Na samym początku dzieje się niewiele. Ellie opowiada jak to została wybrana do spisania tego, co im się przytrafiło. Historia jest więc opowiedziana z jej perspektywy i ma tylko jeden wątek. Próbuje to odwlec, można powiedzieć, że pisze o niczym. Choć niektórym może się to wydawać denerwujące, dla mnie takie nie było. Dzięki temu w pewnym stopniu się z nią utożsamiłam, wydaje mi się, że też pisałabym w taki sposób.
Później zapoznaje nas ze swoją osobą i innymi bohaterami. Ich historia zaczęła się od wycieczki w góry, której celem była wyprawa do Piekła. Tam beztrosko spędzają czas, ale ostatecznie muszą wrócić do domu. Ellie ma jakieś dziwne przeczucia, a wcześniejszy przelot samolotów tylko je potęguje. Co zastali po powrocie? Opustoszałe miasto. Wszystko wyglądało tak, jakby mieszkańcy wyszli z domu na festyn z przeświadczeniem, że wkrótce do nich wrócą. Ale przecież festyn skończył się już dawno. To nie koniec - nie ma prądu, a w radiu nie odnajdują żadnej stacji. O co tu chodzi?
"Nie, piekło nie ma nic wspólnego z miejscem - piekło wiąże się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem."
Od tej chwili bohaterowie bardzo się zmieniają. Na początku jest więcej akcji, a jakiś czas później na główny plan wychodzą uczucia bohaterów i przemyślenia Ellie na różne tematy, m.in. nowej rzeczywistości oraz pojęcia dobra i zła. Nie jest to jednak niepotrzebne rozwlekanie się nad wszystkimi sprawami, które przychodzą jej do głowy. Muszę przyznać, że na początku odnosiłam się do tej książki dość obojętnie, a moje nastawienie zmieniło się, gdy mogłam bliżej poznać bohaterów.
Wcześniej nie czytałam wiele na temat tej książki i wydawało mi się, że powód zniknięcia będzie, hm... jakiś magiczny. Nic więc dziwnego, że gdy przeczytałam co się stało, byłam zaskoczona. Było to niespodziewane, ale ciekawe. Podejrzewam jednak, że większość z was już słyszała o tej książce i nie będzie to zaskoczeniem. Co prawda pełny tytuł mógł mnie naprowadzić, jednak nie pomyślałam, że może być tak dosłowny.
"Lojalność, odwaga, dobroć. Zastanawiam się, czy one też są wynalazkami człowieka, czy może po prostu są."
Ellie wychowywała się na farmie, jest więc samodzielna i zna się na jego prowadzeniu. To pewna siebie, uparta i ambitna dziewczyna. Od dziecka przyjaźni się z Homerem i Corrie. Ten pierwszy uważany był szkole za niepoprawnego żartownisia, który nawet na chwile nie potrafi być poważny. Corrie jest energiczna, większość czasu spędza ze swoim chłopakiem Kevinem słynącym z wybujałego ego. Jest też Fi, Lee, Robyn i Chris. Każde z nich ma inny charakter, a sytuacja, w której się znaleźli odsłania u nich nieznane wcześniej cechy.
Język powieści jest prosty i czyta się ją w miarę szybko. Treść ciekawi, zwłaszcza dzięki dość niecodziennej (przynajmniej dla nas) sytuacji. Pojawia się pytanie: Jak poradzą sobie z tym bohaterowie?
Choć książka zaliczana jest do młodzieżowych, to jest raczej uniwersalna. Oryginalnie książka, tak jak i cała seria, ukazała się już w latach 90., ale w Polsce została wydana w 2011r. Podsumowując, "Jutro" było dla mnie pewnym zaskoczeniem, zaciekawiło i mam nadzieję sięgnąć po kolejną część - "Jutro 2. W pułapce nocy". Zapraszam też na stronę seriajutro.pl, gdzie możecie się dowiedzieć więcej i przeczytać fragment książki.
Na podstawie książki powstał film pod tym samym tytułem. Widziałam i uważam, że jest w porządku, jednak w oryginale dużą rolę odgrywały przemyślenia, których nie da się pokazać na ekranie. Mimo wszystko ogólny sens "Jutra" został oddany.
"Ludzie tak bardzo krzywdzą się nawzajem. Mózg mi podpowiada, że muszą być źli. Ale serce nadal nie jest przekonane."