Początkowo tytuł brzmiał „Jeśli zostanę”. Teraz mamy do czynienia z „Zostań, jeśli kochasz”. Ah, co to ekranizacje robią z książkami ;). Pierwszy tytuł wydaje mi się być bardziej chwytliwy i lekko tajemniczy, podczas, gdy drugi, przemawia do mnie już nieco mniej… ale chwila moment, przecież to nie tytuł się liczy, a wnętrze! No to przyjrzymy się bliżej temu wnętrzu… jak bardzo jest głębokie?
Książka pani Gayle Forman opowiada historię dziewczyny o imieniu Mia, która nigdy nie spodziewała się tego, że w tak młodym wieku straci najbliższe sobie osoby. Jeden moment nieuwagi wystarczył, aby w tragicznym wypadku samochodowym zginęła jej rodzina, a Mia zapadła w śpiączkę. Jej mocno poturbowane ciało leży nieprzytomne na OIOMie, lekarze dają nikłe szanse na przeżycie – trzeba czekać. Jednak Mia obecna jest podczas każdej przeprowadzanej na niej operacji, widzi wszystko, co dzieje się wokół jej nieruchomego ciała – tyle, że z innej perspektywy. Jest zawieszona pomiędzy życiem a śmiercią, a to, czy zdecyduje się zostać zależy tylko od niej. Mimo wszystko, nadal ma dla kogo żyć.
„Zostań, jeśli kochasz” to kolejna pozycja, po której spodziewałam się emocjonalnej bomby. Chyba od jakiegoś czasu odczuwam potrzebę przeczytania książki realistycznej i poruszającej do głębi serca, ale wciąż trafiam na historie, które owszem, mają coś w sobie, ale jednak czegoś im też brakuje. Podobnie jest w przypadku tej książki. Historia ma spory potencjał, choć nie wyróżnia się oryginalnością i wybitną tematyką, z którą jeszcze nikt nigdy w literaturze nie miał do czynienia. Problem tkwi w tym, że autorka chyba nie do końca sobie poradziła z wykorzystaniem tego potencjału. Jej twórczość odczuwam ledwie jako zarys przepięknej i wzruszającej historii, który należałoby jeszcze rozwinąć i dopracować.
Główna bohaterka, z której perspektywy poznajemy wydarzenia przebiegające w przeciągu kolejnych godzin jej pobytu na OIOMie jest postacią lekko irytującą. Retrospekcje z jej życia umożliwiają ujrzenie jej w różnym świetle i w różnych sytuacjach, co w pewnym stopniu kształtuje przed nami jej charakter. Osoba niby skryta, która jednak chciałaby, żeby wszyscy zapewniali ją o jej wyjątkowości, oddana rodzinie, ale traktująca ludzi w sposób godny pożałowania – wszystko powinno być tak, jak ona chce, nawet jeżeli jest to niezgodne z przekonaniami jej przyjaciółki, chłopaka czy rodziców. Niestety, nie przypadłyśmy sobie z Mią do gustu. A jak ma się sprawa pozostałych bohaterów? Właściwie ciężko mi określić. Brakuje im wyrazu, są po prostu płascy jak kartka papieru i brakuje im wielowymiarowości.
Za plus tej powieści można z pewnością uznać prostotę języka oraz lekkość i szybkość czytania. Cała historia jest płynna i w miarę chronologicznie ułożona, więc czytelnik z pewnością nie zagubi się w przejściach między teraźniejszością i przeszłością. Niby czytało się dobrze, ale jednak odczuwałam niedosyt. Jak już wspomniałam, jest to kwestia dopracowania i rozwinięcia historii na większą skalę – dodanie kilku wątków, większy wkład pracy w przekaz i wydźwięk, więcej emocji i lepsza kreacja bohaterów. Ciężko mi było zauważyć miłość pomiędzy Mią i Adamem, może pod sam koniec w niektórych wypowiedziach Adama. Jednak emocji naprawdę mi zabrakło – nie poczułam się ani poruszona, ani wzruszona, ani smutna, ani nie obudziło się we mnie poczucie nadziei. A szkoda, bo naprawdę byłoby to możliwe w przypadku takiej opowieści.
„Zostań, jeśli kochasz” zakwalifikowałabym raczej do przedziału „książki przeciętne”. Lekka i niewymagająca lektura na jeden wieczór, która niestety bardziej wytwornym i wymagającym czytelnikom nie da satysfakcji. Prędzej spodoba się raczkującym czytelnikom, którzy jeszcze szukają swojej czytelniczej ścieżki bądź osobom, które mają ochotę na niezobowiązującą książkę, przy której nie trzeba myśleć, a mózg może odpocząć. Pomysł był, potencjał był, gorzej z wykonaniem. Czuję się lekko zawiedziona i nieco rozczarowana i mimo zakończenia, które jasno daje do zrozumienia, że czeka na nas kolejny tom, nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy po niego sięgnę.