„Każdy człowiek tworzy obraz swojego życia z takich krótkich, kolorowych chwil... Składa je w jakąś całość... Tylko od niego zależy, jaki będzie ostateczny kształt!”
Wyobraź sobie taką sytuację: wracasz do domu po nieudanej randce, wcześniej również nieudanej wizycie u matki, jest ponury, deszczowy, listopadowy dzień. Jednak to nie psuje Ci humoru. Jesteś mądra i zadowolona z życia jakie masz. Wracasz do domu, gdzie zaparzysz sobie herbatę, zjesz coś słodkiego i usiądziesz z dobrą książką. Twój idealny wieczór, którego już nie możesz się doczekać. W jednej ręce trzymasz torebkę z pączkami, drugą szukasz klucza do drzwi i … widzisz małego, samotnego, pewnie przemarzniętego chłopca, który wpatruje się w twoje pączki. I nagle wiesz, że nie możesz go tak tutaj zostawić…
I w takiej sytuacji znalazła się główna bohaterka – Marta.
Dawno nie czytałam tak świetnej i ciepłej książki obyczajowej jak „ Kolorowe szkiełka”. Historia opowiedziana w tej książce jest prosta, ale bardzo życiowa, bo o trudnych decyzjach i ich konsekwencjach. Powieść jest bogata w wątki, jednak nie powodują one żadnych zawrotów głowy i nie nudzą. Mimo, że cała książka jest lekka to Mirosława Kareta porusza w niej tematy, z którymi spotykamy się w rzeczywistości. Znajdziemy tutaj uzależnienie od narkotyków i alkoholu, patologię rodzinną, zdradę i nieszczęśliwe życie miłosne, obraz matki zastępczej, problemy mieszkaniowe i zdrowotne i wiele innych trudnych i niekiedy bolesnych sytuacji.
Sam styl autorki jest niezwykle przyjemny i bardzo ciepły. Książka napisana prostym językiem niesamowicie wciąga i nie sposób jej odłożyć, chociaż nie ma w niej zapierających dech zwrotów akcji. Wzbudza w czytelniku wiele emocji- od smutku i irytacji po radość i szczęście. Autorka w umiejętny sposób oddaje różnorodność postaci w dialogach i w sposobie zachowania. Niektóre postacie są irytujące, wtrącają się w nie swoje sprawy, inni natomiast mają ogromne serce i szukają szczęścia. Ale z przyjemnością śledzi się ich losy i trzyma się kciuki za wszystkich.
Marta, główna bohaterka, jest bardzo silna, odważna i zdeterminowana. Mało kiedy udaje mi się trafić na takie bohaterki, które kosztem swojego życia postanawiają uczynić czyjeś lepsze. Marta dla małego Adriana jest gotowa uczynić wiele i walczy o niego niczym lwica. Jedna decyzja zmieniła jej życie i może wydawała się nieco pochopna i szalona, to jednak czasami warto postawić wszystko na jedną kartę.
Książka bardzo mądra, pokazująca ile wokół nas może się dziać, ale na ile z tego właśnie nie zwracamy uwagi. Pokazuje jak jedna decyzja, może zmienić nasze życie i uczynić je kolorowym. Zakończenie jest happy endem, ale bardzo zaskakującym i troszeczkę niełatwym, ale takie jest obowiązujące prawo. I na koniec wspomnę o żartach o babie u lekarza, które rozładowywały czasami napiętą atmosferę i bardzo mnie rozśmieszyły.
Polecam gorąco! W sam raz na długie wieczory.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl