Australia - kraj wymarzonej podróży. Zawsze chciałam tam pojechać. Może to przez książki A. Szklarskiego, gdzie podziwiałam Sally Allan, przyjaciółkę Tomka Wilmowskiego, którą poznał w buszu, może przez filmy i piosenkarzy, a może przez Marka Niedźwieckiego, redaktora Radia 357, który tak pięknie ją opisuje i fotografuje na swoim blogu czy w książkach. Moja wiedza o tym kraju jest tak naprawdę z „drugiej ręki”, bo też opowieści Polaków, którzy na statku Batory wyjeżdżali z kraju i po wielu perypetiach osiedlali się w Australii (tu zachęcam do odwiedzenia Muzeum Emigracji w Gdyni), były dla mnie źródłem informacji jak tam jest. W większości są to pozytywne relacje, choć o trudach życia w tym kraju, jego historii też słyszałam niemało. I do dziś, na każdą wzmiankę o Australii, od razu jestem pierwsza, aby jej wysłuchać.
Najpierw zwróciłam uwagę na okładkę, tajemniczą i nawet ciepłą w porównaniu do tych krzyczących i kolorowych jakie przewijały mi się przy wyborze książki. Przypominała mi tę ulotną chwilę, kiedy kończy się dzień a zaczyna noc. Intrygujący tytuł w połączeniu z "wieczorną" okładką i jeszcze informacją, że są to opowiadania jednego z najwybitniejszych pisarzy Australii, przekonały mnie, że to książka dla mnie.
14 opowiadań na 204 stronach, a w nich ukazane ludzkie losy. Z jednej strony heroiczna walka o byt, o każdy kolejny dzień, gdzie troska goni troskę a z drugiej zagubienie, samotność, pogodzenie się ze swoim losem.
Jestem fanką dobrych tytułów i tu miałam cały wachlarz, jeden ciekawszy od drugiego. Początek książki trudny. Nie od razu polubiłam język autora, ale tłumaczyłam sobie, że to przecież dawna mowa, taki styl, może tłumaczenie. Z czasem przywykłam i z kolejnym opowiadaniem oswajałam słowa i czytało mi się coraz lepiej. Każda historia z jakimś przesłaniem, nie takim wprost, na tacy, tym bardziej, że Lawson ucina niektóre w pół zdania, tak jakby zabrakło mu atramentu na dokończenie. Myślę jednak, że to celowe i każdy sam musi znaleźć puentę i postawić kropkę nad "i".
Pisarz realistycznie opisuje życie najbiedniejszych mieszkańców, walczących o każdy kolejny dzień, pogodzonych ze swoją sytuacją, gdzie najczęstszym pocieszycielem stawał się alkohol, który pomagał zapomnieć, znieczulić się choć na chwilę i uchwycić namiastkę radości. Pocieszeniem trudnej codzienności, były też inne drobne rzeczy, jak choćby taka gazeta. Stawała się furtką do dobrego życia, bo wystarczyło przeczytać w niej o lepszym świecie, aby się w marzeniach do niego przenieść (opowiadanie '" Żona poganiacza").
Szczególnie wybrzmiewa w opowiadaniach rola kobiet, ich ciężka praca, niezłomność, poświęcenie. Można by tu przytoczyć słowa o naszej „kobiecie pracującej, która żadnej pracy się nie boi”, czy „kobiecie do tańca i różańca”, bo takie są w większości kobiety u Lawsona. Tylko tu nie ma radosnego tonu, bo kobieta utyrana od świtu do nocy, bierze na siebie „ogarnianie” wszystkiego i wszystkich. Narzeka na swój los, marudzi i jest ciągle niezadowolona, tylko jaka ma być, gdy świat wali się jej na głowę a i tak musi myśleć za wszystkich. Tu zacierają się granice między pracą męską a kobiecą, nie ma "przepuszczania w drzwiach" czy "noszenia za kobietę ciężarów". Praca wyrównuje płcie, choć jak mąż znika, bo może, to na kobiecie spoczywa obowiązek dbania o dzieci i cały dobytek.
Nie brak w opowiadaniach Lawsona poczucia humoru i specyficznego dowcipu, co w zestawieniu z ubóstwem i życiem bez perspektyw, daje obraz przedziwnych kontrastów. Przypomina mi się tu nowela "Nasza szkapa" Marii Konopnickiej, gdzie tak wyraźnie widać te kontrasty - łapanie radosnych iskierek w najskrajniejszej biedzie i przeciwnościach losu.
Nieporadność i naiwność ludzką widzimy w opowiadaniu "Smutna historia sprzątaczki", skąd zaczerpnęłam słowa na tytuł tej recenzji. Zatrzymało mnie w tym opowiadaniu wiele zdań, jak choćby to: "Poprosił ją również, żeby postawiła się na jego miejscu, czego nie mogła zrobić, nie będąc bardziej rozsądną niż kobiety jej pokroju w takich sytuacjach. [...] Odpuściła, bo nie miała innego wyjścia...".
"Związek grzebie swoich zmarłych" - tu spodobało mi się najbardziej to o czym autor nie napisał. Bardzo to oryginalne i chyba najciekawsze. Pomyślałam nawet, jaki to świetny pomysł na książkę, w której przeczytałabym o czym autor by nie napisał.
Czytając opowiadania o życiu pionierów Australii z początków XX wieku, przypomniały mi się słowa Autora Nieznanego. i jego książka "Nawiść" o początkach chrześcijaństwa w Polsce, gdzie jak autor mówi, wcale nie było z tym tak gładko jak czytamy w książkach Elżbiety Cherezińskiej, a o czym nie zdajemy sobie sprawy. Podobnie losy Irlandczyków, którzy również i w Australii zostawili swój ślad, o czym też można przeczytać na łamach książki Lawsona. Z biletem w jedną stronę zasiedlali odległe krainy, podobnie jak zesłańcy z Polski, bo i taki wątek mamy w opowiadaniu „Bohater z Redclay”.
W tym samym opowiadaniu otrzymałam odpowiedź na nurtującą mnie od samego początku myśl - dlaczego Lawson postawił się w roli ostatniego strażnika prawdy, pisząc tak realistycznie, bez żadnych ozdobników, o skrajnej biedzie i niezaradności ludzi na wsi i w małych miasteczkach oraz o panujących tam zwyczajach. „Myślę, że pewnego dnia pojawi się australijski pisarz, który będzie przypominał krytykom i czytelnikom Dickensa, Carlyle’a i Thackeraya razem wziętych, i odda sprawiedliwość tym naszym zwyczajom w małych miasteczkach Demokratycznej Australii”.
Opisane historie, są pełne brudu, potu, granicznej biedy, która aż boli, ale jednocześnie bije z nich czysta prawda, na miarę polskiego pozytywizmu, gdzie i Maria Konopmnicka i Aleksander Świętochowski pisali o prostych ludziach pracy, borykających się z przeciwnościami losu, gdzie za każdym razem, kiedy wydawało się, że gorzej już być nie może, niestety było. Ale żyli i trwali i "rozbudowywali" ten kraj do przodu każdego dnia.
AleBabka AleBabka
PS Serdecznie dziękuję wszystkim za pisane rozmowy o książce, bo dzięki temu jeszcze bardziej wnikliwie ją przeczytałam. „Różnić się można tak pięknie tak” 😊
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl., za co serdecznie dziękuję.
Henry Lawson „Związek grzebie swoich zmarłych” Wybór opowiadań – [Wydawnictwo Glowbook]