Falcon Katarzyny Wycisk opowiada o losach niejakiej Alex, która straciła obojga rodziców i mieszka z babcią w małej mieścinie. Po drodze z pracy jest świadkiem dziwnego zdarzenia, którego prowodyrem jest pewien tajemniczy chłopak o fioletowo-niebieskich spojrzeniu. To zdarzenie wywraca jej światem do góry nogami, ale nie dzieje się to tak od razu, oj nie!
Kilka dni później rozgrywa się najgorszy z możliwych scenariuszy i nagle nasza główna bohaterka ląduje z chłopakiem w jego kryjówce. Dowiaduje się, że ma na imię Jeden, a jego znajomi – a przy okazji współtowarzysze – też nie mają zwykłych imion, tylko numery. Okazuje się, że są oni projektami Falconu... bardzo niebezpiecznymi o strasznie tajemniczej przeszłości...
Książka bardzo ciekawa i lekka do czytania. Choć bohaterka czasami wkurza swoimi decyzjami i tym, że często płacze... To jest nawet fajna. Zwłaszcza przy końcu książki, gdzie pokazuje pazur i charakterek! Uwielbiam jej przekomarzanki z Trzy.
Falcon zawiera tak zwaną przeplatankę rozdziałów, której zwykle nie lubię... Ale tu pasowała wyśmienicie! Rozdziały przeplatają się między tym, co teraz się dzieje, a tym co było. Te drugie chyba najbardziej mnie interesowały, ponieważ pokazywały oraz wyjaśniały najwięcej, no i były z perspektywy innych osób niż Alex.
Z takich jeszcze na plus rzeczy jest pewien fragment. Jest on ulubionym momentem, który opisuje lekcję nauki strzelania Alex. Dlaczego? Sama strzelam od paru lat... Co prawda z karabinu, ale sprawa ma się całkiem podobnie. Całe to wydarzenie w książce wzbudziło we mnie miłe wspomnienia i świetnie się przy tym bawiłam czytając odcinki Alex i Trzy, które pojawiały się w wymianie zdań.
No ale to są te dobre rzeczy... Niestety znalazłam pewne mankamenty. Otóż chodzi mi o same imiona dzieciaków z Falconu. Mamy tu Jeden, Dwa, Trzy, Cztery, Pięć, Siedem... A później nawet pojawia się Sześć. Rozumiem motyw, ale czemu któryś z nich nie mógł mieć na imię np. Dwanaście? To wygląda jakby cała czołówka projeku uciekła.
A drugą sprawą są uczucia głównej bohaterki, która jest bardzo roztrzepana w moim odczuciu. Rozumiem, że istnieje więź pomiędzy nią a Jeden...ale potem jakby nawiązuje innego rodzaju więź z inną osobą... I tak szczerze nie wiem co mam myśleć. Mam tu mętlik w głowie, chciaż wiem komu kibicuje.
Z jej uczuć to jest sprawa... Tak bardzo kocha swoją babcię, a tak mało myśli o tym, czy sobie da radę. Przez dwa lata od śmierci rodziców chodziła do pracy, żeby zarabiać na jej leki i się nią opiekować, przez co nie poszła na studia... A tu raptem chyba z dwa razy pojawia się o niej wzmianka. Oczywiście rozumiem, że akcja się dzieje i dziewczyna jest skołowana i nie ma czasu na to... Ale mogłaby się zatrzymać na chwilę i pomyśleć o biednej staruszce... Której mi się szkoda zrobiło.
Ale mimo tych wpisanych powyżej rzeczy nie mogę narzekać na tę książkę. Bardzo mi się podobała! Tak szczerze? Wiem, że to debiut autorki, ale czytałam niejedne książki sławnych pisarek, które nie dorastają Katarzynie Wycisk do pięt. Akcja jest spójna, opisy nie przytłaczają, a dialogi między Alex a Trzy! Matko boska, ubóstwam je!
Katarzyna Wycisk ma ten dar do pisania i używa go bardzo dobrze, więc mi pozostaje trzymać tylko kciuki za następne publikacje i aby trzymała swój poziom.
Książce daje 8 na 10.
Zapraszam też na mojego instagrama: wilczekczyta