Pytanie to wydaje się zasadne, zwłaszcza w kontekście działalności polityczno-publicystycznej Adama Michnika (dość wspomnieć o kuriozalnym procesie wytoczonym przez naczelnego GW, Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi za słowa o: duchownych spadkobiercach Komunistycznej Partii Polski).
Bohater omawianej książki to postać wielce kontrowersyjna, wzbudzająca emocje i odgrywająca nie do końca pozytywną rolę w historii Polski. Niezależnie od tego, co sądzą jego apologeci i Roman Graczyk. Działalność Michnika w całości jest dyskusyjna, jednak najbardziej bulwersuje jego postępowanie podczas transformacji ustrojowej (biesiady w Magdalence, wznoszenie toastów za Czesława Kiszczaka, obrona komunistycznych generałów). Wówczas to jawnie określił się, po której stronie barykady stoi. Dawny działacz opozycji demokratycznej to też cynik, doskonale odnajdujący się na salonach III RP. Nie wspomnę już o jego roli w aferze Rywina, w której pokazał, czym jest honor. Zastanawiające, dlaczego tak mało osób pyta o rzeczywiste intencje znanego publicysty.
Przypomnę jeszcze o innym, znamiennym fakcie. W 1990 roku Adam Michnik w artykule: Dlaczego nie oddam głosu na Lecha Wałęsę, ostro oceniał noblistę, twierdząc, że jest małym Mussolinim. W 2008 roku, po ukazaniu się książki Lech Wałęsa a SB. Przyczynek do biografii, staje się jego medialnym adwokatem. Szybko zmienił poglądy, tak aby pasowały do ówczesnej rzeczywistości.
Ku mojemu autentycznemu zdziwieniu, biografia jednej z czołowej postaci, jest całkiem udana. Roman Graczyk prowadzi spokojną, wyważoną narrację, ma też dystans do Adama Michnika, odwołuje się do jego korzeni. Aby za moment go bronić. Przypomina o jego rodzicach komunistach, matce, autorce tendencyjnych podręczników do historii. Wbrew temu, co sądzi jej syn, dumnie cytujący poszczególne ich fragmenty. Michnik jest zdania, że ojciec i matka nie akceptowali tego systemu, przeczy temu ich działalność i zaangażowanie polityczne. W szerszym kontekście przedstawiono również sylwetkę Stefana Michnika, stalinowskiego sędziego wojskowego, donosiciela i rezydenta Informacji Wojskowej.
Kilka kwestii wydało mi się irytujących, m.in. nazwanie Jerzego Urbana niepokornym dziennikarzem, mającym kłopoty z cenzurą. Zatem czy haniebną i rynsztokową publicystykę tego człowieka, szczującego na ks. Jerzego Popiełuszkę, tak samo nazwiemy? Nie. Dość przypomnieć, kłamliwe teksty Urbana o: Bardzo to smutne, póki ma swoją klientelę ks. Jerzy Popiełuszko i wzięciem się cieszą jego czarne msze, do których Michnik służy i ogonem dzwoni. Przywołam jeszcze jeden fragment: Zdychanie upiorów żoliborskiego kapłana.
Autor pisze o okolicznościach, w których Adam Michnik poznał przyszłego rzecznika rządu PRL. I jak przekonuje, nawiązała się między nimi przyjaźń. I trwa do dziś. Nadmienia też o dziejach Gazety Wyborczej, która moim zdaniem, straciła dawną elitarność; stała się biuletynem propagandowym. Przestała się liczyć jako dziennik ogólnopolski, wyraża jedynie słuszne poglądy i przekonania.
Wydarzenia Marca '68 roku oceniam jednak inaczej. Szkoda, że na końcu publikacji nie zamieszczono bibliografii, ale mamy solidny materiał faktograficzny i liczne przypisy. Otrzymujemy mnóstwo cytatów, które mogą przytłaczać. Niepotrzebna jest analiza większości tekstów Michnika, zbędne są również dygresje.
Niestety, zastrzeżeń mam znacznie więcej: mimo początkowego, dobrego wrażenia, muszę przyznać, że końcówka publikacji przynosi znaczne rozczarowanie. Dziennikarz jest przychylny Michnikowi, czasem aż nadto (wybiela go podczas spotkań w Magdalence).
Nie zgadzam się z wywodami Romana Graczyka, broniącego Jana T. Grossa i jego dorobku ''naukowego". Znany jest nam stosunek Wyborczej do kwestii żydowskiej (przedmiot ten jest dobrze opisany w literaturze). Wyrazem tego są kłamliwe dywagacje Anny Bikont My z Jedwabnego.