Ta potężna książka dokumentująca zmiany języka polskiego w ostatnich dziesięcioleciach, jest, jak pisze we wstępie Antoni Kroh, zbiorem „ulotnych słów, zwrotów, wyrażeń, wypowiedzi, komentarzy, frazesów, sloganów, zbitek pojęciowych, haseł z transparentów, napisów na murach itp., występujących w polszczyźnie krajowej od zakończenia II wojny światowej do chwili obecnej”. W efekcie dostaliśmy świetne źródło informacji o naszej historii najnowszej „niemożliwych do zdobycia w inny sposób.”
Zaczyna się od lat stalinizmu, gdy oficjalny język pełen był wojennych zwrotów: „Zarząd Główny ZMP poleca w całej organizacji, ze szczególnym uwzględnieniem kół wiejskich, PGR-owskich, w spółdzielniach produkcyjnych oraz kół robotniczych (...) ogłosić pogotowie bojowe do zwycięskiego przeprowadzenia kampanii siewu wiosennego.” Siew jako bitwa... Mamy też dowcipy parodiujące partyjną nowomowę: „Osiągnięcie chirurgii socjalistycznej: członek wysunięty z ramienia na czoło.”
A potem przychodzi Gomułka ze swoją unikalną stylistyką: „Jeśli partia nasza odrzuciła dogmatyzm i sekciarstwo, nie ma w tym żadnej zasługi rewizjonistów. Partia dokonała tego własnym, marksistowsko-leninowskim mózgiem.” Mózg partii, duża rzecz... O towarzyszu Wiesławie sporo było dowcipów: „Kto jest najsprawniejszym mężczyzną w PRL? Gomułka, bo potrafi pi...ić cztery godziny bez przerwy.”
A potem w czasach gierkowskich nowomowa kwitła bez ograniczeń: w tezach na VIII zjazd partii pisano: „w rozdysponowaniu przyrostów zasobów pracy wymaga preferencji szeroko pojęta sfera usług oraz niektóre rodzaje spożycia zbiorowego.” Konia z rzędem temu, kto powie o co tu chodziło? Inny kwiatek: „Partia jest i musi być drogowskazem, a jednocześnie sama iść drogą, którą innym, całemu społeczeństwu, wskazuje. Ten „kroczący drogowskaz” jednym powinien przewodzić, innych pociągać, ale niektórych – wręcz popychać.” Partia kroczącym drogowskazem, toż to czysta poezja...
Wspaniałe są rozdziały o latach 80., kiedy to powstał nowy język związany z powszechnym niedoborem, załatwianiem towarów, kolejkami, kartkami. Adnotacja na odwrocie kartki na buty: „Niniejszy talon uprawnia do zakupu 1 pary obuwia skórzanego lub skóropodobnego całorocznego użytku lub zimowego, lub tekstylnego jesienno-zimowego w okresie od października 1982 do marca 1983”. Albo nowe słowo – wyrczek, to „odcinek z kartki żywnościowej uprawniający do zakupu określonej ilości wyrobów czekoladowych, częściej czekoladopodobnych.” Albo wywieszka w barze mlecznym „specjalność zakładu – bułka z masłem.” Takich kwiatków jest więcej, ale trzeba je wynajdywać w morzu wyrażeń, zwrotów, zdań mniej interesujących.
Czytałem tą książkę ponad miesiąc, robiłem sobie przerwy, bo to dzieło opasłe i w większych dawkach nużące, ale lektura była wielką przyjemnością, bo książka oddaje świetnie ducha powojennych czasów, mam nadzieję, że pan Kroh dalej będzie to ciągnął, bo niestety współautorka, pani Magierowa, niedawno zmarła.