Karmazynowa korona recenzja

Karmazynowa korona” to finałowa część serii Siedem Królestw napisanej przez Cinde Williams Chima. Poprzednie części wywarły na mnie wielkie wrażenie i miałam nadzieję, że i tu tak będzie. Czy było?
Książka pisana jest z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego, więc mam wygląd w każdą sytuację. Zwykle rozdziały są „przeplatane”-raz obserwujemy Raisę raz Hana.
Opowieść ukazuje nam rozterki młodej królowej -Raisy, która nie może utrzymać porządku we własnym zamku, a co dopiero zażegnać konflikt między klanami, a czarownikami. Do tego dochodzą sprawy sercowe. Dziewczynę w pełni satysfakcjonuje sekretny romans z Alistrem i małżeństwo, które wyjdzie na korzyść Fels.
Hanson natomiast pragnie normalnego związku z księżniczką. Chłopak zaczyna wchodzić na nieznany sobie grunt polityki. Czy tej dwójce uda się pokonać wszystkie przeciwności losu?
Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Całkowicie można zatopić się w świecie przedstawionym. Uczucia bohaterów przechodzą na nas, co daje niesamowity efekt.
Pomysł jak zwykle oryginalny. Naprawdę niektóre momenty były zaskakujące inne…mniej.
Na szczęście autorka nie skupiły się tylko na relacjami między bohaterami.
Postacie bardzo się zmieniły, wydoroślały. Chyba każdą (nawet negatywną) można polubić.
Ja osobiście byłam oczarowana, chociaż przebieg oblężenie zamku trochę mi się znudził. Niemniej jednak świetnie było znów zatopić się w świecie Raisy i Hana.
Zakończenie było wzruszające, na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego. Szkoda tylko, że nie wiemy, co stało się dalej z bohaterami. Czy Cat i Tancerz mają dzieci? Co z Micach’em? Autorka mogła podpowiedzieć czytelnikom, co stało się z innymi.
Osobiście bardzo polecam i tym starszym i tym młodszym, bo książka przypadnie do gustu każdemu.
9/10