Sandra Robins znów to zrobiła! Nie dość, że tyle czasu kazała nam czekać na kolejną część „Miłości na sprzedaż”, to teraz gdy już ją dostałam, to znowu chce więcej!
Pamiętacie bohaterów jedynki? Borysa i Sarah? To tym razem poznajemy historię Amy, która jest najlepszą przyjaciółką naszej ukochanej Sary. Poznały się pracując razem w Rezydencji jako tancerki i panie do towarzystwa (ładnie mówiąc ;) ), a teraz jedna z nich szykuje się do ślubu, a druga będzie próbowała rzucić dotychczasowe zajęcie i zająć się czymś, co zawsze chciała robić. Czy uda jej się rozpocząć nowy etap w życiu? Czy tak łatwo da się rzucić coś, co przynosiło dość spory zastrzyk gotówki i zacząć żyć „normalnie”?
Już od samego początku poznajemy naszą główną bohaterkę i to, z czym musi czasami zmagać się w swojej pracy. Powiem szczerze, że ja sama byłam przerażona i nie umiem sobie tego wyobrazić. I jakkolwiek by człowiek seks lubił, to takie coś?....nie, nie, nie! Dlatego też, nie dziwie się, że dziewczyna chciała zmian i podziwiam ją za odwagę, bo nie każdy byłby zdolny zrezygnować z tak dochodowej pracy, nie mając żadnej pomocy od rodziny, która de facto jest tylko na papierze. No może oprócz siostry, ale ta z kolei ma swoje życie i studia, na które pieniądze przesyła również Amy. Trudna sprawa, prawda? Ale gdy na horyzoncie pojawia się przystojny i sławny hokeista ( o czym z początku nasza główna bohaterka nie wie ), sprawa już nie wydaje się, aż tak beznadziejna ;)
Historia sama w sobie wciąga już od pierwszych stron. Jak pojawia się postać Lucasa, zaczyna robić się jeszcze ciekawiej. Ale nie myślcie czasem, że ta historia będzie prosta. Autorka skutecznie wyprowadza nas momentami w pole różnymi zwrotami akcji, przez co ani na chwile czytelnik nie będzie czuł się znudzony. Wręcz przeciwnie, każde wydarzenie, które przyspiesza przepływ krwi w żyłach, spowoduje, że nie będziecie chcieli odłożyć tej książki, bez uprzedniego poznania dalszych wydarzeń. Wow! Ile ja się przy tej książce naprzeklinałam! Już na samym wstępie, zachowanie Lucasa mnie mocno zirytowało i to było takie : „Ale że jak? Tak po prostu? Co za douchebag!” Ale to tylko takie początkowe niesnaski ;)
Każdy z bohaterów ma swoją przeszłość i radzi sobie z tym na swój sposób. Niestety przez to mają problemy z zaufaniem i otworzeniem się na nowe osoby i relacje. Ona na siłę ubiera się skromnie, zakłada okulary, byleby tylko nie wyglądać seksownie, bo nie chce być kojarzona ze swoim poprzednim zawodem. A on z kolei czuje się winny pewnych wydarzeń, które miały miejsce podczas jednego z meczów i nie chce o tym mówić – wiecie, takie samobiczowanie się. Czy można stworzyć w takim przypadku jakikolwiek związek? A nawet jeśli, czy będzie on usłany różami? Od razu Wam mówię, że nie, a to co autorka dla nas stworzyła nieraz mnie zaskoczyło, zszokowało, a nawet i zdenerwowało.
„Miłość należy się każdemu. Nawet gdy uważasz, że na nią nie zasługujesz.” – uwielbiam ten cytat z okładki i uważam, że jest idealny jeśli chodzi o tę historię! Do tego lekkie pióro autorki, powoduje, że historię chłonie się całą sobą. A na koniec pozostawia niedosyt! Ja chce więcej. Droga autorko po proszę już o trzecią część ;)