Siedemnastoletni Gene żyje w świecie, w którym ludzkość wyewoluowała, przeobrażając się w bezlitosne istoty łaknące krwi. Żyjąc pod osłoną nocy znajdują się na pierwszym miejscu w łańcuchu pokarmowym. Nie okazują emocji, żywią się surowym mięsem, hektolitry śliny spływają z wysuniętych kłów, nie wydzielają nawet zapachów. Porażająco szybie i zabójczo silne. Choć nie jest to powiedziane wprost, nasuwa się uderzające podobieństwo do wampirów. Jednak w "Polowaniu" to właśnie oni są gatunkiem dominującym. Ludźmi.
Gene nie jest jednym z nich. Należy do niezwykle rzadkiego gatunku - heperów, i jak to już jest z rzadkimi gatunkami, znajdują się na skraju wyginięcia. Ich mięso i świeża krew jest prawdziwym rarytasem dla ludzi. Aby przetrwać Gene ukrywa się i przez całe życie próbuje wtopić się w otoczenie. Aż do dnia, w którym zostaje wylosowany do wzięcia udziału w Wielkich Łowach. Aby przetrwać ze zdobyczy musi przeistoczyć się w Łowcę.
Od pierwszej chwili, kiedy przeczytałam opis miałam duże oczekiwania wobec tej książki. Nie zraziły mnie nawet negatywne recenzje. Pomysł, pomimo absurdalnie banalnego podobieństwa do jednej z najbardziej znanych trylogii, wydał mi się ciekawy i nie mogłam się doczekać, kiedy powieść wpadnie w moje ręce. Rozczarowanie jednak nastąpiło szybciej niż się spodziewałam. Opis przedstawionego świata jest niepełny, a czasami wręcz absurdalny. Z jednej strony mamy powozy zaprzęgnięte w konie, z drugiej elektryczność i nowoczesne komputery w szkołach. Nie wiemy dlaczego ludzkość zrezygnowała z samochodów, nie jest to w żaden sposób wyjaśnione. Jak również nie wiemy, w jaki sposób ludzkość wyewoluowała przeistaczając się w krwawe bestie. Dostrzegamy zmiany, jakie nastąpiły w tym post apokaliptycznym świecie, takie jak połacie roztaczającego się pustkowia, jednak nie zostało to w żaden sposób wyjaśnione i uzasadnione.
Sam Gene... jest niewyrazisty. Odniosłam wrażenie, że Andrew Fukuda nie miał do końca pomysłu na głównego bohatera. Wykreowana postać jest po prostu nuda. Niby zdumiewająco inteligentny, a jednak tej inteligencji w jego działaniach nie dostrzegam. Irytował mnie praktycznie od początku i niestety, aż do samego końca się to nie zmieniło. Jego zachowanie, brak kręgosłupa moralnego, tchórzliwość nie jeden raz zachęcała mnie do odłożenia książki na bok i ucieknięcia, jak najdalej od niej. Jednak Gene nie jest jedyna postacią źle wykreowaną. Ciężko tutaj znaleźć jakąkolwiek postać, która zaciekawi i oczaruje czytelnika. Wszyscy byli w równym stopniu monotonii i bezbarwni.
Liczyłam, że wątek miłosny podreperuje nudnych bohaterów i nada trochę pikanterii całej historii. Nic z tego. Byłoby już lepiej gdyby autor całkowicie pominął ten pomysł. Miłosne uniesienia naszych bohaterów nie zrobiły na mnie niestety żadnego wrażenia. Historia okazała się banalna, przewidywalna... i oczywiście nudna.
Podsumowując - nie była to dla mnie łatwa lektura. Wielokrotnie chciałam odłożyć ją na bok. Opisy świata przedstawionego i uczuć głównego bohatera były pobieżne, niedokładne i pozostawiały po sobie niedosyt. Akcja toczyła się nierównomiernie i nie porywała, a sam Gene irytował niemiłosiernie. Myślałam, że książkę uratuje brutalna wizja bezlitosnych ludzi, jednak skojarzenia do wampirów są aż nadto widoczne. Nie jest to ani oryginalne, ani ciekawe. Moje oczekiwania aż nadto przerosły tę prostolinijną i monotonną powieść. Zakończenie rozczarowało mnie jeszcze bardziej, kiedy dowiedziałam się, że to jednak nie koniec! Zdecydowanie nie sięgnę po kolejne tomy, będę ich wręcz unikać jak ognia.