Z twórczością Ariany Godoy spotykam się po raz pierwszy. Nie widziałam również filmu na Netflixie. Książka zainteresowała mnie opisem i bardzo chciałam poznać tę historię. Starałam się też podejść do niej z otwartą głową, mimo że zdążyłam przeczytać przeróżne opinie na jej temat, włącznie z tymi niezbyt pochlebnymi. Zaczęłam się trochę obawiać, dlatego odłożyłam lekturę w czasie na lepszy moment. Kiedy jednak nadszedł i wreszcie zaczęłam czytać, plułam sobie w brodę, że zrobiłam to tak późno. Bo ta historia bardzo przypadła mi do gustu. I to mimo schematyczności, którą widać już w opisie. A nawet mimo toksycznych zachowań, które są w książce obecne.
Zacznę może od razu od ostrzeżeń, aby była jasność, że książka nie jest dla każdego. Pierwszym są wspomniane już toksyczne zachowania, drugim fakt, że powieść przeznaczona jest dla pełnoletnich czytelników ze względu na liczne spicy sceny. I ostatnie, może nie ostrzeżenie, ale coś, co mnie osobiście bardzo razi w oczy, błędy, literówki i inne edytorskie zaniedbania. Z jednej strony nie mają wpływu na poznawaną historię, z drugiej jednak trochę przeszkadzają w jej płynnym odbiorze. Lubię książki dopieszczone pod tym względem, a ta taka nie była. To jednak jest z mojej strony zarzut, który nie zmienił znacząco mojego stosunku do przeczytanej lektury. Bo i tak mi się ona podobała.
W tę historię wchodzi się jak w masło. Zaciekawia od razu i trzyma w tym zaciekawieniu do samego końca. Wydaje się, że pomysł na fabułę nie jest nowatorski, ale autorka potrafiła z niego wycisnąć, co tylko się da i stworzyć coś swojego. Mamy w powieści Raquel, nieśmiałą dziewczynę, nieco zagubioną, wrażliwą, taką koleżankę z sąsiedztwa, z obsesją na punkcie nieziemsko przystojnego, niebezpiecznie bezczelnego, bajecznie bogatego, pewnego siebie, zmieniającego dziewczyny jak rękawiczki Aresa. Młodzi, chociaż są sąsiadami, nie zamienili ze sobą słowa aż do pewnego zdarzenia. Poszło o Wi-Fi. O co dokładnie chodziło i co z tego wyniknęło, to już sprawdźcie sami.
Relacja między Aresem i Raquel rozwija się szybko, ale nie za szybko. Młodzi ciągle zmieniają zdanie, co zdecydowanie ten rozwój spowalnia. Jest między nimi ciągłe napięcie i chemia. Ale jest też coś, co nie powinno mieć miejsca w zdrowych relacjach. Raq, jak już wspomniałam, od dawna ma obsesję na punkcie Aresa. Do tego stopnia, że zrobi wszystko, aby ten zwrócił na nią uwagę. Przy tej okazji autorka porusza ważny temat stalkingu, ale też zwraca uwagę na inne istotne społecznie kwestie. Wracając jednak do zachowania głównej bohaterki, nie mogę nie wspomnieć, że dziewczyna nie dość, że jest naiwna, to nie ma do siebie za grosz szacunku. Pozwala traktować się jak zabawka, żebrze o choćby odrobinę uwagi. A Ares, wiedząc jak bardzo jest w niego zapatrzona, perfidnie to wykorzystuje. I chociaż ma niewiele lat na karku i nadal smarki pod nosem, do perfekcji opanował sztukę manipulacji. Każde z nich posiada również swoje dobre strony, a także pewien bagaż z przeszłości, który, mimo młodego wieku, musi dźwigać na swoich barkach. Jedno jest pewne, zarówno Ares, jak i Raquel i ich pełna wzlotów i upadków oraz mnóstwa skrajnych emocji relacja zapadają czytelnikowi w pamięć.
Można o "Przez moje okno" powiedzieć wiele rzeczy. Jedni będą mówić, że romantyzuje toksyczne zachowania, inni, że jest pewnym ostrzeżeniem dla młodych ludzi, w jakie relacje nie powinni wchodzić. Jedno jest jednak pewne, historia Raq i Aresa wciąga i ma w sobie to coś, co sprawia, że nie da się tej książki odłożyć. Bohaterowie, obdarzeni licznymi wadami, są autentyczni. Można ich polubić lub znienawidzić. Nie są jednoznaczni. Ich potyczki słowne to mistrzostwo, niezależnie od tego, co myślimy na temat tego, co zaczyna ich łączyć. A raczej tego, w jaki sposób ta relacja zaczyna się tworzyć, bo co do tego, że między tą dwójką coś jest, nie można mieć żadnych wątpliwości. Bo czuć to na kilometr. Dojrzałym czytelnikom tę książkę jak najbardziej polecam 🔥