Ta powieść zaczyna się raczej mało efektownie - pewien młody rybak tajemniczo znika przy wybrzeżu Ameryki Południowej. Dopiero potem akcja się rozkręca - na całym świecie zaczynają się dziać dziwne, niepokojące, a wręcz straszne rzeczy - wieloryby i delfiny atakują łodzie, w Europie pojawia się tsunami, które zmiata z powierzchni ziemi nadmorskie miejscowości etc. Zwołano więc grupę naukowców z różnych dziedzin, która ma sprawdzić, czy te wydarzenia są ze sobą powiązane, a także kto i dlaczego atakuje ludzkość...
Dużo się dzieje w tej książce, mamy w niej wiele postaci, tak, że czasem ciężko zapamiętać kto jest kim, zwłaszcza, że są to osoby z różnych stron świata... Bohaterami są głównie naukowcy, którzy zajmują się badaniami związanymi z katastrofami, których ludzie doświadczają. Autor poświęca im wiele czasu, budując ich życiorysy i opowiadając o ich historiach, co niewątpliwie powoduje, że są oni bardziej wiarygodni.
W podziękowaniach autor pisze, że książka jest przesycona nauką i wiedzą, z czym się zgadzam - jest w niej tyle naukowych faktów, opinii, zagadnień z różnych dziedzin, że jej czytanie wymaga dużego skupienia, zwłaszcza dla osoby będącej laikiem w dziedzinie biologii, chemii, fizyki etc. Widać tu bardzo dokładny research w tematach dotyczących życia w morzach i oceanach, szczególnie w ich głębinach, ale też na temat prądów morskich, życia i fizjologii zwierząt morskich etc. Autor zwraca też dużą uwagę na zatrucie środowiska wodnego, a także opisuje bardzo szczegółowo pracę na platformach wydobywania ropy naftowej z dna morskiego. Czasami jednak czułam się wręcz przytłoczona tymi szczegółami, chwilami miałam wrażenie, że są niepotrzebne, a momentami nawet niezrozumiałe dla mnie, jako osoby o małej wiedzy w tym względzie.
Nie za bardzo się orientuję w takich kwestiach, ale wydaje mi się, że na naukowych podstawach autor podał nam jednak fantastykę, szczególnie pod koniec powieści, stąd powiedziałabym, że ta książka taki trochę thriller ekologiczny połączony z sci-fi :). Można nawet nazwać ją powieścią katastroficzną. Poznawanie tej historii było bardzo emocjonującym przeżyciem, momentami czułam się właśnie jak na takim katastroficznym filmie, bo działo się tam naprawdę wiele, poza tym prawie przez cały czas czułam niepokój, co oznacza, że jako thriller sprawdziła się w stu procentach.
"Odwet oceanu" ma również bardzo ekologiczny charakter, autor pokazuje w niej co złego ludzkość zrobiła środowisku naturalnemu, jak nasza chciwość zniszczyła różne zasoby naturalne, jak sami zatruwamy oceany i do czego prowadzą i mogą doprowadzić nasze działania. To przesłanie jest ważne i bardzo zapadające w pamięci czytelnika, podobnie jak niektóre naukowe ciekawostki, o których zapewne zwykły "zjadacz chleba" nie słyszał, nie tylko te o oceanach, ale także np. o historii ludów Innuit (pierwszy raz o nich słyszę!).
Nie podobało mi się natomiast zakończenie tej historii, było jakieś nijakie. Również wizja odpowiedzialnych za te katastrofy była nieco nudna, nietypowa, ale nie powalająca. Ponadto, zamiast skupić się na dobrej poincie tej całej historii, na mocnym zakończeniu, autor zajął się krytyką chrześcijaństwa i to dość zjadliwą, a także moim zdaniem, nieco "od czapy".
Polecam tę książkę miłośnikom powieści katastroficznych i fantastycznonaukowych, gdzie duży nacisk jest położony właśnie na wiedzę naukową oraz miłośnikom mórz i oceanów, którzy przy czytaniu poczują się jak ryba w wodzie :).