"Namiestnik", czyli kontynuacja
"Adepta" był moim wyrzutem sumienia przez około rok. W końcu na początku stycznia zmotywowałam się do tego, aby po niego sięgnąć. Tym razem już wiedziałam czego się spodziewać, chociaż nie przewidziałam, że Samarin jeszcze bardziej zawładnie moim sercem, ale od początku...
W tej części powyższego cyklu zastajemy Warszawę pod niemiecką okupacją - w trakcie I wojny światowej. Odepchnięci daleko na wschód rosyjscy żołnierze szykują się do kontrofensywy, a Rudnicki dostaje od Niemców propozycję nie do odrzucenia. Unikający mieszania się do polityki mężczyzna mimo wszystko zostaję zaangażowany w grę, w której stawką jest życie, a nawet coś więcej...
Tymczasem w enklawach zaczynają pojawiać się istoty używające imion upadłych aniołów, które są dużo silniejsze od demonów, do tej pory zamieszkujących powyższe miejsca. Swoje plany mają również sztyletnicy, a drogi Rudnickiego i Samarina przecinają się ponownie - jednak tym razem znajdują się po dwóch stronach barykady.
Mimo tego, że wiedziałam czego mogę się spodziewać po "Namiestniku" to zaskoczył mnie fakt, że w trakcie jej czytania poczułam się, jakbym odwiedzała dawno nie widzianych przyjaciół. Poza tym zaskoczyło mnie również to, jak wiele umknęło mi przez ostatni rok, co skłoniło mnie do rereadingu pierwszej części tejże serii, o którym nie tak dawno Wam pisałam. Mimo to, nie było to dla mnie przeszkodą przed dobrą zabawą wynikającą z lektury.
Intensywne wprowadzenie w świat enklaw w pierwszym tomie sprawiło, że w
"Namiestniku" nie miałam już poczucia dziwności, które czasem towarzyszyło mi podczas lektury
"Adepta". Tym razem miałam poczucie, że spotkałam dawno nie widzianych przyjaciół, u których nieco się pozmieniało. Zatem rozgościłam się w Polsce i Rosji sprzed ponad 100 lat i pozwoliłam sobie na bycie pod coraz większym urokiem Samarina, który w moich oczach został nieco bardziej współczesną wersją pana Darcy z mojej ukochanej
"Dumy i uprzedzenie". Natomiast Rudnicki coraz bardziej przypomina mi nowobogackiego, który z jednej strony jest w pewien sposób dżentelmenem i dba o innych ludzi, ale momentami wychodzi z niego wielki zarozumialec i gbur - chociaż może to tylko moje wrażenie.
Drugi tom serii "Materia Prima" również łączy w sobie wiele elementów różnych gatunków, więc myślę, że wiele osób odnajdzie się w tym cyklu. Dodatkowo tak jak wspomniałam jest nieco mniej dziwnie - chociaż może to dlatego, że jesteśmy już nieco obeznani ze światem stworzonym przez autora. Bohaterowie "Namiestnika" niejednokrotnie muszą zmagać się z trudnymi wyborami i sytuacjami, które wymagają od nich odwagi oraz poświęcenia. Dodatkowo przyjaźń Rudnickiego i Samarina została wystawiona na ogromną próbę - wszak mamy wojnę, a jeden jest Polakiem, a drugi Rosjaninem...
"Namiestnik" jak do tej pory jest moją ulubioną częścią serii. Jest to powieść, która dostarczała mi dużej dawki rozrywki i poprawiała humor; ale nie stało to na przeszkodzie wzbudzeniu we mnie refleksji spowodowanych chociażby rozwojem pewnych relacji między poszczególnymi bohaterami. Dlatego jeżeli czytaliście
"Adepta" i zastanawiacie się czy warto brnąć w to dalej to moim zdaniem warto - nawet bardzo.