Miasteczko kłamców recenzja

MIASTECZKO KŁAMCÓW to świetny thriller, który czyta się z w napięciu do ostatnich stron. Autorka świetnie skonstruowała intrygę, zbudowała sieć kłamstw, w której sami bohaterowie zaczęli się plątać. 

Nicolette wraca do domu po 10 latach. Kobieta wyjechała z Cooley Ridge, po tym jak jej najlepsza przyjaciółka zaginęła. Wystarczyło, że dostała list: "Muszę z tobą porozmawiać. Ta dziewczyna. Widziałem tę dziewczynę". Zaraz po przyjeździe Nicolette, znika kolejna kobieta. Demony z przeszłości wracają. Sprawy wydają się ze sobą powiązane. Śledztwo wykaże, że nikt nie jest bez zarzutu, każdy coś ukrywa. 

Książka bierze w posiadanie myśli, siejąc ziarno niepewności. Kłócimy się ze sobą w duchu, oskarżając bohaterów. Pisarka pozwala nam zrozumieć tę historię od początku, nie zostawiając pytań bez odpowiedzi.  Niestety nie przypadło mi do gustu przedstawienie całej historii wstecz. Poznajemy myśli tylko i wyłącznie Nicolette, nie dopuszczając do siebie perspektywy innych osób. Uważam, że gdyby fabuła była ukazana oczami innych, to czytelnikowi do całej reszty można byłoby podejść bardziej empatycznie. 

 Mimo wszystko uważam, że MIASTECZKO KŁAMCÓW to thriller, który nie jednego może zaskoczyć, nabuzowany akcją, z poprzeplatanymi wspomnieniami bohaterki o misternej przeszłości. 

 "Ludzie są jak ruskie matrioszki - na zewnątrz widać tylko najnowszą wersję, a wszystkie pozostałe nadal żyją w środku, nie zmienione, tyle że już poza zasięgiem wzroku."