Rainbow Rowell to autorka, o której nie dało się nie słyszeć, szczególnie w dobie dzisiejszych popularnych portali społecznościowych. Nieustannie natykałam się na zagranicznych instagramach na "Fangirl" czy "Eleonorę i Parka" oraz na całą masę pozytywnych recenzji. Nic więc dziwnego, że bardzo się ucieszyłam, gdy Wydawnictwo Otwarte postanowiło wydać książki tej pisarki w Polsce. Ogarnęła mnie jeszcze większa ekscytacja, gdy "Fangirl" leżała w moich dłoniach. Gdy już się pozachwycałam tą piękną okładką i dopracowanym wydanie (ja naprawdę jestem ogromną, typową fangirl) przystąpiłam do lektury. I cóż to była za lektura... Jedyna w swoim rodzaju!
Osiemnastoletnie Cath oraz Wren Avery to nierozłączne bliźniaczki. Zawsze wszystko robiły razem, ale nigdy nie były do siebie podobne. Są wręcz jak ogień i woda, Wren jest towarzyska i lubi imprezować, natomiast Cath woli się zaszyć w pokoju i pisać fanfiki o Simonie i Bazie, Jest Prawdziwą Fanką, typową fangirl.
Obie siostry wyprowadzają się na studia i nie zamieszkują w tych samych akademikach. Tym samym Cath jest skazana na obcą współlokatorkę. I na stawienie czoła rzeczywistości. Poznaje kompletnie inną od niej, wybuchową Reagan oraz pozytywnie nastawionego do całego świata Leviego. Oboje będą mieli ogromny wpływ na Cath.
Muszę przyznać, że poniekąd obawiałam się sięgnąć po "Fangirl". Miałam jej względem tak ogromne oczekiwania, że skrycie najzwyczajniej w świecie bałam się rozczarowania. Moje obawy jednak okazały się całkowicie bezpodstawne, bo gdy tylko zaczęłam czytać powieść autorstwa Rainbow Rowell nieodwołalnie przepadłam. Zakochiwałam się w tej pięknej książce coraz bardziej wraz z przeczytaniem kolejnych stron. Zresztą, jak mogłabym jej nie pokochać? Nie, w przypadku, gdy główna bohaterka, Cath tak bardzo przypomina mi mnie samą. Nie, w przypadku, gdy cała ta historia i otoczka wokół niej dodaje niesamowitej otuchy i ciepła.
Motywem przewodnim całej tej powieści, a jednocześnie wręcz motorem napędowym całej akcji jest seria o Simonie Snowie. Nasza główna bohaterka, Cath, uwielbia ten cykl wobec czego jest po prostu prawdziwą fangirl. A takie osoby w naszym społeczeństwie nie są zbytnio rozumiane, często są traktowane jako outsiderzy tylko dlatego, że nie mają takich samych zainteresowań jak reszta społeczeństwa. Sama nieraz spotkałam się z takim zachowaniem i nie dostraja ono zbyt pozytywnie. Jednak teraz przyzwyczaiłam się do tego i w ogóle mi ono nie przeszkadza. No, może czasami. Prawda jest taka, że jestem dumna będąc fangirl, ponieważ czytanie książek to moja prawdziwa pasja. Szczerze mówiąc to współczuję osobom, których życie jest o wiele uboższe, ponieważ nie odkryli budującej mocy fikcji literackiej. Właśnie dlatego tak bardzo utożsamiłam się z główną bohaterką, ponieważ jest ona niezwykle podobna do mnie. Nie identyczna, ale podobna. Ja nie piszę fanfików, ale lubię samotność. Nie przepadam za imprezami, wolę poczytać książkę. W zasadzie Rainbow Rowell jest dotychczas jedyną pisarką, która wykreowała taki typ postaci na tyle wiarygodnie. Cath w jej wydaniu nie razi sztucznością, a jej zachowanie w ogóle nie irytuje. Jest na swój sposób nieporadna, ale i urocza. Chyba nie sposób się nie uśmiechnąć widząc jej zaangażowanie w pisaniu swojego fanfika.
Levi... Polubiłam go od momentu, gdy tylko się pojawił, czyli już od pierwszego zdania pierwszego rozdziału: "W jej pokoju był chłopak". Gwarantuję, że skradnie on serce każdej czytelniczki, nawet jeśli w duchu nie są one romantyczkami. Jest to postać tak nacechowana pozytywnie, że po prostu nie da się nie obdarzyć go sympatią. Dialogi z jego udziałem zawsze są żywe i ciekawe, wzbudzają wiele uśmiechów ciepłych uczuć. Rainbow Rowell ma prawdziwy dar do kreowania wiarygodnych bohaterów, wychodzi jej to naprawdę świetnie i nie mogę się do niczego przyczepić. A duet Cath i Levi tak genialnie się uzupełnia, że zostanie jednym z moich ulubionych par literackich.
Tak naprawdę do dosyć ciężko przybliżyć ogólny zarys fabuły "Fangirl", bo to książka o... życiu. O wzlotach i upadkach. O dojrzewaniu, o pasjach, o chłopakach, o przyjaźni, o rodzinie i o miłości. Taki misz-masz wielu istotnych rzeczy, które każdemu człowiekowi są bardzo bliskie. Właśnie chyba to jest najlepsze, iż Rainbow Rowell nie zdecydowała się na jedną rzecz, którą by dokładnie i szczegółowo opisała, po czym oparłaby na niej całą resztę fabuły, ale zdecydowała się na kilka wątków. Tak, więc czytelnik poznaje nieporadną Cath i obserwuje, jak ona sobie poradzi w życiu studenckim. A trzeba przyznać, że nie było jej wcale łatwo. Oprócz bycia samotniczką i fangirl, główna bohaterka ma inne problemy. Tatę, o którego się martwi, ponieważ został w domu sam. Siostrę, z którą jej relacje zaczynają się coraz bardziej ochładzać, Leviego, z którym zaczyna ją łączyć coraz większa nić porozumienia.
Niewielu autorów decyduje się na otwarte zakończenia, ale Rainbow Rowell właśnie to zrobiła. Zazwyczaj nie przepadam za nimi, ponieważ wolę mieć wszystko jasno i zwięźle wyłożone, chcę wiedzieć, jak zakończą się losy bohaterów, których szczególnie polubiłam. Jednak w tym przypadku tego rodzaju rozwiązanie wcale mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - spodobało mi się i uważam, że lepszego autorka nie mogła wymyślić. Czytelnik sam musi sobie dopowiedzieć, jakim torem dalej potoczy się życie Cath. W domowym zaciszu możemy popuścić wodza naszej nieograniczonej wyobraźni.
"Fangirl" zagości w Waszych sercach i na długo (o ile nigdy) ich nie opuści. To książka, która niesie za sobą istotne wartości i wobec której żaden czytelnik nie będzie mógł przejść obojętnie. Jednocześnie jest to zabawna i wciągająca historia, która gwarantuje świetną rozrywkę na kilka godzin. Wcale się nie dziwię, że zdobyła tak duży rozgłos, bo absolutnie na niego zasługuje. Po jej lekturze jestem pełna pozytywnych odczuć i wręcz czuję się napędzona do działania. Zapewne nawet sama Cath nie podejrzewała jak studia zmienią jej życie. Jeśli jesteś fangirl, to zrozumiesz... Gorąco polecam!