„My name is Lena” autorstwa Alicji Skirgajłło, stanowi trzeci, a zarazem ostatni tom cyklu „Romans mafijny”. Jak pewnie wiecie, bardzo ostrożnie sięgam po książki z wątkiem mafijnym, ponieważ zazwyczaj posiadają one ten sam schemat. Jak na razie tylko Anna Wolf oraz Mathie Rock wyróżniły się w tej kwestii, jednak czy pani Alicji również się to udało? O tym za chwilkę :)
Oto Lena ― pewna siebie, beztroska, piękna. Roześmiana, ciesząca się swoją młodością, jak każda nastolatka. Zwyczajna? Nie do końca. Nic nie może być zwyczajne, kiedy jest się córką potężnego bossa rosyjskiej mafii. Na potencjalnych adoratorów ten fakt może działać odstraszająco.
Nie na Evana. Evan nie przejmuje się takimi drobiazgami, nie przejmuje się też tym, że Lena początkowo wcale nie jest nim zainteresowana. Ani tym, że jego przyjaciele próbują wybić mu z głowy fascynację dziewczyną... Ojcem Leny jest nie kto inny, jak Siergiej, ich rosyjski wspólnik w nie do końca legalnych interesach. Siergiej, który najbardziej na świecie nie lubi, kiedy ktoś go oszukuje, i który w gniewie potrafi być wyjątkowo okrutny. Co więcej, jak każdy mafijny boss, także ojciec Leny ma zaprzysięgłych wrogów...
„My name is Lena” stanowi najgrubszy tom tego cyklu, a jednak przeczytałam go najszybciej ze wszystkich - ja też nie potrafię wyjaśnić jakim cudem mi się to udało. Przyznam, że na początki bardzo bałam się sięgać po ten tom, ponieważ obawiałam się, że fabuła będzie zbyt schematyczna - na szczęście byłam w ogromnym błędzie. Skirgajłło już od samego początku trzyma swojego czytelnika w pewnej niepewności. Z każdą przeczytaną stroną wręcz czułam jak akcja przyspiesza, jednak nie oznacza, że było tak przez całą powieść - wystąpiło tutaj kilka fragmentów, które spowodowały u mnie znużenie.
Dużym atutem tej serii są jej bohaterowie oraz humor wplątany przez autorkę. Skoro jest to kontynuacja, to nie mogło tutaj zabraknąć bohaterów z poprzednich części („Trapped”, „Claimed” i „Rage”). Jednak w tej recenzji chciałabym skupić się na dwóch postaciach: Lenie oraz Eavan’ie. Tego drugiego niestety nie polubiłam, dlatego wspomnę tylko tylko, że jest to mężczyzna, który jest nieustępliwy i zawsze dostaje to czego chce. Natomiast jeśli chodzi o naszą Lenę... Dam sobie rękę uciąć, że wielu z Was będzie jej nienawidzić, ponieważ jest to bardzo specyficzna osoba, jednak ja ją polubiłam, ponieważ strasznie przypominała mi moją młodszą siostrę. Obie są w gorącej wodzie kąpane oraz bardzo często wpadają w tarapaty...
Pomimo, że fabuła całej książki skupia się głównie na relacji pomiędzy Leną, a Eavan’em, to pisarka pozwala nam dowiedzieć się co takiego wydarzyło się w życiu bohaterów z poprzednich części. Dlatego jeśli moją recenzję czyta osoba, która nie zna poprzednich tomów, to radzę jej odłożyć w czasie sięgnięcie po „My name is Lena”, by nadrobić poprzednie tomy. Dzięki temu będzie Wam łatwiej zrozumieć niektóre sytuacje, czy dialogi.
W akapicie wcześniej wspomniałam o humorze, ale przez natłok myśli zapomniałam o tym napisać.... „My name is Lena” kilka razy spowodował u mnie uśmiech na twarzy nie tylko przez śmieszne dialogi, ale również sytuacje, jednak muszę przyznać, że niektóre sceny zamiast mnie rozbawić spowodowały pewną niezręczność...
Na koniec pragnę pochwalić panią Alicję za opisy - nie mam tutaj na myśli scen łóżkowych, ale sceny, które spowodowały u mnie ciarki. W książce tej występuję wiele zwrotów akcji oraz kilka razy polała się krew... „My name is Lena” nie raz spowodowało, iż moje serce zabiło szybciej.
Czy książkę polecam? Pomimo, że przeszkadzała mi różnica wieku pomiędzy bohaterami, jestem pewna, że ten tytuł spodoba się wielu czytelnikom. „My name is Lena” to historia pełna zwrotów akcji, grozy, namiętności oraz humoru. Pani Alicja doskonale wie w jaki sposób zakończyć swoje historie tak by jej czytelnicy z niecierpliwią wyczekiwali kolejnej nowości spod jej pióra.