Moja miłość do twórczości Marcina Mortki rozkwita w najlepsze. Właśnie została dodatkowo napompowana „Drogą pod Pękniętym Niebem”, drugim tomem przygodowo-apokaliptycznego cyklu dla młodzieży.
Gdy na początku tej historii („Dom pod Pękniętym Niebem”) nastoletnia Heather wyruszała pod namioty wraz z przyjaciółmi, nawet przez myśl jej nie przyszło, że już nigdy więcej nie ujrzy swoich rodziców ani nikogo bliskiego. Podczas jednej nocy cały świat dosłownie stanął na głowie, a niemal wszyscy ludzie zmienili się w dziwne stwory. Jedynie ci znajdujący się z dala od miast, przebywający na łonie natury, przetrwali, ujawniając jednocześnie niezwykłe zdolności.
„Droga pod Pękniętym Niebem” rozpoczyna się, gdy Heather opuszcza względnie bezpieczny Dom, by wyruszyć na poszukiwania Nolana, a jednocześnie zdobyć jakieś informacje o sytuacji w innych częściach kraju. Początkowo jej podróż przebiega spokojnie, jednak im bardziej dziewczyna oddala się od dotychczasowej kryjówki, tym częściej przekonuje się, że Odmienieni stają się coraz bardziej agresywni i tracą swoje ludzkie cechy. I to nie bez przyczyny…
O ile w pierwszym tomie od pewnego momentu akcja toczyła się głównie w jednym miejscu, o tyle „Droga pod Pękniętym Niebem” jest dosyć typową powieścią drogi. Heather przemierza dziesiątki mil, spotykając przy tym ludzi, z których każdy w odmienny sposób radzi sobie z zaistniałą sytuacją. W niektórych Koniec Świata wyzwala najgorsze, najniższe instynkty, które mogą wreszcie znaleźć upust w rzeczywistości, w której nie panują już żadne zasady i przepisy. Z drugiej strony, są także ludzie, którzy zachowują się wręcz przeciwnie – dopiero w tak dramatycznych okolicznościach odnajdują w sobie siłę i potrzebę pomocy innym. Nie brak też zwolenników teorii spiskowych, którzy w niezwykłych przemianach, jakie dotknęły większość ludzi, widzą efekt działania kosmitów lub reptilian. W obliczu masowych katastrof takie typy zawsze w wyskakują niczym grzyby po deszczu, a w tym przypadku mają ku temu naprawdę znaczące powody. Jednym słowem, wiarygodności ludzkich reakcji nic nie można zarzucić.
Akcja jest dynamiczna i zaskakuje wieloma zwrotami, dzięki którym na koniec każdego rozdziału mówiłam sobie „jeszcze tylko kilka stron”, a ostatecznie skończyłam czytać książkę tego samego popołudnia, co ją zaczęłam. Postać Heather ewoluuje, z naiwnej nastolatki z głową napchaną ideałami i przekonaniem o dobrej naturze tkwiącej w każdym człowieku, powoli zmienia się w twardą, czasem bezwzględną dziewczynę. I w takim wydaniu bardziej ją polubiłam, choć żałuję nieco, że okoliczności, w jakich się znalazła, zmusiły ją do zweryfikowania poglądów na temat ludzkiej (i nieludzkiej) natury.
Marcin Mortka po raz kolejny udowodnił, że jest pisarzem, którego nic nie ogranicza – ani gatunek, ani grono odbiorców. W horrorze wywołuje gęsią skórkę, z fantastyką również radzi sobie przyzwoicie, oczarowuje opowieściami dla najmłodszych, a jednocześnie tworzy świetny cykl dla młodzieży, po który z przyjemnością mogą sięgnąć również nieco starsi czytelnicy. Zarówno „Dom…”, jak i „Droga pod Pękniętym Niebem” to perełki wśród powieści przygodowych z apokaliptycznym motywem w tle. Cykl nie powiela sztampowych pomysłów, jest świeży, lekki i po prostu świetnie się go czyta. Polecam!