Wit Szostak, pisarz z Krakowa, którego bardzo cenię za talent i wszechstronność literacką, uznał powieść "Złoty robak", za najlepszą książkę, którą przeczytał w 2022 roku.
Muszę przyznać, że bardzo zaintrygował mnie tym wpisem, na swojej stronie, na facebooku. Zresztą bardzo lakonicznym i nienachalnym, o krótkiej treści: Moje podium, a poniżej zdjęcie 3 książek.
Co takiego zobaczył w tej książce, wydanej w 1968 roku, napisanej przez Mieczysława Piotrowicza, pisarza dzisiaj prawie zapomnianego?
Niewiele informacji można znaleźć na jego temat.
Był rysownikiem, wykładowcą i rektorem w Wyższej Szkole Filmowej, w Łodzi, wydał 4 powieści.
Jego druga żona, aktorka Irena Laskowska, znana ze znakomitego filmu z 1958 roku "Ostatni dzień lata", w którym zagrała u boku młodego i przystojnego Jana Machulskiego, tak o nim mówiła cyt. (1): "Miecio rysował do "Szpilek", no i pisał, pisał i pisał. I tyle. [...] On głównie pisał. Rysował dla zarobku, dla egzystencji, bo był świetnym grafikiem."
Głównym bohaterem "Złotego robaka" jest Benedykt Wereszczyński, który urodził się "inny". Cyt.: "Czasem urodzi się taki łagodny chłopczyk, niezdrowy, blady, wodnisty i o wyglądzie zewnętrznym, którzy ludzie zdrowi delikatnie nazywają nieszczególnym. Chłopczyk patrzy na ludzi z nieokreślonym lękiem, ludzie patrzą na niego z mdłym niepokojem."
Los mu nie sprzyjał obdarzając go mizerną posturą. Aby się zemścić na nim, postanawia zostać cyt.: "Jestem poetą - rzekł Benedykt". Tworzy dzieło swego życia - Teorię zbrodni naśladowania".
Benedykt wkracza przypadkiem w życie Filipa, a potem jego syna, Pawła Małachowskiego. Jego obecność w życiu tej rodziny jest niejednoznaczna.
Czy kieruje się dobrocią wobec tych osób, czy jednak kryję się za tym coś innego?
Powieść ma ciekawą konstrukcję. Składa się z 5 części. Zaczyna się na początku minionego stulecia, gdy Benedykt poznaje Filipa, by w środku książki przenieść się w lata sześdziesiąte, czy czas II wojny światowej.
W środku powieści Benedykt umiera w wieku ponad osiemdziesięciu lat. Na końcu książki autor wraca do wydarzeń z początku powieści. Opowiadana historia zatoczyła koło - koniec staję się początkiem...
Ta książka jest z pewnością łatwiejsza w odbiorze niż powieść "Cztery sekundy" Mieczysława Piotrowskiego.
Odnosi się wrażenie, że jest rzeczywiście trochę w klimacie książek Wita Szostaka.
Mieczysław Piotrowski jest na pewno pisarzem niedocenionym.
Był wrażliwy, czuły na słowo cyt.: "po kątach czmychały cienie na miękkich skrzydłach, kapelusz na gwoździu omotał się czernią...” i był też bystrym obserwatorem ludzkiej natury. Zaskakują trafne zdania, dobrze opisujące psychologiczne zachowania człowieka.
Znaczące są słowa żony o stylu pisarskim Mieczysława Piotrowskiego cyt. (2): "Jego pisanie było trudne i nie miało tego wzięcia, nie było – jakby tu powiedzieć – nie to, że popularne, łatwe pisanie. I jego książki i jego pisarstwo na moje rozeznanie zupełnie zostało niedocenione do dziś. [...] Nieczytane zupełnie. On bolał nad tym [...]. [jego książki] nie były atrakcyjne na owe czasy. Nie znalazły odbiorców. I do dziś [wypowiedzi opublikowano w 2015 roku – przyp. red.] sądzę, nie są odkryte. Nie czytałam Miecia. I to jest mój grzech."
To musi być trudna sytuacja dla każdego autora, który dobrze pisze (Piotrowski wcześniej studiował w Wyższej Szkole Dziennikarstwa, potem skończył ASP), ale nie może zdobyć dużego grona czytelników. Mam wrażenie, że on wyprzedzał ówczesne czasy.
To nie jest książka dla wszystkich. Nie każdy znajdzie w sobie cierpliwość na przeczytanie 600 stron powieści.
Ale ta książka ma w sobie "coś", ma swój styl. Trzeba jej po prostu spróbować i zobaczyć, czy nam przypadnie do gustu, czy nie.
Skoro ta powieść zrobiła takie dobre wrażenie na Wicie Szostaku, to może warto po nią sięgnąć.
Cyt.: (1); (2) - źródło:
https://culture.pl/pl/artykul/odkrywca-czwartego-wymiaru-psychologii-mieczyslaw-piotrowski