Thrillery i kryminały to coś po co najczęściej decyduje się jednak sięgać. I wybierając je staram się aby one naprawdę sensowne były, wciągały swoją historią i miały choć trochę tego mroku. Co do pozycji „Kasztanowego ludzika” to miałam naprawdę duże oczekiwania. A jak to było z nią naprawdę?
Na przedmieściach Kopenhagi policja dokonuje wstrząsającego odkrycia. Zabito młodą kobietę, a jej zwłoki pozostawiono na placu zabaw. Odcięto jej dłoń, a nad ciałem zawieszono figurkę kasztanowego ludzika. Funkcjonariusze szybko odkrywają, że ślad z nim związany w tajemniczy sposób prowadzi do dziewczynki, która została uznana za zmarłą- chodzi o porwaną rok temu córkę minister spraw społecznych. Do jej zabicia przyznał się pewien mężczyzna.
Niedługo później zamordowana zostaje kolejna kobieta. Jej ciało pozbawione jest tym razem obu dłoni. Pojawia się następny kasztanowy ludzik i jeszcze jeden ślad prowadzący do zaginionej dziewczynki. Wszystko wskazuje na to, że morderca realizuje mroczną misję, która mimo wszystko jeszcze się nie zakończyła. Czy policji uda się złapać mordercę nim zginie kolejna kobieta?
Tak jak napisałam na początku miałam wielkie nadzieję i oczekiwania co do tej książki, a teraz w sumie sama nie wiem co mam o niej sądzić.
"Jeśli znalazłeś kasztanowego ludzika, to znaczy, że już jest za późno..."
Historia przedstawiona nam tutaj niby nie jest zła, ma potencjał oraz w jakimś stopniu zainteresuje czytelnika. No właśnie … w jakimś. Bo dla mnie osobiście trochę nudnawa ona była, niestety.
Opisy, wszelkie opisy miasta, przyrody itp. Po prostu były jak dla mnie zbędne. To właśnie one w dużej mierze przyczyniają się do tego, że historia, która powinna nas zaciekawić po prostu nas nudzi, odrzuca. Było ich za dużo i one były za długie jak dla mnie. Za dużo było także wątków, które tak naprawdę nic w fabułę nie wkładają – a raczej tylko jej przeszkadzają… Chyba na zasadzie wypełnienia jakiejś luki tutaj bardziej ( której ja osobiście nie widziałam).
Sam pomysł na fabułę powieści wcale nie jest zły i, gdyby tylko trochę w niej pozmieniać. Bohaterowie,których autor nam usiłował stworzyć tak naprawdę w sumie to są tacy nijacy, brak tu jakichkolwiek sensownych oraz mocnych charakterów. Nawet morderca nie za bardzo tu współgra z całą otoczką morderstw które stworzył.
Podsumowując:
„Kasztanowy ludzik” to powieść o dużym potencjale, którego autor niestety nie wykorzystał. Przez umiejscowienie tu zbędnych oraz nieciekawych opisów, które chyba tylko miały sprawić iż książka jest obszerna i interesująca, autor sprawił iż dostajemy ciężką, męczącą oraz irytującą powieść. Czytało mi się ją niestety dość opornie a jej fabuła bardzo się dłużyła. Rozdziały w powieści są pokręcone, nic tu nie trzymało się „kupy” ani nie miało sensu. Tak jakby książka nie miała być jako tako powieścią ale nie wiem … scenariuszem filmu? Jeśli tak to nadal kiepskim.
Niestety jak dla mnie nie jest to powieść godna uwagi, a cała otoczka wokół jej niestety jest nieadekwatna do treści którą dostajemy.