Czy jedno zdjęcie może zmienić wszystko?
Natasza była świetnie zapowiadającą się baletnicą, kiedy zdarzył się wypadek. Okaleczona fizycznie i psychicznie musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Luka jeszcze rok wcześniej miał wszystko – asystował w pracowni cenionego paryskiego fotografa i był zakochany w dziewczynie, która nie widziała poza nim świata. Jeden wieczór sprawił, że stracił i pracę, i miłość. Kiedy Natasza wsiada do samolotu lecącego do Paryża, ścieżki tych dwojga przecinają się po raz pierwszy. Wszystko wskazuje na to, że to jedynie przelotna znajomość, ale los chce inaczej. W paryskim mieszkaniu Natasza znajduje list stanowiący zaproszenie do gry, w którą grała z rodzicami w każde urodziny. Natasza podejmuje wyzwanie i przemierza miasto w poszukiwaniu kolejnych wskazówek. W jednym z miejsc, w którym rodzice pozostawili kolejną kopertę, Natasza ponownie spotyka Lukę. Czy poszukujący idealnej modelki Luka będzie potrafił dostrzec w niej to, co kryje się pod bliznami? Czy Natasza będzie potrafiła się otworzyć?
Moja miłość do ślicznych okładek po raz kolejny została zaspokojona. Chociaż błękit i zgniłe żółcie wpadające w brązy w moim odczuciu niekoniecznie do siebie pasują, to jednak tutaj kolorystyka zgrała się ze sobą idealnie, a całokształt urzekł mnie od pierwszego wejrzenia. ,,Dziewczyna z fotografii'' brzmi bardzo melancholijnie, ale czy tutaj faktycznie tak było?
Nie nazwałabym się fanką powieści obyczajowych. Sięgam po nie rzadko, raczej w ramach odpoczynku od wszechobecnej mafii czy piętrzących się na moich półkach kryminałów. Rzadko kiedy książka obyczajowa podoba mi się w stu procentach i tak też było w przypadku tekstu Anny Olszewskiej. Z jednej strony mamy tu piękne wnętrze, magiczną atmosferę, historię, która chwyta za serce, ale jednocześnie jest opowieścią bardzo przewidywalną. Dwie skrzywdzone przez życie dusze spotykają się na jednej drodze, stopniowo otwierając się przed sobą nawzajem. Choć niektóre elementy powieści były niezwykle oczywiste, a całokształt oceniłabym jako mocno schematyczny, to jednak tło wykreowane dla głównych bohaterów niezwykle mnie urzekło. Z każdą kolejną informacją pragnęłam dowiedzieć się więcej zarówno o byłej baletnicy, jak i chłopaku zakochanym w fotografii - przede wszystkim o ich przeszłości i powodach, dla których zamknęli się przed światem. Wyeksponowanie największych pasji Nataszy i Luki jest zdecydowanie najmocniejszym puntem tej książki. Postać kobieca bywała irytująca, męska z kolei budziła we mnie mieszane uczucia. Ostatecznie ich osobne losy podobały mi się dużo bardziej niż wspólna historia.
Gdybym miała jednoznacznie stwierdzić, jakie motywy porusza tutaj autorka, na pewno nie postawiłabym na miłość. Mamy tutaj przyjaźń, poczucie samotności, próbę odnalezienia siebie po traumatycznych wydarzeniach z przeszłości, walkę o marzenia, które często wymagają poświęceń.
Jestem zauroczona stylem autorki. Budowane przez nią zdania są przesycone emocjonalnością. Czuje się, jak wiele serca zostało włożone w powstanie tego tekstu i jak wiele pani Olszewska dała tutaj siebie. Nieczęsto zdarza się, by autor tak mocno zbliżył się do serca czytelnika.
Nieco słabszymi momentami były dla mnie opisy sesji. Uważam, że ich rozwleczenie było niepotrzebne, a rezygnacja z kilku stron wyszłaby tej książce na plus. Kolejnym zarzutem jest kwestia konkursu, który wydarzył się tak szybko. Czasami miałam wrażenie, że niektóre wątki zostały urwane i zapomniane, co nieco zaburzyło mi obraz całej książki.
Ostatecznie jednak był to miło spędzony czas. Historia tego typu nie zaskoczy zaprawionych w boju czytelników, ale będzie przyjemną odskocznią od innych, powtarzających się na rynku wydawniczym motywów. Styl autorki sprawia, że jeden, dwa wieczory w zupełności wystarczą, by zapoznać się z całym tekstem. Jest to typowa powieść obyczajowa - dla fanów gatunku na pewno będzie świetna, inni niech zaś potraktują ją z przymrużeniem oka.