Książki duetu Anders Roslund i Börge Hellström przede wszystkim skłaniają do refleksji na tematy społeczne, często kontrowersyjne. Nie są to wcale kryminały, jak głoszą informacje na okładce. Nic tu nie dzieje się w ustalony sposób, jak przy tradycyjnym rozwiązywaniu kryminalnych zagadek. Każda książka z serii jest jak powolny proces zagłębiania się w meandry naszej psyche. Owszem, odczuwa się często stagnację, jakby zawieszenie akcji na rzecz wynurzeń któregoś z bohaterów. Ale za chwilę pojawia się jakiś energetyczny moment dodający pieprzu opowieści, który podtrzymuje naszą chęć dalszego czytania.
Zasadniczo cała fabuła "Odkupienia" opiera się na przemyśleniach na temat zbrodni i kary, na zasadności wymierzaniu sprawiedliwości poprzez śmierć winnego oraz zaspokojenia poczucia krzywdy poprzez zemstę. Oto jest ten, który dokonał zbrodni, odebrał komuś życie. Jest prawo i ludzie, którzy orzekną,że winny ma ponieść śmierć za dokonany czyn. W tym momencie wszystkim może wydawać się to jedyne logiczne i jakże sprawiedliwe postanowienie. Ale, czym różni się ten, który wydaje śmiertelny wyrok na drugiego człowieka w imię sprawiedliwości od tego, który wcześniej odebrał komuś życie?
Można powiedzieć, iż ta kwestia staje się polemiką miedzy narracją, a tym co sami sądzimy na przedstawiany temat. Myślę, że nawet zwolennik kary śmierci sięgając po tę pozycję może zdecydowanie zmienić swoje nastawienie.
Niestety, charakterystyczną cechą stylu szwedzkiego duetu jest wybitnie suche nacechowanie. Którąkolwiek z książek bym nie wzięła do ręki czuję piasek pod powiekami, a bynajmniej nie jest to spowodowane problemami z oczami. To jak wsiąść do świetnie prezentującego się samochodu, z pokaźną mocą silnika i podczas jazdy odczuwać to specyficzne tarcie, przez co aż zgrzytają zęby. Miałam nieodparte wrażenie, że czytam coś na pograniczu powieści, w dużej mierze psychologicznej, a sprawozdania z zajścia. Na pewno przez ten niebagatelny wyróżnik ich proza będzie łatwo rozpoznawana nawet bez umieszczenia nazwisk na okładce. A jednak jest to ten element, który na dłuższą metę potrafi wymęczyć, co przy proponowanej przez nich ilości stron nie jest bez wpływu na ocenę książki. Z drugiej strony niemal wszystko, każdy szczegół jest tu dopieszczony, a przede wszystkim bardzo dobrze nakreślona sylwetka głównego bohatera, którą odkrywamy stopniowo. Dlatego cały cykl można uznać za dobry, rzeczowo przedstawiający ważną problematykę, a jednak niekoniecznie budzący zachwyt nawet czytelnika gustującego w skandynawskiej sensacji. Autorzy nie ustrzegli się, bodaj w ani jednej książce, od wypakowania powieści po brzegi, czasem informacjami zbędnymi w oku zdarzeń oraz niepotrzebnie rozciągając przemyślenia bohaterów, a w konsekwencji fabułę. O ile ich tematyka przemawia do wyobraźni czytelnika to już forma wywodów nie budzi zachwytu.