Książka Strąceni Gwen Hayes sprawi, że nasz świat zadrży w posadach. Niesamowita! Cudowna! Jedyna w swoim rodzaju! Sprawia, że chce się krzyczeć, tupać nogami, potrząsnąć za „szaty” pewnego osobnika… Wywołuje w nas skrajne emocje…
„Wszystko zmieniło się tej nocy, kiedy zobaczyłam, jak płonący chłopak spada z nieba”.
Przyznam, że już pierwsze słowa głównej bohaterki sprawiły, że na mojej twarzy zagościł uśmiech. Byłam zachwycona tym, jak szybko rozwija się akcja powieści.
Główną bohaterką jest Theia – siedemnastolatka pozbawiona rodzicielskich uczuć. Żyje pod opieką ojca, który nadal nie pozbierał się po stracie żony. Jej dni niczym nie różnią się od siebie: szkoła, gra na skrzypcach z nauczycielem muzyki, kolacja z ojcem w całkowitym milczeniu i powrót do złotej klatki – swojego różowego pokoju stworzonego przez dekoratora wnętrz. Zakazy i nakazy, zamiast randek i spotkań z przyjaciółmi, takie jest dotychczasowe życie głównej bohaterki. Relacja z ojcem do łatwych nie należy, autorka ciekawie wykorzystała ten wątek w powieści.
„Ojciec przypatrywał mi się kilka sekund (…)
- Theio – zaczął. Znów miał opanowany wyraz twarzy – Na litość boską, usiądź prosto.
I wyszedł.”
Radość i ciepło ( namiastkę prawdziwej rodziny) dziewczyna odnajduje wśród przyjaciółek – Amelii i Donny (autorka świetnie poradziła sobie ze stworzeniem dwóch, tak różnych postaci).
Jak w każdej książce nagle los głównej bohaterki odmienia się…
A wszystko za sprawą płonącego chłopca…
Od tego niesamowitego spotkania, na trawniku przed jej domem, Theia co noc przenosi się do dziwnej krainy, której otoczenie jest jak żywcem wyjęte z horroru. Istoty bez twarzy, tańczące szkielety, czy damy z zaszytymi ustami – w strojach z XIX-wiecznego romansu, lecz w mrocznej scenerii, to tutaj codzienność.
A wśród nich ON…
„Od początku miałem nadzieję, że przyjdziesz, ale nie ośmieliłbym się ciebie oczekiwać.”
Przystojny i szarmancki - młody mężczyzna, który swym dystyngowanym zachowaniem od pierwszej chwili zauroczył Theię. Jednak jest w nim coś niepokojącego… Jest zagadką… Jest jak mgła, niby w naszym zasięgu, ale co chwilę wymyka nam się spod palców…Na dodatek, jak ognia unika niewygodnych pytań.
Intryguje, zwłaszcza gdy naszym bohaterom udaje się spotkać w realnym świecie:
„Zadrżałam, a gwałtowny zimny dreszcz przeszył mnie aż do szpiku kości, (…)
To on.
Co prawda nie miał już na sobie fraka, tylko dżinsy i T-shirt, ale to na pewno on.
Poznałabym go wszędzie.(…) Mimo, że się nie poruszył, czułam, że składa mi głęboki ukłon, jak wtedy we śnie.(…) chłopak się uśmiechnął. To nie był miły ani wesoły uśmiech, ale wyraz zadowolenia. Jakby koleś właśnie wykonał decydujący ruch na szachownicy albo zagnał Bambi w kozi róg.”
Jeden chłopak, ale tak różny, jak niebo i noc, dobro i zło. Przyciąga i odrzuca, mami obietnicą namiętnej miłości. Uwielbiam takich bohaterów. Ukochany Thei, to nie kolejny słodki chłopiec, ale mężczyzna znający swoje pragnienia i mający mroczny sekret… ( czyż mogłybyśmy chcieć więcej?). To drapieżca lubujący się w polowaniu.
„Gdyby wiedzieli, dlaczego tu jest… Co planuje… Zobaczyliby jego prawdziwe oblicze. Potwora.”
Nareszcie postać, która nie zawsze potrafi powiedzieć „nie” swemu pragnieniu.
„ – Dotknij mnie – wyszeptałam.
- Nie powinienem – opierał się.
Lecz koniuszki palców już błądziły po moim ramieniu.”
Książka jest pełna emocji. Jesteśmy w środku miłosnego huraganu, walki dobra ze złem… Można by tak wymieniać bez końca…
Porównuje się tę książkę do Zmierzchu, jak dla mnie historia Belli i Edwarda to zwykłe, ckliwe romansidło w stosunku do siły uczucia Thei i Hadena. Czytając dialogi pomiędzy bohaterami, opisy ich spotkań, można aż poczuć to elektryzujące uczucie między nimi…
To przyciąganie…
I czujemy strach…
Nie tylko za sprawą opisów krainy koszmarów, ale boimy się również o głównych bohaterów, o ich wybory… przeznaczenie…
„Nie było dla niej miejsca w jego świecie, a dla niego w jej.”
W tej książce znajdziemy miłość, która zmienia ludzi…
To nie tylko powieść o sile uczucia do drugiego człowieka…
… To również opowieść, jak naiwna dziewczyna przeobraża się w pewną siebie, niezależną młodą kobietę.
Powieść jest naprawdę magiczna. Piękna w swoim połączeniu ohydy z romansem. W interesujący sposób jest ukazany motyw koszmaru, tej cienkiej granicy między snem a jawą.
Czytanie Strąconych, to jak jazda kolejką górską w wesołym miasteczku. Jazda na pełnym gazie... Strach i lęk o los Thei miesza się z radością obcowania, z tak wciągającą i pełną zwrotów akcji powieścią.
„Strąconych” mogę szczerze polecić każdemu, jest w niej wszystko czego może oczekiwać czytelnik. Miłość, niebezpieczeństwo, walka, poświęcenie….
Książka oczarowała mnie nie tylko przepiękną okładką, ale i swoją treścią.
Marzę, aby takich książek na rynku wydawniczym było więcej.
Ocena: 6/6