Fantastyczną twórczość Trudi Canavan jest bardzo łatwo znaleźć spośród wszystkich innych mniej znanym lub bardziej robaczków gromadzących się na półkach księgarni. To co tak bardzo przyciąga oczy do dzieła autorki, że aż chce się krzyczeć "To jej, to jej", to zdecydowanie okładki książek. Mimo to, że zawartość każdego dzieła jest inna i równie oryginalna co wszystkie inne książki fantasy razem wzięte, to nie można tego samego powiedzieć o okładkach książek. Niestety w polskich wydaniach książki pani Trudi Cvaanan przedstawiane są w jednym i tym samym motywie, czyli zakapturzonej postaci na całej pierwszej stronie okładki. A szkoda, bo to właśnie okładka jest tym, co na pierwszy rzut oka przyciąga potencjalnego czytelnika do sięgnięcia po arcydzieło. Gdyby zamiast barwnych postaci książek na białych kartkach umieścić jedynie tytuł, zapadłby mały chaos w księgarniach, a wielbiciele poszczególnych gatunków, raczej nigdy by nie byli w stanie znaleźć czegoś dla siebie, szczególnie teraz kiedy analfabetyzm po prostu się szerzy i mnoży jak tylko może. W innych krajach, gdzie dzieła tej wspaniałej autorki również znalazły wielkie uznanie, okładki książek aż barwne są od kolorów i ukazywanej akcji, u nas niestety projektanci tego co najważniejsze, nie spisują się aż tak dobrze. Dotychczas mieliśmy okazję poznać Trudi Cvaanan ze strony jej twórczości w której dominowała magia, magowie, ich uczennice i świat powstały od podstaw. "Era Pięciorga", nie zmienia wiele w twórczości tej pisarki, ale bez wątpienia jest czymś nowym i innym co mieliśmy okazję oglądać dotychczas. Teraz autorka powieści postanowiła zrezygnować ze świata Czarnego Maga, którego książek już nieco wyszło i dać swoim wielbicielom nową kroplę wody. Świat "Kapłanki w bieli", oczywiście jest powstały od początku, tak jak wszystkie jej fantastyczne dzieła, jednak teraz mamy do czynienia z twórczością podobną do książek Licia Troisi, a mam tu na myśli tworzenia nowych ras, nie tylko ludzi. W świecie "Czarnego Maga", Trudi Cvaanan pokazała nam już, że potrafi operować nazwami i tworzyć nietypowe, trujące pająki, imiona, czy inne stworzenia, tak samo jak miejsca, jednak jej bohaterami byli tylko i wyłącznie ludzie, teraz jest inaczej. Świat "Ery Pięciorga" ukazuje istoty nad ziemne, które są w połowie ptakami w połowie ludźmi, co trochę nawiązuje do mitologi, po mimo to spotkamy się również z istotami wodnymi, ale nie syrenami, mowa tu o bardziej ludzkich stworzeniach, no i bogami o których wcześniej nigdy nie było mowy. Jeżeli chodzi o resztę to "Kapłanka w bieli", bardzo przypomina fabułę "Gildii Magów", czyli zwykła dziewczyna dostaje niesamowitą szansę na wybicie się, ale oczywiście wszystko niszczy nadchodząca wojna. Dominująca destrukcja, nienawidzący się ludzi, nie uległa zmianie. Mimo wszystko jednak tym razem autorka pozostawia nam smaczek tajemnicy, która nie ujawni się jeszcze w tym tomie. Tak samo jak dotychczas pisarka wykorzystała jedną książkę do opowiedzenia kilku historii, wiążących się z sobą postaci, nie gubiąc się przy tym. Powieść czyta się bardzo szybko, a postacie są nieco podobne do "Trylogii Czarnego Maga", a przynajmniej na tyle, aby zaspokoić tęsknotę i przywrócić wspomnienia minionych już książek. Cóż, na koniec nie można powiedzieć, aby "Era Pięciorga", spodobała się wszystkim tak jak ukochana "Trylogia Czarnego Maga". Ten rodzaj nowych książek autorki jest typowym fantasy z rozległym światem, w którym niektórzy mogą się pogubić i nieco zniechęcić. Książkę jednak warto przeczytać.