Mieliście kiedyś, że zamiast spędzić miło czas przy książce, męczyliście się przy niej? Ona was nudziła i nie pozwalała dalej przez siebie brnąć, odpychała od siebie i myśleliście aby sięgnąć po coś innego? Takie właśnie uczucia miałam czytając ''Jestem tu, przy tobie''. Z opisu wydawało mi się to świetną pozycją, w późniejszym czasie już nie bardzo.
Ola jest dziewczyną po wielu przejściach, ma wiele kompleksów, ale każdemu służy pomocą. Żyje nie dla siebie, ale dla innych. Pomaga im, bierze ich winy na siebie, nie myśląc zupełnie o sobie, swoich pragnieniach. Wiele w życiu przecierpiała i to właśnie przez ludzi, ale w dalszym ciągu chce im pomagać, nadstawiać się za nich.
Dziewczyna mimo swojej dobroci jest strasznie irytującą postacią. Nie ma własnego zdania, użala się nad sobą, uszczęśliwia wszystkich, sama nie będąc szczęśliwą.
Gdy spotyka Marka, dla którego zrobiłaby wszystko, w jej sercu budzi się miłość i gdy zaczyna się między nimi układać, coś nagle zaczyna się psuć. Para rozstaje się, jednak miłość w ich sercach dalej tkwi. Ola przeżywa rozstanie, ale dalej pomaga innym i żyje, oczywiście cały czas użalając się nad sobą. Pomaga jej jednak osoba, która potrafi podnieść ją na duchu, wszczepić w nią trochę optymizmu, pomaga pozbierać się i myśleć o sobie w łagodniejszy sposób. Utwierdza ją w przekonaniu, że Ola jest wspaniałą osobą, która powinna właśnie tak o sobie myśleć.
Akcja książki toczy się bardzo wolno. Jest tu wiele niepotrzebnych opisów, które dodatkowo przedłużały ją, a także powodowały moje niezadowolenie. Rzadko kiedy mogliśmy spotkać jakikolwiek dialog lub monolog. W książce tej przeważają opisy. Postać Oli denerwowała mnie do tego stopnia, że miałam ochotę przywalić książką w ścianę tak mocno, aby Ola odczuła to i chociaż raz pomogła sobie a nie innym. Ta jej dobroć, która na początku urzekała, po pewnym czasie stała się czymś strasznie irytującym, potrafiła wręcz do siebie zniechęcić.
Jednak mimo tych wszystkich wad, książka Anetty Kołodziejczyk – Rieger miała przepiękne opisy. Piękne porównania, epitety, czasami jednak za długie, ale mimo wszystko była w nich magia i czar. To właśnie dla nich chciałam przeczytać książkę do końca. Nie dla historii, czy dla Oli, ale właśnie dla opisów, które urzekły mnie już od pierwszej strony. Rzadko kiedy można się spotkać z tak dobranymi słowami i myślami, a tu wielkie zaskoczenie, gdyż na każdej stronie była myśl warta zapamiętania. A do tego wszystkiego okładka jest naprawdę piękna i zachwyca.