początek może zniechęcić niejedną osobę.
Już w pierwszej części jasno zostaje naznaczone, kto gra tutaj przysłowiowe „pierwsze skrzypce”, aczkolwiek z czasem(pod koniec) na moment przekazuje tę pałeczkę komuś innemu, by w epilogu dopełnić swoją rolę głównego narratora wydarzeń ogólnych. Zniechęci na pewno wielu czytelników zbyt duża liczba bohaterów(aż sześciu + ich rodziny/bliscy), z których każdy przedstawia swoją historię i wspomnienia oraz obraz obecnego życia. Po przeczytaniu pierwszej części może powstać swego rodzaju bałagan w głowie, który ciężko poukładać samemu, aczkolwiek nie trzeba tego robić, gdyż w dalszych częściach wszystko samo ułoży się w logiczną, spójną całość, a nam pozostanie kibicowanie całemu klubowi i „radość” z posiadania książki w swoich dłoniach.
Duża liczba bohaterów mimo wszystko wydaje mi się być plusem, bo każdy znajdzie swojego ulubionego i tego, którego wspomnienia pokrywają się w pewnym sensie z jego własnymi.
Porażką dla mnie okazała się prowadząca zajęcia mianowicie Penny Taylor, choć na początku wydawała mi się dość ciekawą postacią, bardzo tajemniczą, bo w zasadzie nic o niej nie wiemy i dopiero pod koniec zostaje przytoczony jej wątek, aczkolwiek nie odczuwa się z tego powodu jakiegoś niedosytu informacji. Autorka rozczarowała mnie kończąc wątek Penny, ukazując ją subtelnie jako postać fantastyczną, niemal „za grobu”. Wiele osób doceni pewnie taki nieoczekiwany zabieg i pogratuluje pomysłu, bo ten bez-wątpienia jej towarzyszył podczas pracy nad książką, aczkolwiek mnie jakoś specjalnie nie zadowolił. Na plus na pewno wypadło zakończenie losów każdego z bohaterów, nikt nie został pominięty(co często bywa w powieściach już przy dwóch głównych bohaterach) i każde zakończenie wypada świetnie i tak jak w prawdziwym życiu jednych szło się spodziewać, drugie okazywały się totalnym zaskoczeniem.
Książkę, co prawda uważam za pozycję „na raz”, bo wątpię bym kiedyś do niej powróciła, choć muszę przyznać, że polubiłam dość mocno bohaterów. Czy warto sięgać po książkę jeszcze raz? Obecnie nie widzę w tym najmniejszego sensu aczkolwiek, jeśli komuś się na tyle spodoba to jak najbardziej polecam.
Uważam, że te kilka godzin poświęconych na tą pozycję nie było czasem stracony, lecz bogatym w nowe, zupełnie odmienne doświadczenie.
Ocena: 8/10