Ta krótka powieść przyciągnęła mnie już od pierwszych stron i to dosłownie. Już sam tytuł daje wiele do myślenia, bo czy wybierając się w podróż, zawsze musimy mieć ściśle ustalony plan działania? A co, jeśli jest to droga życia życia, a my wybieramy jej kierunek tu i teraz? Dosłownie i w przenośni?
Autor swoją książkę rozpoczyna mottem Zatrzymałam czas, lecz wraz z nim zatrzymał się świat. Uruchomiłam świat, lecz wraz z nim ruszył czas. Kilka słów, a jak ważnych i wartościowych, szczególnie kiedy zna się kontekst całej historii. W pewnym momencie, czytając powieść, miałam wrażenie, że słowa rozpoczynające utwór powinna powiedzieć jedna z bohaterek. Czy taki był zamysł autora? Nie wiem, ale jestem pewna, że to nie jedyny cytat warty zapamiętania, który Maciej Trawnicki zawarł w swojej powieści.
Gabriel to jeden z głównych bohaterów powieści – bardzo sławny sportowiec. Jako noworodek został oddany przez matkę pod opiekę Sióstr. Był zbuntowanym chłopakiem, ponieważ wychowała go ulica. Jednak obecnie o swoim dzieciństwie mówi: Trochę pod wiatr było, to fakt, ale widzisz, jestem w tym miejscu, w tym czasie i jest naprawdę dobrze. Nie zmieniłbym tego. Jednak chłopak miał od zawsze dobre serce. Wiele razy bił się, wracał z rozwalonym nosem czy nawet przyprowadzany przez policję, ale zazwyczaj były to bójki w obronie słabszych lub samego siebie. Bokser twierdzi, że Życie musi dawać nam w kość, żebyśmy mogli czuć potrzebę przetrwania i szczęście, gdy mamy fart i jakoś dajemy radę. Każdy czas jest potrzebny. To właśnie podczas jednej z kolejnych bijatyk nastolatek przez przypadek poznał Trenera boksu, który uratował go przed policją. Gabriel zaczął bardzo ciężko ćwiczyć sztukę boksowania, a od trenera nauczył się nie tylko sztuki walki, ale też wielu bardzo wartościowych prawd. Po kolejnej wygranej walce sportowiec usłyszał od trenera Jesteś jak filozof na ringu. Nawet zbierając razy, wyciągasz z nich wnikliwe wnioski. A potem uderzasz. Prosto w cel. Ostatecznie. I wygrywasz. Nauczyciel stał się dla niego prawie jak ojciec i zawsze mógł liczyć na jego pomoc i wsparcie. Mężczyzna o anielskim imieniu pomimo zdobycia sławy i rozpoznawalności poczuł, że jego życie nie jest takie, jakie powinno być. Gabriel funkcjonował codziennie w schematyczny sposób, jego dzień był zaplanowany, czuł się zmęczony i nie miał motywacji do dalszych działań.
Osobę, która nagle i nieodwracalnie zmieniła jego życie poznaje podczas włamania. Paradoks czy szczęście od losu? Gabriel kolejną noc spędził w sali treningowej, ale w pewnym momencie usłyszał dźwięk tłuczonego szkła. To właśnie wtedy poznał tajemniczą Ann z pozoru dziwną, ale w głębi bardzo zranioną i wrażliwą kobietę.
Ann, a właściwe Anette, skrywa wiele tajemnic, ma tak naprawdę dwa życia z tym, że jednego z nich praktycznie nie pamięta. Kobieta jest bardzo mocno doświadczona przez los. Wcześnie zaszła w ciążę, nie miała pomocy od najbliższych, a wszyscy namawiali ją do pozostawienia dziecka. Jednak Ann nie poddała się i walczyła o córeczkę, nawet kiedy dowiedziała się, że ta jest chora. Niestety dziewczynka przegrała walkę z rakiem, a Anette nie mogła poradzić sobie ze śmiercią dziecka. Kobieta leczy się w ośrodku pod opieką przyjaciółki Ali. Ann już podczas pierwszego spotkania okłamała Gabriela. Powiedziała mężczyźnie, że spełnia marzenia z listy tragicznie zmarłej siostry, a tak naprawdę w notesie zapisywała marzenia do spełnienia razem z córką. Początkowo miała to być forma terapii zaproponowana przez Alę, ale wykreślenie kolejnych punktów z listy stało się obsesją Anette. Dziewczynę nieustannie wspiera terapeutka, uświadamia jej wiele ważnych rzeczy: Na tym polega zdobywanie doświadczenia i uczenie się życia, że popełniamy błędy, a to nawet nie błędy, tylko potknięcia. Inną sprawą jest celowe krzywdzenie i sprawianie zła, a zgoła odmienną błądzenie. Lecz jeśli robimy postęp, to znak, że idziemy w dobrym kierunku.
Tak wygląda jedno życie Anette, a drugie to to, w którym jest Ann – dziewczyną grającą na ukulele w klubie. Bohaterka niewiele z tego pamięta, nie zna nawet chłopaków, z którymi gra, ponieważ trafia tam zawsze po dużej dawce leków.
Ann także wypowiada wiele słów wartych zapamiętania, na przykład Miłość należy szanować, trzeba być ogrodnikiem uczuć i przedwcześnie nie zrywać kwiatów, które dopiero zaczynają rozkwitać. To trudne jak walka z czasem, którego nie da się pokonać. Jak przekładanie tu i teraz na później.
Oprócz głównych bohaterów Maciej Trawnicki wykreował także ciekawe postacie poboczne. Jest to między innymi Arek nazywany Krasnalem, były ochroniarz aktualnie zajmujący się chorą córeczką. Pojawia się także John – główny gitarzysta i wokalista w zespole czy Luiza – policjantka.
Losy wszystkich wymienionych bohaterów krzyżują się w małym miasteczku. Początkowo nieznani ludzie, których z pozoru nic nie łączy, stają się sobie bliżsi niż sami mogli przypuszczać. Ann w słowach kończących ksiażkę mówi: Mawiają, że najważniejsze to być tu i teraz, cokolwiek to znaczy, ale ja czuję, że dla miłości nie ma czasu, potrzebne jest tylko miejsce, a ono jest tutaj… w moim sercu i w moich marzeniach o przyszłych dniach z tobą.
Powieść to krótka książka, którą czyta się bardzo szybko i dobrze. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, powolnego odkrywania wydarzeń z przeszłości bohaterów czy słów, które można uznać za życiowe motta każdego z nas. Bardzo polecam tę książkę, w której czytelnik łatwo utożsamia się z bohaterami.
Autor słowami jednego z bohaterów podkreśla, że Życie to jednak istny dom wariatów. Scenariusze, które potrafi stworzyć, są nie do przewidzenia.
Wybierzmy się więc w podróż, obierając kierunek tu i teraz, bo i tak nie możemy przewidzieć, co stanie się za chwilę!
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl Bardzo dziękuję za możliwość przeczytania powieści i poznania historii Ann i Gabriela!