Jego babeczka recenzja

Emily jest artystką, której marzeniem są studia w Paryżu. W końcu udaje jej się osiągnąć swój cel. Przed styczniowym wyjazdem na studia chwyta się każdej okazji, aby dorobić do swojego skromnego budżetu domowego. W związku z tym, przyjmuje trochę niechętnie, zlecenie od pewnego mężczyzny. Jej nowy, bardzo przystojny szef okazuje się być również szkolną miłością Emily. Dziewczyna ma przygotować dla Ryana dekoracje na Halloween. Ma nadzieję, że później ich drogi się rozejdą... Nie chce komplikować sobie życia przelotnym romansem. Chociaż z drugiej strony, odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda? Co z tego wyniknie?

Penelope Bloom stworzyła pełną humoru i zawirowań serię miłosną. "Jego babeczka", to trzecia część tej serii. Z pewnością trzeba przyznać, że pomysł autorki jest bardzo oryginalny. Tym razem poznajemy perypetie Emily i Ryana. Jest to lekka, zwariowana i zabawna lektura. Mimo to podobała mi się najmniej z całej serii. Odnoszę wrażenie, że w poprzednich książkach było trochę więcej humoru autorki. Oczywiście były zabawne momenty, ale jak dla mnie za mało. Emily dąży do zrealizowania swoich marzeń o byciu artystką. W tym celu wybiera się na studia do Paryża. Jednak jej pewność zostaje zachwiana, gdy spotyka Ryana. On również ma swoje cele. Jednym z nich jest nie angażowanie się w żaden związek. Ich coraz częstsze spotkania sprawiają, że zaczyna im na sobie zależeć. Oboje jednak mają do podjęcia ważne decyzje, które mogą zaważyć na dalszym życiu. Książkę oczywiście czyta się bardzo szybko. Nie jest ona zbyt wymagająca. Świetnie sprawdzi się w roli "poprawiacza humoru", lecz raczej na długo nie zapadnie w pamięci. Ze wszystkich trzech części najbardziej podobał mi się "Jego banan" :) Już sam tytuł wywołuje uśmiech na twarzy. Czekam z niecierpliwością na kolejne części i mam nadzieję, że okażą się jeszcze lepsze i zabawniejsze od poprzednich. Choć są to książki, które niewiele wniosą do Waszego życia, na pewno poprawią humor, dlatego bardzo polecam przeczytać :)