Maciej Siembieda "Katharsis",
Panie Macieju, chylę czoła, bo ta niezwykle misternie utkana opowieść, intrygująco rozpisana w czasie i umiejscowiona w przestrzeni licznych wydarzeń dziejowych, zwieńczona niespodziewanym wręcz finałem, zapewniła mi, czytelniczce, wybornie spędzony czas.
Tym razem wszystkie drogi poprowadzą bohaterów do Kletna, małej, niepozornej wręcz wsi, ukrytej gdzieś u podnóża gór, w Masywie Śnieżnika, przed oczyma całego świata. Miejsca, w którym przez kilka powojennych lat działała, zarządzana przez Rosjan, tajna kopalnia uranu. Miejsca, które kosztowało zdrowie i życie wielu pracujących tam ludzi. Miejsca, które mogło na zawsze zmienić losy świata. Zanim jednak do tego dojdzie, bohaterowie przemierzą Grecję, Gdynię, Wrocław, a nawet Kair.
"Katharsis" naznaczone jest piętnem greckiej tragedii i polskej kombinacji, nad którymi powiewa wiatr historii, a karty rozdaje bohaterom chichot losu, rzucając ich jednocześnie nie tylko w różne miejsca Polski, ale również Europy, stawiając przed trudnymi wyborami, sytuacjami, wydawałoby się, z których nie ma już wyjścia, wodząc na pokuszenie czy wystawiając na próbę. Uwikłani w życie, nie pozbawieni skazy bohaterowie, niejednokrotnie zostaną postawieni przed koniecznością podejmowana decyzji, od których będzie zależeć ich dalszy los.
Maciej Siembieda posiada szczególny dar wpisywania wydarzeń historii w życie wykreowanych przez siebie bohaterów. Powoduje, że odróżnienie prawdy historycznej od literackiej fikcji staje się niezwykle trudne, bo granica pomiędzy nimi staje się wręcz niewidoczna, zatarta wyobraźnią autora, dając możliwość przeżywania ich z równie dużą intensywnością. Uwielbiam również te wszystkie misternie odtworzone szczegóły, drobnostki, które dodają historii smaku, uroku i szyku, dopełniają obraz akcji, pięknie zdobią jej tło, a przede wszystkim są wyrazem szacunku dla uważnego czytelnika. Podczas lektury miałam ochotę kilkukrotnie zajrzeć na koniec książki do posłowia i sprawdzić, gdzie kończy się historia a zaczyna wyobraźnia autora. Udało mi się jednak, nie pozbawiać siebie przyjemności dotarcia do grande finale, podglądanie mogłoby bowiem zepsuć całą zabawę.
Jak to się stało, że Grek Kostas Tosidos, znalazł się po wojnie w Polsce? Dlaczego "Sacharyna" stał się królem przemytniczej Gdyni? Jaką drogę wybierze Janis, syn Konstantego? I dlaczego "Zulus" stanie się niezwykle istotnym elementem tej tragicznej układanki? Przecinające się ścieżki, splecione losy bohaterów do samego końca trzymają czytelnika w napięciu. A miejsca, w których toczy się akcja? Przepadłam w pochłoniętych wojną krajobrazach gór Grecji, dałam się ponieść dintojrze przemytniczej Gdyni, zelektryzowały mnie tajemnice kopalni uranu w Kletnie, zdumiały sekrety, które zostały głęboko skryte w Kairze. Pod strzechami domów, na zapisanych w szufladach pamiętnikach, w zamkniętych szafach archiwum kryje się mnóstwo kolejnych okruchów historii, które może w przyszłości posłużą do napisania równie porywającej powieści.
Opowieść - majstersztyk. Bohaterowie - z krwi i kości. Intryga - misternie uknuta. Koronkowo splecione prawda i fikcja - palce lizać. Finał - zapierający dech. Czytelniczka - ukontentowana. Wykonanie - Maciej Siembieda! Brawo!