Bardzo cenię sobie książki, które potrafią wywrzeć na mnie takie wrażenie, że długo nie jestem w stanie o nich zapomnieć. Książki, które swoją treścią dają do myślenia i pozwalają dojść do pewnych istotnych wniosków. Niestety, ostatnio nie miałam szczęścia do tego typu powieści. Czy „Chłopiec bez przeszłości” Karola Lipińskiego jest wreszcie historią skłaniającą do refleksji?
Przyszłość. Ruiny Warszawy. Pewnego dnia zagubiony chłopiec trafia do domu Wojciecha. Dziecko nie zna swojej tożsamości. Nie wie, skąd pochodzi. Jedyne, co ma to zdjęcie prawdopodobnie członków rodziny. Niestety, Wojciech okazuje się zdegenerowanym człowiekiem pozbawionym wszelkich zahamowań. Nadaje chłopcu imię Jaś i traktuje go jak niewolnika bijąc i poniżając. Na domiar złego dziecko także w szkole nie ma łatwo. Kiedy próg zła zdaje się przekraczać wszelkie granice, Jaś spotyka Miyamoto Musashi, mistrza sztuk walki, dzięki któremu życie chłopca zmienia się diametralnie.
Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka zrobiła na mnie takie wrażenie. Od pierwszych stron byłam przerażona tym, co dzieje się z małym Jasiem. Bałam się czytać kolejną stronę, bo spodziewałam się coraz tragiczniejszych opisów. Momentami chciałam wniknąć w tę historię, aby jakoś pomóc, coś zrobić, a nie siedzieć bezczynnie. Z drugiej strony wiedziałam, że muszę poznać dalsze losy bohatera i dowiedzieć się, czy los w końcu się nad nim zlitował. Tak poprowadzona akcja sprawiła, że w ostateczności nie sposób było się oderwać od lektury.
Poza tym ta powieść to ogromne pole manewru dla przemyśleń. Poznajemy chłopca, który jest niczym czysta karta. Pojawia się znikąd. Nie ma pojęcia, jacy mogą być ludzie. Pech chciał, że trafił na wyjątkowego potwora. Przeraziło mnie to, że chłopiec na początku zdawał się nie mieć świadomości bycia ofiarą manipulacji i chorego podporządkowania. Za to był przekonany, że jest słabszy, a słabszym ludziom tak dzieje się na świecie i nie ma od tego odwrotu. Niestety, wielu ludzi w normalnym życiu jest ofiarą manipulacji czy zastraszania przez innych, tych „silniejszych i lepszych”. Skąd w ogóle taki podział? Dlaczego niektórzy pozwalają na takie traktowanie, a inni nie? Z czego to wynika? Jak takim osobom pomóc i uświadomić, że nie mogą dać się zastraszać? I wreszcie dlaczego ten problem dotyka głównie dobrych ludzi?
Dość niepokojące jest również zjawisko, gdy to ofiara staje się katem. W tej książce pojawia się i taki wątek. To również skłania do przemyśleń. Jak osoba, która sama jest ofiarą przemocy, może znęcać się nad innym człowiekiem? Przecież dobrze wie, jak to jest być na tym gorszym miejscu...
W zasadzie istnieje tylko jedna kwestia, która nie do końca mi pasuje w tej historii. To, że mały chłopiec wytrzymuje w wyjątkowo wycieńczający tryb życia. Nie tylko jako ofiara przemocy, ale także jako uczeń mistrza. Poza tym zbyt powierzchownie został przedstawiony wątek zagrożenia z kosmosu. Być może ma to na celu jedynie wprowadzenie czytelnika w temat, a zostanie to rozbudowane w kolejnym tomie. Jeśli moje podejrzenia się sprawdzą, wówczas nie będę mieć praktycznie zastrzeżeń do tej historii.
„Chłopiec bez przeszłości” to książka, która uświadamia czytelnikowi, że dopóki człowiek sam nie zrozumie swojego położenia, nie jest w stanie zbyt wiele zmienić pomimo rad i wsparcia osób z zewnątrz. To historia, dzięki której osoba będąca na miejscu Jasia może zrozumieć, jak wyjść z tak tragicznej sytuacji. To opowieść o próbach i błędach w kwestii zaufania. To proza życia, w którym często nie jest pięknie i kolorowo. Jedna z najlepszych i najbardziej refleksyjnych książek, jakie przeczytałam. Polecam i czekam na kolejny tom.