Akwizytor, który dzielił się ze mną alkoholem i kimał za kółkiem...
Kiedy chodziłem do szkoły średniej, opowiadało się dowcip o Czasach Ostatnich, czyli o powtórnym przyjściu Jezusa: jak by to dziś mogło wyglądać. Gdy się znów zjawiasz na ziemi, od czegoś trzeba zacząć, jakoś nawiązać kontakt z ludźmi. Jezus podchodzi więc w Central Parku do dwóch młodych siedzących na ławce i palących jointa. Przysiada się. Bez słowa podają mu blanta. Jezus się zaciąga... - Jestem Jezus - mówi. - I o to chodzi... - odpowiadają mu chłopaki. Johnson nie sięga po dowcipy, lecz otwiera swój zbiór 11 opowiadań z żywota światka chicagowskich kokserów mottem z piosenki Heroin Lou Reeda, której zarzucano gloryfikację narkotyków: Kiedy zaczynam swój bieg, czuję się jak syn Jezusa... I zdaje się, że o to w tym braniu chodzi, bo nic innego dla bohaterów nie ma większego sensu. Ale oprócz tego w opowiadaniach pojawiają zadziwiające metafory i obrazy. I to pewnie jest przyczyną, że ten zbiór opowiadań, który po raz pierwszy ukazał się w USA w 1992 roku, uznawany jest za najlepsze dzieło autora i za klasykę. Potwierdził to w 2007 przegląd literatury New York Timesa, uznając go za najlepszą prozę ostatniego 25-lecia. Chyba rzeczywiście czuć w niej autentyzm - nie tylko świata przedstawionego, który autor dogłębnie poznał, ale także jakąś prawdę uczuć. O dziwo. Bo na pewnym etapie narkomani tracą chyba zdolność ich posiadania. Autor dorastał na Filipinach i zetknął się z narkotykami mając 14 lat, a gdy miał 21 lat przeszedł pierwszy odwyk. Potem niemal całą dekadę jechał na koksie. Był początek lat siedemdziesiątych...
Wypadek autostopowicza Pasażer bierze, bo i kierowca wziął. Taka podróż musi się skończyć wypadkiem. Kontakt z medykami w szpitalu: "zawsze miałem skłonność do okłamywania lekarzy, jak gdyby dbanie o zdrowie sprowadzało się do tego, by ich oszukać" . (s.14) Gdy na haju "las dryfuje w dół wzgórza", jaki Jezus będzie się zajmował pomaganiem ludzkości? Dwóch mężczyzn Powrót z imprezy z dwoma kumplami od kieliszka kończy się wożeniem w deszcz jakiegoś niemego od domu do domu, ale choć go tam znają, w żadnym go nie chcą... Gwiazda futbolu - jest świadkiem własnego upadku. "Nic dziwnego, że nie słyszał ani nie mówił; nic dziwnego, że nie chciał mieć do czynienia ze słowami. Wszystkie się wyświechtały." (s.27) Wyjście za kaucją Obrazek z knajpy imieniem Vine, w której narrator przepił szmat życia i gdzie każdego wieczora jego mącące się spojrzenie wyławiało obiecujące twarze dziewczyn, które okazywały się potem całkiem zwyczajne. Gdzie zapominał, że ma kochającą żonę. Gdzie wzorem byli ci, co już zmarnowali życie: "Był po pięćdziesiątce. Zmarnował całe życie. Tacy jak on dużo znaczyli dla nas, którzy zmarnowaliśmy dopiero kilka lat." (s.33) Dundun Handlarz opium i kryminalista, ale dobry człowiek, zdaniem bohatera o ksywie Pojeb. Jazda z umarlakiem po umarłych na suszę plantacjach soi. "Większość farmerów przestała już nawet cokolwiek uprawiać. Wszyscy dawno pozbyli się złudzeń. Przypominało to moment tuż przed nadejściem Zbawiciela. W końcu przyszedł, ale długo trzeba było czekać." (s. 43) Robota Wypruwanie z kumplem z baru kabli z opuszczonego domu, żeby móc się ubzdryngolić. Kiedy okazuje się, że dom należał do tego kumpla, zanim opuścił siebie i rodzinę. Składanie ofiary w Vine. I "zielona cisza jak po gradobiciu". "Na stole walały się karty, odkryte, zakryte, jakby przepowiadające, że wszystko, co wyrządziliśmy sobie nawzajem, wymaże alkohol i wytłumaczą smutne piosenki." (s.52) Ostry dyżur Praktyka w szpitalu na OIOMie w 1973. Kumpel Georgi, kolejny pielęgniarz na prochach, nieświadomie ratuje oko pacjentowi. Chciał kiedyś zostać chirurgiem. Potem wesołe miasteczko, kino samochodowe, króliczki i rozwikłanie tajemnicy ksywki (Pojeb): Czy wszystko, czego się dotkniesz, idzie się j...ć?! (s. 66) Zawód? Ratuję ludziom życie. Goergi nuci to: Brudne gody Genialne zdanie rozpoczyna to opowiadanie. Choć z długim nawiasem. Wziuum! Tunel kasuje poprzedni obraz także czytelnikowi. Całe opowiadanie jest genialne. Wizyta z ukochaną dziewczyną w klinice aborcyjnej. Na zewnątrz modlą się przeciwnicy aborcji, jak w Nieplanowane:"Pokropili mi wodą święconą policzek i plecy, ale nic nie poczułem. Jeszcze przez wiele lat." (s. 73) Ucieczka z kliniki. Polska dzielnica. "W polskich dzielnicach mają taki śnieg. Mają swój owoc światłości, mają muzykę, której już nie znajdziesz". Facet z klatą jak Chrystus - bo to pewnie był on. Powrót. "A gdyby ciemność jeszcze bardziej pociemniała? A wy byście nie żyli? Obeszłoby to was? Zauważylibyście w ogóle różnicę?" (s.75) Zranili siebie nawzajem, śmiertelnie, gdy pozwolili zabić dziecko. To żąda pomsty na partnerze i po śmierci kobiety. "Wiem, że ludzie spierają się, czy tak wolno, czy w tym, czy innym momencie dziecko w brzuchu naprawdę żyje. Nie o to tutaj chodziło. Ani o to, co robią prawnicy, lekarze lub sama kobieta. Chodzi o to, co wspólnie robią matka i ojciec." (s.79) To jest esencja tego, czy dziecko, czy miłość się narodzi, czy nie. Potem jednak poczuł. Bardzo przejmujące, kiedy się wczytać. Ten drugi Drugi z opowiadania o dwóch mężczyznach - ten uwodzący. Ale naprawdę godna zapamiętania jest rozpaczliwa, krótka miłość z piękną kobietą, jaka dwa dni wcześniej wyszła za mąż i...jest zrozpaczona i zagubiona. "Rozdarty księżyc, naprawiony. Łzy starte naszymi palcami. To było tam." (s.87) Promocja na barze Naciąganie na drobne przy barze w oczekiwaniu na dziewczynę, która jest krucha i "wygląda na to, że myślami błądzi gdzieś daleko i cierpliwie czeka, aż ktoś ją zniszczy". Zakochana w kimś, kto siedzi. "Miała w sobie coś, czemu nie pozwoliła dotąd się objawić, bo było zbyt piękne jak na ten świat. Ale zasadniczo była z niej smętna zdzira." "Statki w cieśninie wyglądały, jakby papierowe wycinanki zasysane przez słońce". (s. 92) Pewną ręką w szpitalu Seattle General Po lekach na odwyku ustępują drgawki, więc gość wszystkich goli. Życie jest do dupy, twierdzi starszy fago po wypadku, którego wcześniej postrzeliła żona. "Jaja sobie robisz? Litrami pompują w nas haloperidol. Tu jest jak na placu zabaw" - ripostuje narkoman. Beverly Home Nazwa domu opieki, w którym narrator pracował na pół etatu, kiedy już wychodził z nałogu i uczył się życia w trzeźwości, redagując biuletyn dla terminalnie chorych pacjentów. Drobne obserwacje: facet, którego trzyma w tym domu nie kalectwo, lecz smutek - więc jednak kalectwo; kobieta, która "śpiewa nieświadomie, w zapomnieniu, jak rozbitek"... Po pracy bohater podgląda małżeństwo mennonitów - młoda dziewczyna i starszy mężczyzna ("Stałem tak blisko, że mógłbym dotknąć jej łzy."). Syrena pod prysznicem. Seks bez miłości z wolontariuszką, poznaną na "tańcach na trzeźwo" dla anonimowych narkomanów - przy głupich programach w telewizji, żeby nie musieć patrzeć kobiecie w oczy..."Jak mogłem? (...) Żartujecie sobie? To nic wielkiego. Upadałem już dużo niżej. I niczego lepszego się po sobie nie spodziewałem". (s.109) Odnalezienie swego miejsca z na wpół sparaliżowaną kobietą, w której wciąż byli wszyscy jej martwi kochankowie." Nigdy nie sądziłem, nigdy choćby przez ułamek sekundy nie wyobrażałem sobie, że może istnieć miejsce dla takich jak my." (s.109) A jednak.
Przy pierwszej lekturze opowiadania te wydają się powierzchowne, jak powierzchownie, bez celu i wstydu żyją narkomani, skupiając się głównie na prochach. Przy drugim czytaniu można w nich dojrzeć więcej: uczucia i dostrzeganie ludzkiej samotności, i piękna, w ludziach pogruchotanych, kalekich i opuszczonych. Przejmujący tomik. Zwłaszcza siódme i ostatnie opowiadanie.
W 1999 roku na motywach z opowiadań tego tomu powstał film w reżyserii Alison Maclean pod tym samym tytułem, uzyskując pozytywne oceny krytyki i portalu Rotten Tomatoes.
Ameryka zrujnowanych przedmieść, zdezelowanych samochodów, podupadających knajp. Czego szuka młody mężczyzna w heroinie, alkoholu, przygodnych znajomościach? Jedenaście opowiadań układa się w swoistą ...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @tsantsara
Bolało?
Zalane deszczem dublińskie ulice w chłodny zimowy dzień nie były odpowiednim miejscem dla szwendającego się małego chłopca. Dobra opowieść zawsze zaczyna się od herba...
Mamy już sierpień, ale rano jest zimno, a w powietrzu pachnie już jesienią. To druga książka Petry Soukupovej i - podobnie jak jej debiut (w 2008 nagroda im. J. Ortena ...