Grunt to przyznać się przed samym sobą, że ma się bałagan w domu. Zrobiłam to w momencie, kiedy widziałam na półkach księgarni pierwszą książkę Marie Kondo. Spojrzałam na nią, uśmiechnęłam się do siebie i stwierdziłam: tak, mam bałagan w domu. Ale przecież poradzę sobie sama, nie potrzebuję w tym pomocy.
Och, jaka naiwna byłam. I jak szybko wróciłam po Magię Sprzątania.
Jednak czytanie tego, jak bardzo Marie ma rację i jak doskonale mnie opisuje nie dało mi takiej satysfakcji jak Manga Sprzątania.
Przeraziłam się, jak zobaczyłam środek książki. Komiks! Tylko nie to! Ja potrzebuję TEKSTU! Och, nic bardziej mylnego. Przyjemność z czytania i oglądania historii o mnie trwała krótko, pochłonęłam książkę w czterdzieści minut. Przeżywałam z główną bohaterką jej problemy, zwątpienia w to, że dom może wyglądać ładnie i czysto. Nie, przepraszam. On nie wyglądał. On po prostu był czysty! Postać stworzona przez Marie była kropka w kropkę jak ja! Cała książka lekka i zrozumiała, w co lekko wątpiłam przy Magii Sprzątania. Uwierzyłam w swoją siłę i jak tylko znajdę się w domu, zaczynam sprzątanie według tej właśnie książki.
Plusów jest mnóstwo. Zachęcam do przeczytania, jeśli przynajmniej trzy razy potwierdziliście zdania, które zamieszczam poniżej.
- Mam za dużo rzeczy w szafach.
- Zapominam, co mam w szafkach i odnajduję je po czasie.
- Wiele książek na półkach jest zarezerwowanych na okres "jak będę miał/a czas".
- Jutro mam ważne spotkanie w pracy/na studiach, a nie mogę znaleźć tych notatek!
- Gdzie się podziały moje ulubione ciepłe skarpety?!
- Jutro wyniosę śmieci, na razie postawie je przy drzwiach/ na balkonie.
- Mam tyle lakierów do paznokci, o, ten zielony jeszcze jest nowy, a kupiłam go w zeszłym roku.
- Kocham ten sweter, ale nie wyjdę w nim nawet wyrzucić śmieci.
- Mam dwie takie same bluzki, bo jedna była za grosz, taka promocja!
- Ach, te wszystkie pierdoły powrzucam do pojemnika i postawię na szafie.
- Tyyyyle żeli pod prysznic, który mam teraz używać?
- Pięć lat temu dostałam ten wisiorek od cioci, ale go nie noszę, bo jest dawno niemodny.
- Czemu mam dwie kurtki zimowe i ten nowy płaszcz?
- Taak, tę parę butów będę nosić za cztery lata, bo na razie mam w użyciu najwygodniejsze adidasy na świecie!
I jak? Czy też spuszczacie wzrok, bo dociera do Was, że problem dotyczy także Was? Ja już przestałam unikać odpowiedzi na to, czy mam porządek w domu. Z ręką na sercu przyznaję się, że nie, ale mam zamiar z tym walczyć!
Marie Kondo wyzwoliła we mnie moc i chęć do sprzątania. Nauczyła mnie respektu do zasad szczęśliwego i czystego mieszkania. Poza tym sprawiła, że doskonale wiem, jaka jest moc bałaganu, ale największą siłą jest organizacja swojej pracy. Książka w bardzo subtelny sposób nakierowuje Czytelnika na najciemniejsze zakamarki bałaganu i tłumaczy, że można z tego wybrnąć. Bałagan to nie wstyd niezniszczalny. Wywołuje on dumę, kiedy znika z miejsca, w którym spędzamy bardzo dużo czasu. Dom to coś świętego i powinniśmy czcić go należycie.
Ja mam zamiar będę dbać, a Wy?
Jeśli boicie się ruszyć do przodu, weźcie tę właśnie książkę do ręki i dajcie sobie godzinę na nią. Natchnie Was pozytywnie i przestaniecie się bać wyrzucać niepotrzebne Wam rzeczy.
Na koniec powielę radę Marie: jeśli posiadacie coś, co nie jest Wam potrzebne i nie sprawia radości, ale żal to wyrzucić - możecie to komuś oddać. Paczka rzeczy mało używanych (lub wcale?) czy książki albo chociażby sprzęty pomocne w kuchni wcale się nie obrażą, że trafią w inne, równie dobre ręce. Będą Wam wdzięczne za szansę ponownego użytkowania. A Wy będziecie im wdzięczni, że z Wami były. Naprawdę. :)