„Krzywda” to drugi tom cyklu z aspirantem Przeworskim w roli detektywa autorstwa Marka Stelara, architekta, miłośnika kryminałów i horrorów, a także polskiego morza.
W Nowym Warpnie zostaje zamordowana emerytowana nauczycielka – Regina Remus, która nie miała łatwego życia w miasteczku. Niedawno jej jedyny syn popełnił samobójstwo, a ona sama postrzegana przez mieszkańców jako wyniosła, nie była lubiana, przez co ostatecznie została sama. Ktoś zabija kobietę w jej własnym domu, a na podłodze zostawia zrobiony krwią napis – imię i nazwisko szanowanego przedsiębiorcy Georga Kustlera. Kustler twierdzi, że nie jest winny śmierci kobiety, mimo że wszystkie dowody wskazują na niego. I chociaż sprawa zabójstwa wydaje się rozwiązana, Przeworski drąży coraz głębiej, aż dociera do odległej przeszłości. Aspirant znajduje w rzeczach kobiety zdjęcie załogi posterunku MO z 1946 roku, z twarzą pośrodku wydziobaną ostrym narzędziem. Wie, że sprawa zabójstwa kobiety nie jest tak prosta na jaką wygląda i nie spocznie, dopóki nie dowie się prawdy.
Aspirant Przeworski zostaje odwołany z zesłania i może wracać do służby w Szczecinie. Ale on ani myśli tego robić. Zadomowił się w Nowym Warpnie, dobrze mu tu, chociaż jego życie na tym odludziu do najspokojniejszych nie należy. Jednak podoba mu się okolica i jedna z mieszkanek – Natalia, z którą zacieśnia coraz mocniejsze więzi. Tym razem Przeworski rozwiązuje sprawę zabójstwa emerytowanej nauczycielki, która w tajemniczy sposób łączy się z wydarzeniami z dalekiej przeszłości. Tuż przed śmiercią kobieta odwiedza niektórych mieszkańców, aby ich przeprosić. Aspirantowi sugeruje, że obawia się o swoje życie, że coś z jej przeszłości jej zagraża. Wkrótce potem ginie. „Krzywda” to interesujący kryminał i ciekawie skonstruowany. Przeszłość miesza się tu z teraźniejszością, zagadka kryminalna intryguje, a tajemnicze zdarzenia sięgające czasów II wojny światowej dosłownie nie pozwalają się od książki oderwać. Sprawa zabójstwa Reginy Remus wydaje się prosta. Zabójca właściwie został wprost wskazany przez poszkodowaną. Okazuje się, że to ona napisała jego imię i nazwisko własną krwią. Niby wszystko się zgadza. Kustler trafia do aresztu, sprawa rozwiązana. Ale coś tu się nie zgadza. I nie tylko fakt, że zabójca nie przyznaje się do winy, bo mało który zabójca sam z siebie się do niej przyznaje. Już sam napis budzi wątpliwości, bo jak niby ofiara miała go wykonać konając i to tak starannym pismem? I skąd u niej w domu zdjęcie załogi z posterunku MO z 1946 roku? Jaki ma związek z morderstwem? Czy ofiara i Kustler się znali? Kim był ojciec syna ofiary, którego personalia od zawsze trzymała w tajemnicy? Czy szczątki więźniów obozu koncentracyjnego odnalezione na cmentarzu mają jakiś związek z tą sprawą? Jak na tak prostą sprawę jest tych wątpliwości trochę za dużo. Przeworski zdaje sobie z tego sprawę, dlatego niezależnie od poleceń przełożonych, kontynuuje śledztwo na własną rękę. Co uda mu się odkryć, sprawdzicie w powieści.
Książka bardzo wciąga i trzyma w napięciu do samego końca, dopóki nie dowiemy się, kto i z jakiego powodu zabił Reginę Remus. Sprawa jest skomplikowana, chociaż na taką na początku nie wygląda, dlatego razem z aspirantem próbujemy dociec prawdy. Plus dla książki jest taki, że tej prawdy nie jest łatwo się domyślić, tym bardziej, że intryga kryminalna jest skonstruowana bardzo dobrze, autor podsuwa mylące tropy, dlatego dopiero pod sam koniec odkrywamy, o co chodziło. Powieść rozpoczyna się mocnym akcentem i nie jest to śmierć nauczycielki. Na samym początku cofamy się do 1946 roku i czytamy o masakrze na posterunku MO, podczas której giną wszyscy funkcjonariusze. Od razu domyślamy się, że ta sprawa musi mieć związek z późniejszym zabójstwem. Jednak nie wiadomo, kto i dlatego zabił całą załogę. Później jeszcze wiele razy wracamy do przeszłych zdarzeń, często nie tak odległych jak te tuż po wojnie, ale do tych z młodości Reginy w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Dzięki temu nie tylko poznajemy tę kobietę i jej życie znacznie lepiej, ale odkrywamy tajemnice z czasów II wojny światowej, które miały wpływ na losy jej rodziny. Ponieważ akcja powieści rozgrywa się w trzech wymiarach czasowych, elementy układanki, które składają się na wyjaśnienie śmierci Reginy Remus wskakują na swoje miejsce stopniowo, co sprawia, że lektura jest niezwykle absorbująca. „Krzywda” to doskonały kryminał, w którym wszystko trzyma się kupy. To naprawdę dobrze przemyślana, szczegółowa opowieść, w której odległa historia odgrywa dużą rolę. I chociaż całość zgrywa się świetnie, to właśnie historyczne tło tej opowieści robi największe wrażenie. Zbrodnie wojenne, obozy koncentracyjne, UB, SB, powojenne stosunki niemiecko-polskie, okropieństwa czasów wojny, ale też tych tuż po niej. Różnorodność wątków w powieści zachwyca, chociaż nadal wątek kryminalny wiedzie tu prym, jak zresztą być powinno. Autor nie zapomniał też o wątku romantycznym. Relacja Przeworskiego i Natalii rozwija się i można powiedzieć, że ich związek wchodzi w nowy etap. Dużą rolę pełnią w powieści emocje, szczególnie dużo jest ich w związku z jej historyczną częścią. Ale też bohaterowie, wyraziści, nieprzerysowani, intrygujący. Tacy, których chce się poznawać. Tempo akcji jest wyrównane, odpowiednie do toczących się wydarzeń. A zakończenie zaskakuje. I to mocno.
„Krzywda” to powieść o tym, że każda krzywda domaga się wyrównania i prędzej czy później karma wróci, a prawda wyjdzie na jaw. Bo prawda należy się każdemu, choćby była nie wiadomo jak straszna, a sprawcy muszą za wyrządzone krzywdy zapłacić. To powieść również o błędach popełnionych przez przodków, które mszczą się na następnych pokoleniach i o odpowiedzialności za winy, własne i te wyrządzone przez przodków. Powieść doskonale skrojona, trzymająca w napięciu, w której prawda historyczna przygniata, a fikcja literacka wciąga jak tornado. Polecam!
We współpracy z wydawnictwem Filia.