Ile razy w życiu słyszy się, że dziecko jest podobne do swojego rodzica? Albo że wygląda identycznie jak praprababka ze strony ojca? Wydaje mi się, że jest to rodzaj zdań, które są już wpisane w wymianę uprzejmości i w dodatku najczęściej są jeszcze prawdziwymi stwierdzeniami. W końcu naprawdę wydaje się szokujące, że po iluś pokoleniach nagle pojawia się ktoś identycznie wyglądający. Choć już sam fakt, że dziecko jest czasami kopią któregoś z rodziców wywołuje niesamowitą fascynację. No przyznajcie sami – też Wam się to zdarza, prawda?
Odpowiadają za to oczywiście nasze geny, które odkąd pojawił się Mendel i jego sławetny groch, intrygują wybitnych naukowców, ale i również ludzi niezajmujących się na co dzień rozbudowaną nauką. A nasz wygląd jest tylko czubkiem lodowej góry. Geny odpowiadają za o wiele więcej niezwykłych aspektów i nie są tylko zabawką do oglądania. Być może są odpowiedzią na naszą przyszłość i choroby, z którymi mimo olbrzymiego postępu medycyny nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Nie można też zapomnieć o przeszłości. Ile zagadek ukrytych przez historię będziemy mogli poznać, kiedy już całkowicie zrozumiemy genetykę? Ile już w tej chwili rozpoznaliśmy? To jest tylko kilka pytań, które kotłują się po mojej głowie, a jest ich niezliczona liczba.
Poza wiedzą wyniesioną ze szkoły nie mogę się pochwalić informacjami dotyczącymi genetyki. Zawsze wydawała mi się fascynującą i pełna tych mitycznych tajemnic, które pewnego pięknego dnia zostaną rozwiązane. Lecz na własną rękę nie pogłębiałam wiedzy i nie poznawałam niuansów dotyczących genów. Tym razem postanowiłam to zmienić i zapoznać się z książką Pani Profesor Ewy Bartnik – "Co kryje się w naszych genach?". Czy teraz jestem już znawcą? Na pewno nie, ale wiem trochę więcej i to się dla mnie liczy.
Zostałam na początku oczarowana językiem, jaki używa pisarka. Genetyka jest jednak działem biologii, co często niesie ze sobą wiele nowych nazw i niezrozumiałych opisów. W tym przypadku tak nie było, ponieważ autorka używała lekkiego i przystępnego słownictwa. Gdy czytałam, miałam wrażenie, że wieczorem przy kolacji ktoś opowiada mi anegdotki ze swojej pracy biologa. Stara się mnie zafascynować, więc jest wiele ciekawostek, ale też przekazać ważną wiedzę, dzięki której lepiej zrozumiem prawa natury. To uczucie opowieści jest potęgowane poprzez bezpośrednie zwroty do czytelnika. To nie są informacje rzucone w przestrzeń, ale skierowane do konkretnej osoby – tej, która właśnie wzrokiem przemyka przez zdania.
Sama treść książki zaskakuje różnorodnością. Jest to stosunkowo krótka pozycja, którą w sumie przeczytałam na jeden raz i w ogóle się nie znudziłam, ponieważ tematów poruszanych przez pisarkę jest naprawdę wiele i stanowczo są od siebie odmienne. Widać, że książka ma również na celu ukazanie, jak genetyka jest szeroką dziedziną, która pod wieloma względami niesie ze sobą zmiany. Po samym przeczytaniu mam wrażenie, że gen jest nieodłączną częścią nas. Oczywiście mam na myśli coś więcej niż nasz organizm.
Dużą zaletą tej lektury jest wyjście od podstaw. Pani Profesor nie zakłada z góry, że wszyscy doskonale wiedzą, czym jest DNA i jak jest zbudowana komórka. Podkreśla, że osoby w wieku średnim, czy starsze mogą nie posiadać takiej wiedzy ze szkoły, gdyż po prostu części przełomowych odkryć jeszcze wtedy nie dokonano. Zresztą wszyscy wiemy, jak to jest. Nauka w szkole niekoniecznie zapewnia pamięć o danych rzeczach do końca życia. Dlatego cieszę się, że niektóre rzeczy powtórzyłam sobie, a następnie w sposób płynny mogłam przejść do tematów trudniejszych i bardziej kontrowersyjnych. Tym bardziej że całość harmonijnie stopniuje wiedzę, ale żeby nie zanudzić czytelnika pojawiają się tematy konieczne w kontekście genetyki, ale też takie, które po prostu cieszą się ogólnym zaintrygowaniem i różnymi teoriami spiskowymi.
Czy książka spełnia też mój standardowy wymóg rzetelności treści? Właśnie nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno sam stopień naukowy autorki dużo mówi i chcę wierzyć, że jest to symbol najlepszej jakości. Tylko mam duże zastrzeżenie, ponieważ Ewa Bartnik wyraża wiele subiektywnych opinii. Nie uważam, żeby było to coś złego i z początku byłam wręcz zachwycona. Wiedziałam, które zdania są jej opinią, więc zdawałam sobie sprawę, że ma to właśnie subiektywne zabarwienie. Lecz przyszedł moment, gdy poczułam się tym za bardzo przytłoczona. To było zbyt nachalne i miejscami nieuzasadnione. Chciałam powiedzieć, że jasne, rozumiem, masz własne zdanie i chcesz do niego przekonać innych ludzi, ale gdzie są konkretne argumenty i czemu aż tak bardzo na siłę. Wiedza obroni się sama, a jeśli tego nie zrobi, to po prostu ten człowiek nie jest na nią jeszcze gotowy. Tak ja to odbieram. Oczywiście jest też bibliografia, która może być uzasadnieniem. Lecz tak jak wspominałam na początku – nie ma specjalistycznej wiedzy, więc nie jestem w stanie umiejscowić podanych pozycji z bibliografii. Pewnie z czasem do sprawdzę.
"Co kryje się w naszych genach?" to pozycja na pewno godna uwagi i przeanalizowania. Spędziłam z nią naprawdę kilka intrygujących godzin i mam ochotę dalej pogłębiać swoją wiedzę w tym temacie. Lecz chcę podkreślić, że to książka dla laików, którzy dopiero planują zdobyć więcej informacji. Myślę, że specjaliści w tej dziedzinie nie znajdą w niej nic nowego. Niemniej polecam, by sprawdzić, jak samemu odbierze się ją.