Czas na recenzję książki uznawanej za horror wszech czasów i absolutną klasykę gatunku. Autor ujawnia się tutaj w pełnym rynsztunku literackim. Powieść uważana za jedną z najlepszych, jakie do tej pory wyszły spod jego pióra. Przez lata utrzymywała się na szczytach list bestsellerów. Napisał ją w czasach, kiedy był jeszcze Królem horroru. Po tym tytule jego kariera zapowiadała się niezwykle obiecująco. Istnieje przekonanie, że jeśli pisarz napisze dobrą książkę, to ludzie będą ją czytać i zachwycać się nią latami. Zapraszam na recenzję najgłośniejszego i najsłynniejszego tytułu Mistrza.
Głównym bohaterem książki jest Jack Torrance- były nauczyciel angielskiego, a obecnie pisarz, poszukujący weny. Pewnego dnia otrzymuje posadę dozorcy w luksusowym hotelu Panorama, położonym w Górach Skalistych. Mężczyzna pracuje tam na czas zimowy. Mieszka tam wraz ze swoją rodziną: żoną, Winifredą i pięcioletnim synkiem, Dannym. Pozornie wszystko jest dobrze. Pozornie, bo, gdy pewnego dnia atak śnieżycy odcina hotel od świata, Jack traci nad sobą panowanie.
Podobała mi się postać samego Jacka Torrance'a. Młody, mający problemy z alkoholem mężczyzna, ale kochający swoją rodzinę. Niejednokrotnie uciekał się do przemocy wobec synka -Danny'ego, któremu np wykręcił rękę pijany, kiedy ten go nie posłuchał. Alkoholizm bohatera jest tutaj znowu (odsyłam do "Bazaru złych snów") odzwierciedleniem zmory pisarza, kłopotu, z którym przecież sam się borykał. Postać Jacka ma również drugie oblicze, to straszniejsze, które ujawnia się dopiero później.
Bardzo podobała mi się postać Danny'ego- rezolutnego pięciolatka, który dużo rozumiał jak na swój wiek i miał jeszcze więcej pytań. To właśnie on został obdarzony przez autora zdolnościami telepatycznymi i dzięki temu odkrył, że hotel, w którym razem zamieszkali, jest nawiedzony. Miał kontakt ze wszystkimi duchami, które w nim się znajdowały. Ta postać fascynuje, jest tajemnicza i jednocześnie przeraża, napawa niepokojem.
Tytuł oryginału to „Jasność” i wydaje mi się lepszy w odniesieniu do znaczenia. Chodzi tu oczywiście o niezwykłe zdolności Danny'ego- kiedy nawiązuje kontakt z duchami, zdaje się jaśnieć najmocniej ze wszystkich ludzi. Sam zastanawiał się, dlaczego inni nie jaśnieją.
Czy straszy? Na pewno działa na wyobraźnię. Straszy podwójnie. Z jednej strony hotel Overlook (Panorama), w którym nic nie jest do końca normalne. Jego poprzedni mieszkańcy umierali albo na zawał, albo na wylew. Luksus napawa jedynie strachem: trzydzieści sypialni, korytarze, w których można się zagubić, trzy skrzydła, niewiele mniej łazienek, czterdzieści kurków od kranów. Do tego zamieszkałe tam szczury, duchy, pająki. Najniebezpieczniejszy wydawał się tutaj jednak piec, który w każdej chwili groził wybuchem. Na zewnątrz hotelu krzaki, ostre, w kształcie rozmaitych zwierząt. To tylko namiastka tego, co czekało na mieszkańców tego miejsca. Każdy hotel ma swoją historię, a w tym przypadku tworzą ją duchy zmarłych osób.
Z drugiej strony Danny i jego zdolności również wywołują dreszcze. Obcowanie z duchami wiąże się z czymś absolutnie zakazanym, niepotrzebnym, zbędnym. On miał te zdolności. Nie wszyscy od razu rozumieli jego niepokój, choć widać było wyraźnie po jego twarzy, że coś dzieje się z nim niedobrego. Z czasem to wszystko tylko przybierało na sile. Sama koncepcja osadzenia dziecka jako medium jest dla mnie intrygująca i przerażająca zarazem.
Powieść Stephena Kinga doczekała się co najmniej trzech ekranizacji. Nie obejrzę ich, wolę czytać. Obrazy zapadają mi w pamięć i obawiam się, że nie zmrużyłabym oka. Warto jednak zaznaczyć, że jedna z kinowych odsłon tego horroru, najłagodniej mówiąc, nie spodobała się samemu autorowi i postanowił nakręcić swoją wersję (uznał to za horror w tym złym znaczeniu). Po raz kolejny widać, że wszystko się u niego łączy i tworzy jedność. Pisarz stanowczo odradził czytanie tej pozycji po zmierzchu i w samotności z uwagi na fabułę, z czym nie mogę się nie zgodzić.
Książka bardzo mi się podobała Czekała na mnie co najmniej rok, ale nie było odpowiedniego momentu, aż do teraz. Końcówka przeraziła mnie jeszcze bardziej. To jest ten starszy King. Myślę, że dobra pozycja na początek, jeśli ktoś go jeszcze w ogóle nie zna. Obawiam się, że po jej lekturze już żaden hotel nie będzie dla Was zwyczajnym i będziecie czujnie obserwować np korytarze, czy aby gdzieś za rogiem nie słychać szeptu: „Redrum”.