Powieści z wątkiem sportowym jeszcze nie czytałam. A przynajmniej nie taką, w której sport byłby jedną z podstaw fabularnych historii. Niezmiernie się cieszę, że mój czytelniczy pierwszy raz w tym względzie miał miejsce właśnie z powieścią tej autorki.
Nie sięgałam po "Jednym tchem" w ciemno. O samej autorce, o jej pierwszej powieści ("Szkole wyprzedzania") i opowiadaniach z żużlowersum "Czarna książka. Zostać mistrzem" słyszałam już wcześniej i to same dobre rzeczy. Gdy posmakowałam twórczości Joanny Krystyny Radosz, co prawda fragmentarycznej, zakochałam się w sposobie jej pisania. Wyobraźcie sobie moją radość, gdy sama Joasia zaproponowała mi objęcie swojej najnowszej powieści patronatem. Normalnie szok i niedowierzanie.
***
Bohaterką "Jednym tchem" jest nastoletnia Eleonora Stanisławska, nazywana potocznie Leoną. Mieszka w Toruniu, tam ma swój klub, szkołę, znajomych, ukochanego Kiciusia, czyli Nikitę Kruczonycha. Pewnego dnia otrzymuje niepowtarzalną szansę od losu: chce ją trenować nie kto inny, tylko słynny Wiaczesław Morozow. Niestety wiązałoby się to z przeprowadzką do odległej Moskwy. Decyzja, przed którą staje młodziutka zawodniczka nie należy do łatwych. Czy Leona będzie umiała ją podjąć? A potem udźwignąć konsekwencje swojego wyboru, jakikolwiek by on nie był?
Już podczas czytania prologu miałam dreszcze na plecach. A potem było tylko lepiej. Niesamowicie polubiłam Leonę, wydawał mi się taka krucha, delikatna, dziewczęca, a jednocześnie wiedziała czego chce, tylko miałam wątpliwość czy będzie w stanie udźwignąć wagę podjętych decyzji.
Przyznam, że intrygowała mnie postać Kiciusia, choć jego pieszczotliwe określenie bywało drażniące. Ale wiecie co? Z czasem uświadomiłam sobie, że Kiciuś jest po prostu kiciusiem. Pieszczoszkiem, którego się głaszcze, chroni i przymyka oczy na jego wybryki. Nie mogę powiedzieć, chłopak miał przekichane właściwie już od urodzenia (ten wątek jest bardzo ciekawy i wart śledzenia i nie musi odnosić się do łyżwiarstwa figurowego), ale po początkowych odczuciach współczucia i zrozumienia dla Nikity, jego późniejsze zachowania i reakcje przyprawiały mnie o zgrzytanie zębami ze złości.
W ogóle wielką zaletą "Jednym tchem" są bohaterowie. Zarówno ci głowni, jak i poboczni. Doskonale skonstruowani, mający wady i zalety, wzajemnie się dopełniający, nie przeidealizowani. Każdy jest po coś, każdy z nich ma rolę do odegrania i odgrywa ją koncertowo. Sama główna postać silnie tkwi w swoim środowisku, nie jest sama sobie, nie wzięła się znikąd, nie jest zawieszona w próżni. Jej zachowania mają wpływ na środowisko, a jego reakcja oddziałuje na dziewczynę - co doskonale widzimy.
***
"Pierwsze takty wypełniły mnie w całości i na moment uwierzyłam, że nie jestem Salierim klękającym przed geniuszem Mozarta. Byłam Eleonorą Stanisławską i mogłam wszystko, jeszcze raz, jak w Tallinie, jak dwa dni temu w programie krótkim... Byłam Eleonorą Stanisławską i popełniłam masę błędów w ostatnim czasie, ale oto stałam tutaj, gotowa zacząć ich naprawianie od wielkiego triumfu."
***
I tu przejdę do kolejnego mojego zachwytu. Widzimy. Autorka nie opowiada nam o tym co czuje bohaterka tylko to pokazuje poprzez zachowania i słowa. I robi to niesamowicie naturalnie. Do tego lekkość stylu i swoboda snucia opowieści. Cudo. Autorka pisze swobodnie, wciągająco, wręcz hipnotyzująco. To sprawiało, że jeszcze bardziej ta powieść do mnie trafiała, a powieść przeczytałam bardzo szybko.
A jakie wątki znajdziecie w "Jednym tchem"? Kulisy sławy (to czego nie widzimy), codzienność sportowców (także tych uczących się, bo przecież sport sportem, puchary pucharami, ale szkołę trzeba przecież zaliczyć), przyjaźń (także ta międzynarodowa), rodzina (jak ważne jest jej nastawienie i oczekiwania względem młodego sportowca), pierwsze poważne uczucie. Wątków jest więcej i gorąco zachęcam do czytania i odkrywania ich samemu.
***
"(...) sportowiec swoją wielkość udowadnia wtedy, kiedy wszystko zmierza ku temu, żeby nie wystąpił, a on wbrew przeciwnością i tak występuje. Może to zabrzmi banalnie, ale wtedy nie jest ważny wynik, tylko sam udział."
***
"Jednym tchem" przeczytałam jednym tchem. Dałam się wciągnąć w świat jazdy figurowej i nie trzeba być znawcą, żeby dać się zatracić. Z tyłu znajduje się pomocny słowniczek, który wyjaśnia znaczenie sformułowań, których możemy nie znać, jeśli się tym sportem nie interesujemy. Emocje towarzyszą czytelnikowi od pierwszej strony, a bohaterowie choć młodzi borykają się ze sprawami, które niejednemu dorosłemu dałyby w kość. "Jednym tchem" to powieść o pasji, przyjaźni, dorastaniu, trudnych wyborach i ich konsekwencjach.
Czarująca okładka, ciekawy opis i zachwycająca, bogata treść. Czego można chcieć więcej? Może jedynie kontynuacji i to jak najszybciej.
Czy polecam? Całym sercem!