Lucy Maud Montgomery zapisała się w pamięci wielu pokoleń czytelników przede wszystkim jako autorka cyklu powieści o Ani z Zielonego Wzgórza. Będąc nastolatką zaczytywałam się w jej książkach i do tej pory jestem pod urokiem ich ciepła, nutki nostalgii i bohaterów, których nie sposób było nie polubić. Dlatego też z dużą przyjemnością sięgnęłam po nowe wydanie „Błękitnego Zamku”, które ukazało się właśnie nakładem Wydawnictwa Egmont.
Główną bohaterką powieści jest dwudziestodziewięcioletnia Valancy Stirling. Jako niezamężna panna nieustannie pada ofiarą niewybrednych żartów ze strony rodziny, która wytyka jej staropanieństwo. Co więcej, mieszka z apodyktyczną i humorzastą matką oraz ciotką, które traktują ją jak dziecko nie pozwalając jej samodzielnie decydować nawet o rzeczy tak trywialnej jak wybór stroju. Jej jedyną ucieczką są marzenia o Błękitnym Zamku, w którym o jej rękę zabiegają przystojni rycerze, a ona sama jest najpiękniejszą damą. Wszystko zmienia się, gdy u Valancy zostaje zdiagnozowana nieuleczalna choroba serca, a lekarz twierdzi, że może nie przeżyć ona nawet roku. Wtedy kobieta postanawia odmienić swoje życie, usamodzielnić się i choć przez kilka miesięcy postępować zgodnie z własnymi pragnieniami, a nie z nakazami i wymogami narzuconymi jej przez otoczenie.
Ta pozornie banalna historia ma w sobie tak wielki urok i czyta się ją tak przyjemnie, że „Błękitny Zamek” przeczytałam błyskawicznie, za jednym podejściem. To ciepła i wzruszająca, ale i nie pozbawiona humoru opowieść o poszukiwaniu miłości i odkrywaniu samego siebie. Nieco paradoksalnie, diagnoza, która wielu pozbawiłaby nadziei i radości życia, sprawia, że Valancy przechodzi niesamowitą, pozytywną przemianę. W końcu czuje się wyzwolona i ma odwagę żyć tak, jak zawsze miała na to ochotę. Odnajduje w sobie siły, by przeciwstawić się nie tylko egoistycznej matce czy bogatemu stryjowi, straszącego wydziedziczeniem, ale także pruderyjnej i zakłamanej mentalności mieszkańców miasteczka.
Autorka z poczuciem humoru i dużą dawką ironii przedstawiła portret rodu Stirlingów, w którym na pierwszym miejscu stawia się zachowywanie pozorów. W nieco przejaskrawiony sposób wytknęła ich fałszywą bogobojność, hipochondrię, chciwość i zawiść. A jednak uczyniła to w takim stylu, że choć postępowanie krewnych Valancy wielokrotnie wzbudza irytację, wywołują oni także uśmiech pobłażania, a czasem nawet wzbudzają sympatię. Każdy bohater dostaje szansę na poprawę, nikt nie zostaje pozostawiony sam sobie.
Czytelnicy, którzy czytali poprzednie wydania „Błękitnego Zamku” z pewnością zauważyli zmianę imienia głównej bohaterki, która w starym tłumaczeniu widniała jako Joanna. Najnowsze wydanie powieści to pełny, nieskrócony przekład autorstwa Joanny Kazimierczyk.
Książki Lucy Maud Montgomery mają w sobie ponadczasowy urok i zawierają uniwersalne przesłanie. Nie inaczej jest w przypadku „Błękitnego Zamku”. Serdecznie polecam go wszystkim wielbicielom twórczości autorki, a także czytelnikom szukających ciepłej, klasycznej powieści.