Recenzja patronacka
Niestandardowa, nietuzinkowa, oryginalna i poza wszelkim schematem. Tak właśnie określiłabym "Układ Ezmodaela". Camille Gale stworzyła historię, która wykracza poza jakiekolwiek wyobrażenia. Jeśli myślisz, że jesteś w stanie przewidzieć co tu się wydarzy, to jesteś w błędzie, bo ta książka zaskakuje w najmniej oczekiwanym momencie.
Śmiertelniczka i demon, dwie istoty, które powinny się trzymać od siebie z daleka, a jednak łączy ich pewien układ i nie tylko. Rodzi się między nimi pewnego rodzaju więź. Tylko czy w ogarniętym chaosem posapokaliptycznym świecie, jest szansa aby ta znajomość przetrwała?
Świat wykreowany przez Autorkę pochłania do tego stopnia, że nie zdajesz sobie sprawy, w którym momencie książka się kończy.
Sienna to odważna, młoda kobieta, która za wszelką cenę stara się przetrwać i dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Jest zdeterminowana w swoim celu, ale też nie boi się pokazać swoich słabości, przez co jest niezwykle autentyczna w odbiorze.
Dodaj do tego przystojnego demona, który swoim sposobem bycia, poczuciem humoru, ale też tym, że potrafi wzbudzić respekt jednocześnie roztapiając serce, i masz parę idealną, której nie da się nie lubić.
Jeśli myślałam, że demon nie może być moim książkowym mężem, to po przeczytaniu "Układu Ezmodaela" zmieniłam zdanie 😉
Absolutnie uwielbiałam przekomarzanie się Eza i Si, ta bezczelność, bezpośredniość naszego demona sprawiała, że nieraz nie dwa uśmiechałam się do siebie. Uwielbiam to jak bardzo nieświadomi byli rodzącej się między nimi kroczek po kroczku więzi i że mogłam ją śledzić.
Jednak poza dwójką głównych bohaterów dużą rolę odgrywają tutaj również postacie poboczne, które nie stanowią nieistotnego dodatku, tła, a właśnie w znacznym stopniu ją uzupełniają, tworząc tym spójną całość.
Autorka bardzo dobrze wszystko wyważyła, a tymsamym sprawiła, że uwaga czytelnika cały czas jest podtrzymywana.
Ta nastrojowość, to pokazanie świata po wybuchu apokalipsy, świata ogarniętego chaosem, budowanie stopniowego napięcia jest naprawdę wciągające, a same opisy były wystarczająco obrazowe i szczegółowe, ale nie przytłaczające. Dzięki temu można doskonale sobie wyobrazić Los Angeles takim jakim był w książce, czyli zrujnowanym, mglistym, w odbarwionych odcieniach i pozbawiony życia. Wierzcie mi, ten klimat mocno działa na wyobraźnię.
Dla mnie to kawał dobrej historii.
Może akcja nie leci na łeb na szyję, może wątek romantyczny nie dominuje, jest raczej subtelnie rozwijającym się wątkiem, jednak fabularnie zgrywa się to wszystko w idealną całość i wszystko tu ma sens.
Bo to nie tylko historia o miłości śmiertelniczki i demona, to przede wszystkim historia o nadzieji na lepsze jutro, i tym że człowiek jest w stanie przetrwać wiele, że nawet najbardziej skomplikowaną sytuację da się naprawić, jeśli tylko się chce.
Mam wielką nadzieję, że ta historia zaskoczy Was pod wieloma względami, tak jak mnie, gdy czytałam ją pierwszy raz. Mam nadzieję że sprawi, iż będziecie ją miło wspominać, stwierdzając, że tak, to naprawdę była nietuzinkowa historia.
Polecam 💜