"Dziesięciu Murzynków" Agathy Christie to rewelacyjny kryminał, trzymający w napięciu od początku do samego końca. Autorka uwiodła mnie arcyciekawym pomysłem i świetnie skrojoną fabułą, w której dominuje atmosfera grozy i nieustającej niepewności. To angażująca historia, która wciągnęła mnie szybko w swój wir, powodując szybsze bicie serca i która dała mi sporo do myślenia. Cały czas zastanawiałam się: kim jest morderca? I choć zaprzęgnęłam szare komórki do roboty i nieustannie dedukowałam, to i tak nic nie wydedukowałam.
Cała historia zaczyna się od zaproszeń od tajemniczego pana U.N. Owena, na Wyspę Murzynków, u wybrzeży Devon. Zaproszenia otrzymują osoby nie mające na pozór ze sobą nic wspólnego. Pośród nich jest były inspektor policji, stara, zdewociała panna, sędzia, lekarz, nauczycielka gimnastyki, kapitan. W sumie jest dziesięcioro osób. Co dziwne, nikt z nich nie zna tajemniczego pana Ovena, nikt go nigdy nie poznał i nikt o nim nic nie wie. Ale pan Oven pisze listy i powołuje się na wspólnych znajomych, tym sposobem zwabia na skalistą wyspę wszystkie wybrane przez siebie osoby.
Co dziwne, w pokoju każdego gościa, znajduje się oprawiony w ramkę dziecięcy wiersz o dziesięciu małych Murzyniątkach.
"Dziesięć małych Murzyniątek
Jadło obiad w Murzyniewie,
Wtem się jedno zakrztusiło
I zostało tylko dziewięć.
Dziewięć małych Murzyniątek
Poszło spać o nocnej rosie,
Ale jedno z nich zaspało -
I zostało tylko osiem...
Zwrotek jest dziesięć, i w każdej następnej ginie jedno z Murzyniątek, w końcu nie zostaje ani jedno przy życiu. Po co ten wiersz został wyeksponowany w każdym pokoju? I w jakim celu umieszczono dziesięć figurek Murzyniątek w jadalni?
Wszyscy goście byli bardzo zadowoleni. Dom nie był jakimś starym domiszczem, z ukrytymi zaułkami i ciemnymi korytarzami, ale nowoczesną, przestronną willą. Dobry nastrój został jednak szybko przerwany. Po sutej kolacji, podanej przez małżeństwo służących, Rogersów, ciszę przerwał przenikliwy, siejący grozę głos, który poinformował zebranych, że wszyscy są oskarżeni o morderstwo. A był to cały wachlarz przestępstw, których nie można było uwodnić ich sprawcom.
"Wszyscy jesteście postawieni w stan oskarżenia."
I zaczyna się szalona gra mordercy z zaproszonymi gośćmi. Pierwszy ginie młody, zdrowy mężczyzna Anthony, krztusząc się i dławiąc po wypiciu whisky z wodą sodową. Następna jest służąca, pani Rogers. Kobieta zasnęła i już się nie obudziła. Co dziwaczne, znikają także figurki z jadalni. Po dwóch morderstwach zostało ich tylko osiem. Kto będzie następną ofiarą szaleńca? Pozostałe przy życiu osoby zaczynają się wzajemnie podejrzewać. Kto jest tajemniczym Ovenem? Może lekarz? A może sędzia, wykonawca wyroków?
"Kto jest tym diabłem w ludzkim ciele?"
Atmosfera się zagęszcza, giną kolejne osoby, a kluczem do rozwiązania zagadki zdaje się być wierszyk o dziesięciu Murzyniątkach. Nie wiadomo tylko, kto zginie następny. Zebrani na wyspie są uwięzieni, nie mogą liczyć na żadną pomoc, zaczynają ocierać się o granicę szaleństwa. Atmosfera grozy i niepewności jest podsycana gwałtowną burzą, wyciem wiatru i walącymi o szyby strugami deszczu. Ulewa trwa, napięcie staje się nie do zniesienia, a gości jest coraz mniej. Jak zakończy się ta historia?
"Dziesięciu Murzynków" Agathy Christie to misternie skonstruowany kryminał, z inteligentnymi dialogami i wyraziście nakreślonymi portretami psychologicznymi bohaterów. Ta historia porwała mnie na skalistą wyspę u wybrzeży Devon, dostarczając mi mnóstwa emocji i wrażeń. Czułam się tak, jakbym była w samym środku akcji i zaglądała do głowy wszystkim bohaterom. Zakończenie nieoczywiste, nieprzewidywalne i zaskakujące. Do samego końca nie odgadłam kto jest mordercą.
Kryminał Agathy Christie to po prostu majstersztyk. Polecam.