Po biografie nie sięgam zbyt często, a jeśli już to robię, wybieram te bezpośrednio dotyczące osób, które mnie interesują lub fascynują. Ostatnio zgłębiałam życiorys Ala Pacino w formie wywiadu obejmującego niemal 300 stron oraz krótkie notki biograficzne o najwybitniejszych uczonych wszech czasów. Pierwsza książka zachwyciła mnie formą i realizacją, natomiast druga, choć przybliżyła mi uczonych widniejących niemal we wszystkich moich podręcznika, to zanudziła mnie datami, tytułami prac i milionem przypisów.
Z nazwiskiem Hoffman spotkałam się po raz pierwszy w gimnazjum, kiedy to na lekcjach języka polskiego oglądaliśmy Ogniem i Mieczem. Pamiętam reakcje kolegów i koleżanek - byli znudzeni, nie próbowali zrozumieć, uznali, że polski film musi równać się klapie i z tego też powodu zajmowali się absolutnie wszystkim, tylko nie oglądaniem. Ze mną było inaczej, postanowiłam dać szansę ekranizacji jednej z części zachwalanej przez mojego dziadka Trylogii Sienkiewicza i... zakochałam się. Dosłownie. Zakochałam się w historii, kostiumach, doborze aktorów, muzyce i realizacja z rozmachem. Nie mogłam się nadziwić, że w Polsce stworzenie takiego filmu jest możliwe. Po prostu nie mieściło mi się w głowie. A że był to okres mojej fascynacji zawodem reżysera postanowiłam bliżej przyjrzeć się postaci Jerzego Hoffmana i jego twórczości. Chociaż moje plany studiowania w łódzkiej filmówce odeszły w niepamięć, a codziennością stała się ekonofizyka, sympatia do polskich reżyserów pozostała, dlatego też sięgnęłam po książkę Marty Sztokfisz tak różnej od znanych mi biografii.
Autorka postanowiła podejść do tematu kreatywnie i zamiast zarzucać czytelnika datami, nazwiskami i wydarzeniami, wybrała luźną formę w postaci zbioru opinii przeróżnych osób na temat współpracy i znajomości z Jerzym Hoffmanem. Wśród przepytanych znaleźć można: Daniela Olbrychskiego, Annę Dymną, Krzysztofa Kamyszewa, Aleksandra Domogarova, Aleksandra Pocieja, Alicję Mroziewicz, Waldemara Dąbrowskiego, Zofię Czerwińską, Emilię Krakowską, Jagodę Prądzyńską-Hoffman (obecna żona reżysera), Irenę Groblewską, Wojciecha Wójcika, Tomka Biernawskiego, Jerzego Bekkera, profesora Janusza Wałaszewskiego oraz wielu innych ludzi związanych i nie ze światem filmu.
Książka podzielona jest na wiele krótkich części opatrzonych tytułami oraz nawiązującymi do nich wspomnieniami. Marta Sztokfisz stara się rozpoczynać te rozdziały niewielkimi wprowadzeniami ułatwiającymi czytelnikowi odnalezienie się w temacie. Jest to duże ułatwienie, ponieważ ta biografia pozbawiona jest ścisłej chronologii, a wydarzenia i fakty pogrupowane są bardziej tematycznie niż czasowo. Dlatego też nie powinny czytelnika dziwić przeskoki między życiem reżysera z żoną Walentyną, a obecnym z żoną Jagodą, a także wypowiedzi związane z filmami powstałymi w różnych okresach.
Przyznam szczerze, że początkowo nie mogłam odnaleźć się w takiej formie, ale po przeczytaniu ok. 20 stron przyzwyczaiłam się i spodobało mi się to nieco chaotyczne zestawienie różnych fragmentów, które, wbrew pozorom, tworzy całkiem logiczną całość biorąc pod uwagę poruszany temat.
Moim zdaniem w książce tej wyodrębnić można zagadnienia nadrzędne, którym poświęcono znacznie więcej uwagi niż pozostałym. Była to między innymi znajomość Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego, małżeństwo z Walentyną, walka o sfilmowanie Trylogii Sienkiewicza oraz kontakty z rodzicami. Na tle tych historii pojawiają się wypowiedzi o różnych epizodach z życia reżysera, które często zostają wyprostowane przez samego Hoffmana w rozmowie z panią Sztokfisz, co bardzo mi się podoba. Uważam, że ten zabieg sprawił, że ten zbiór wypowiedzi stal się bardziej autentyczny. Możliwość skonfrontowania wspomnień znajomych z autentycznymi sytuacjami, w których znalazł się Jerzy Hoffman pokazuje drobne nieścisłości a także odchylenia od tego, jak to faktycznie było.
Początek stanowią w dużej mierze cytaty rozmów z wszelakimi ludźmi, a im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym więcej otrzymujemy słów samego reżysera wspominającego swój pobyt na Syberii, mówiącego o samodzielności i o tym jak wyglądały jego studia. Natomiast wypowiedzi znajomych obfitują w pochwały, wspomnienia z planu filmowego i opinie o współpracy z aktorami, podejściu do pracy, fascynacji Sienkiewiczem, niesamowitej wiedzy reżysera, wspaniałych przyjęciach organizowanych w mazurskiej posiadłości a także spotkania w SPATiFie sprzed lat.
Bardzo doceniam pomysł Marty Sztokfisz z przeprowadzeniem rozmów z ludźmi powiązanymi z Jerzym Hoffmanem i zebrania efektów pracy w jednym miejscu, podzieleniem wszystkiego na kategorie tematyczne, dodanie własnych wstępów oraz, co najważniejsze, pilnowanie, aby w tekście nie było plotek, a jedynie fakty, opinie, wspomnienia i refleksje. Pani Sztokfisz nie interesowały pogłoski ani naciągane historyjki, starała się, aby całość była jak najbliższa prawdy i zgodna z rzeczywistością. Chciała pokazać jak Jerzy Hoffman wygląda widziany oczami wielu osób i, moim zdaniem, udało jej się to bardzo dobrze.
Postać reżysera przedstawiony na tych 330 stronach jest niezwykle ciepła, inteligentna, silna, kreatywna, otwarta, odważna i wyjątkowa. Zarówno obraz złożony z wypowiedzi aktorów, znajomych i współpracowników, jak i ten malujący się wypowiedziami reżysera, sprawiają, że osoba Hoffmana odbierana jest jako sympatyczna i charyzmatyczna. Obok tych portretów słownych znaleźć można wiele fotografii przedstawiających reżysera w różnych sytuacjach.
Jerzy Hoffman, gorące serce pozwala nam poznać człowieka, a nie tajniki zawodu reżysera i warto o tym pamiętać. Nie jest to kolejna książka, której treść kręci się wokół filmu, tutaj najważniejszy jest mężczyzna, jego osobowość, podejście do ludzi, świata i życia, a dopiero potem reżyser, jakim się stał oraz czego dokonał. Wrażenie zrobiło na mnie wyzwanie, jakim było kręcenie dokumentu o życiu pewnej sekty i ogromna ostrożność jakiej wymagało całe przedsięwzięcie.
Oprócz ogromnej ilości ciekawostek, faktów, komentarzy i pochwał, warto dodać, że biografia ta jest skarbnicą interesujących i wyszukanych słówek, takich jak: afektacja, stachanowiec, tużpowojenne, partagasy, bumaga, kunktatorstwo, satrapa, konfabulacje, afiliacyjny, wyszabrowane, kądziel, skonfundowany, zarzeźbiać, ostracyzm.
Jedyny minus jakiego się doszukałam, to okładka, moim zdaniem bardzo pesymistyczna i smutna. Kiedy pierwszy raz ją ujrzałam, przeraziłam się, że Jerzego Hoffmana nie ma już wśród nas. Podejrzewam jednak, że ta kolorystyka związana jest z doborem fotografii znajdujących się wewnątrz książki, które w zdecydowanej większości są czarno-białe.