Swoją przygodę z książkami Abigail Gibbs zaczynam w nietypowy sposób, bo sięgając po drugą część z serii książek o Mrocznych Bohaterkach. Niestety nie miałam przyjemności zapoznać się z pierwszą częścią, czego na obecną chwilę i po przeczytaniu „Jesiennej Róży” bardzo żałuję. To trochę tak jakbym wskoczyła do jakiegoś świata i kompletnie nie wiedziała gdzie jestem. A muszę przyznać że tak czułam się na początku tej książki. Nie mniej jednak, autorka wciągnęła mnie w swoją historię i bardzo zaintrygowała.
Jesienna Róża Al-Summers ma piętnaście lat, jednak daleko jej do bycia normalną nastolatką. Jest dziedziczką tytułu książęcego i Mędrcem władającym magią. Jednak mimo to chodzi do normalnej szkoły, gdzie pełni rolę strażniczki i chroni ludzi przed atakami czarnej magii którą władają Extremino. Pewnego dnia w jej szkole pojawia się przystojny książe Fallon, syn króla Mędrców. Dziewczyna jest kompletnie zaskoczona tym faktem i na początku mu nie ufa. Wszystko jednak nabiera tempa gdy w mieście dochodzi do coraz częstszych ataków ze strony Extremino. Nikt nie może już czuć się bezpiecznie, a Jesienna Róża i Fallon będą musieli zjednoczyć swoje siły i stawić czoło nadciągającemu niebezpieczeństwu. Czy będą w stanie współpracować i zapobiec wojnie? Co łączy ją z porwaną przez wampiry Violet Lee?
„Wy, dzieci Mędrców, jesteście jak bluszcz, szybko rośniecie i żyjecie bardzo długo. Ludzkie dzieci są jak motyle. Póki nie osiągną dorosłości, pozostają brzydkimi poczwarkami. Brzydka poczwarka zazdrości bluszczom. Rozumiesz?” *str. 13
Sięgając po książkę właściwie nie wiedziałam czego się spodziewać. Po pierwsze nie jest to mój ulubiony gatunek literacki, a wszelkie książki o wampirach po prostu omijam szerokim łukiem. Po drugie, zaczęłam od drugiego tomu, więc wiedziałam że może być naprawdę ciężko. Mimo to podjęłam się tego wyzwania. Może po części dlatego by spróbować przezwyciężyć swoją awersję do tego typu książek. Był to typowy eksperyment z mojej strony, ale muszę przyznać że wypadł naprawdę zaskakująco. Przede wszystkim wampirów jest tutaj naprawdę mało, ale nie będę ukrywać że brakowało mi znajomości pierwszego tomu, a zwłaszcza w przypadku wątków z Violet Lee. Mimo to udało mi się nie pogubić w lekturze, a wręcz dałam się wciągnąć, a co najważniejsze, książka na tyle wzbudziła moją ciekawość że postanowiłam również sięgnąć po „Kolację z wampirem” i przekonać się na własnej skórze czy ta książka rzeczywiście jest tak dobra jak wszyscy twierdzą.
Fabuła bardzo mnie zaintrygowała, a zwłaszcza ten pomysł z dziewięcioma wymiarami z których każdy zamieszkują inne istoty. W gwoli ścisłości, Róża pochodzi z pierwszego wymiaru, który stanowi domenę Mędrców. W drugim mieszkają wampiry, które porwały Violet Lee. Kolejne wymiary zamieszkują elfy, wilki i inne fantastyczne stworzenia. Trochę ubolewam że tak mało czasu autorka poświęciła na ten wątek, ale nie trzeba być czarodziejem żeby dojść do wniosku że tomów serii będzie więcej, więc zapewne każdy z nich będzie traktował o innych wymiarach i ich mieszkańcach, zwłaszcza że Jesienna Róża i Violet Lee muszą znaleźć pozostałe Bohaterki żeby zapobiec zbliżającej się wojnie.
„Świadomość, nawet gdy tkwi bezpiecznie pomiędzy granicami umysłu, wydziela woń, odgrywa melodię lub zaznacza się w inny niepowtarzalny sposób. Sprawia to, że jest wyjątkowa, a przyjrzenie się jej daje taką samą pewność, z kim mamy do czynienia, jak gdybyśmy patrzyli wprost na tę osobę.” *str. 182
Postacie niestety są przedstawione w dość szczątkowy sposób. Sama Jesienna Róża to dla mnie wielka zagadka, zwłaszcza że raz zgrywała wielką damę, a innym razem zachowywała się jak rozkapryszone dziecko. Właściwie to ciężko wyrobić sobie o niej jakieś zdanie, tak samo jak o wrogich Extermino, czy też ogólnie o Mędrcach i pozostałych bohaterach. Szkoda że autorka tak mało czasu poświęca na objaśnienie tej kwestii, zakładając że każdy powinien sam dojść do wniosku kto jest kim i jaka jest jego rola w przebiegu tej historii. Trochę psuło mi to odbiór powieści, ale pomimo wad książka okazała się naprawdę wciągająca i intrygująca. Może to swoisty wybieg ze strony autorki, by zachęcić czytelników do sięgnięcia po pozostałe tomy serii.
Po przeczytaniu książki, ja czuje się zachęcona, zwłaszcza że pani Gibbs poruszyła moją ciekawość i na pewno będę chciała poznać dalsze losy Jesiennej Róży, Violet Lee i innych Mrocznych Bohaterek. A co za tym idzie, by uzupełnić swoją wiedzę sięgnę również po tom pierwszy. Zachęcam każdego kto lubi fantastykę i książki paranormalne, jak również tych którzy, tak jak ja, podchodzą sceptycznie do tego typu powieści. Czasem można zostać pozytywnie zaskoczonym, dlatego warto być otwartym na nowości i wszelkie gatunki literackie.