Jak znakomita większość ludzi uwielbiam smacznie jeść, a jednocześnie staram się robić to zdroworozsądkowo. Choć nie jestem bardzo wymagającym koneserem kulinarnym, to jednocześnie lubię wiedzieć co i w jakim stanie świeżości zostało wrzucone do garnka z moim obiadem. Aby połączyć apetyczne i różnorodne jedzenie z walorami zdrowotnymi, jakiś czas temu zaczęłam żarliwie przekopywać książki kucharskie w poszukiwaniu inspiracji. Jestem też w niewielkim stopniu kulinarnym podróżnikiem i często przenoszę poznane podczas wakacyjnych wojaży uciechy stołu do domowego repertuaru dań. Bardzo ubolewam nad tym, że w wielu miejscach na świecie jeszcze nie byłam i w najbliższej przyszłości zapewne nie będę, a Jerozolima należy do jednych z nich. Tym samym marne mam szanse na bezpośrednie poznanie jej specjałów. Spotkałam się w Polsce z kilkoma daniami wywodzącymi się z tamtejszej kultury, a niektóre z nich można nawet znaleźć na półkach w większości sklepów. Jednak w moim odczuciu komercyjnie produkowany hummus z pewnością jest jedynie namiastką tego prawdziwego, tradycyjnego. Wyobrażam to sobie jak porównywanie garmażeryjnych pierogów do tych, które robią nam nasze ukochane babcie. Dlatego kiedy tylko zobaczyłam okładkę z krzykliwym tytułem “Szakszuka”, to uznałam, że to jest dobry czas, aby sprawdzić, czy ta potrawa, którą robię sobie w domu, przypomina oryginalną. A przy okazji odkryłam w tej książce sporo świetnych przepisów i nieoczywistych połączeń produktów spożywczych, które niezmiernie mnie zainteresowały i obudziły we mnie apetyt.
Kuchnia wywodząca się zarówno z daleko jak i bliskowschodnich krajów jest nieopisanie wonna, pachnąca różnorodnymi przyprawami. Kiedy tylko otworzyłam książkę Pana Nidal Kersh’a to już na długo przed rozpoczęciem gotowania czułam zapach tych wszystkich odurzających ziół i wiedziałam, że niebawem moje podniebienie będzie przeżywać wielokrotną ekstazę. Poza samymi przepisami w publikacji znajdują się też wspaniałe zdjęcia, oraz spora dawka historii zarówno z życia rodziny samego Autora jak i tła kulturowego Jerozolimy.
Ten przewodnik kulinarny jest wydany w pięknej, twardej oprawie. Pierwsze pięćdziesiąt stron to fascynująca opowieść o korzeniach Autora, wielokulturowy rys historyczny oraz przedstawienie urozmaiconej gastronomii terenów Jerozolimy. Te jakże egzotycznie brzmiące opisy różnych wiktuałów, aż podkręcają wyobraźnię. Moment kiedy to docieramy do pierwszych przepisów mogę porównać do ruszenia karuzeli, w tym wypadku karuzeli smaków. Mój organizm jednak nie zaczął produkować wtedy adrenaliny, a… ślinę. Tak tam pysznie, kolorowo i obiecująco. Poznajemy rozdziały dotyczące tradycyjnego pieczywa, sosów, sałatek i dipów, dań wegetariańskich, mięs i ryb, słodyczy oraz napojów. Przewracając kolejne strony widzimy kuszące zdjęcia świeżych i jeszcze zielonych migdałów, oliwek, mieszanek przypraw i innych wspaniałych delikatesów. W książce znajdują się przepisy na wcześniej wspomniany hummus, tytułową szakszukę, falafel czy baklawę, czyli stosunkowo popularne dania, ale są też tutaj receptury na cymesy jeszcze rzadko przewijające się u nas, bądź znane jedynie wtajemniczonym. Słyszeliście o potrawie o wdzięcznej w tłumaczeniu nazwie “sparzysz palce”? Albo o sosach amba lub skhug? Ja jeszcze nie. Ogromnym plusem kuchni Jerozolimskiej jest to, że większość produktów spożywczych na jakich ona bazuje, bez problemu odnajdziemy w polskich sklepach i na straganach z warzywami. Książka jest napisana bardzo rzetelnie, ponieważ w początkowym rozdziale opisuje jak przygotować mieszanki przypraw, które są namiętnie używane do większości posiłków oraz ciasta będące bazą wielu przepisów. Do tych podstawowych instrukcji możemy wracać w każdym momencie, dzięki czemu nie musimy przeszukiwać stron internetowych, aby dowiedzieć się co to jest baharat do kurczaka albo zatar.
Publikacja jest niezwykle kolorowa i soczysta, pełna zachwycających smaków i inspirująca. Większość dań przed podaniem samego przepisu jest wspaniale opisana. Autor podaje też o nich szczegółowe informacje, choćby takie, że określona potrawa jest najbardziej popularna w którymś regionie, na jakie sposoby można ją podawać, w jakich formach i z czym najlepiej się komponuje. Mam nieujarzmione przeczucie, że w najbliższych dniach mogę spędzić sporo czasu w kuchni!