Było to moje kolejne spotkanie z warsztatem pisarskim tej autorki, które zaliczę do udanych i z ręką na sercu mogę Was zapewnić, że autorka nadal trzyma poziom. Dahl udowodniła po raz kolejny jak doskonale radzi sobie ze spowodowaniem strachu, czy niepewności u swojego czytelnika. „Idealna terapeutka” jest pierwszą powieścią, w której nie byłam w stanie zaufać żadnemu z jej bohaterów!
Moi mili poznajcie dr Kristinę Moss, (swoją drogą bardzo podoba mi się jej nazwisko i to nie tylko dlatego, że takie same posiada jeden z moim ulubionych pisarzy...), która pracuje w centrum Oslo jako terapeutka. Z chłodnym profesjonalizmem, dzięki któremu dotarła na szczyt, pomaga klientom rozwiązywać ich życiowe problemy. Niestety nasza bohaterka sama toczy walkę z demonami przeszłość. Kiedy Kristina myślała, że wygrała w końcu bitwę ze swoją przeszłością, w jej gabinecie zjawia się pacjenta Leah. Iverson jest znaną pisarką, która błaga swoja terapeutkę, by ta przyjechała do jej domku w lesie. Początkowo Kristina podchodzi do prośby z dystansem, jednak kiedy jej pacjentka znika bez śladu, postanawia pojechać do tajemniczego miejsca, ponieważ podejrzewa, że Leah grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. W domku jednak nie zastaje swojej pacjentki. Zamiast tego znajduje rękopis Iverson, a czytając go, uświadamia sobie, że główna bohaterka jest zatrważająco znajoma...
Alex Dahl stworzyła niepowtarzalny klimat książki - „Idealna terapeutka” aż kipi skandynawskim klimatem. Pisarka w ciekawy sposób opisała domek Leah i jego otoczenie - aż zapragnęłam się w nim znaleźć. Ogólnie książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich niestety spowodowała u mnie znużenie. Autorka skupiła się w niej głównie na opisaniu tła fabuły oraz przybliżeniu czytelnikowi portretów psychologicznych bohaterów. Zbyt mała ilość dialogów, a masowość opisów spowodowały, że książkę przeczytałam nie w jeden dzień, a w dwa - po skończeniu pierwszej części, mój mózg potrzebował przerwy od lektury. Jednak później było już tylko lepiej - akcja zaczęła biec jak szalona. Ostatni element książki kupił mnie w zupełności. Pomimo, że domyśliłam się niektórych powiązań między bohaterami, to byłam zaskoczona w jaki sposób autorka zakończyła niektóre wątki.
Pisarka po raz kolejny udowodniła, że opanowała do perfekcji skakanie między teraźniejszością, a przeszłością wydarzeń. Podczas czytania nie musiałam zgrzytać zębami, ani powracać do poprzednich rozdziałów, by poukładać sobie wszystko w głowie - autorka przedstawiła wszystko w bardzo przyjemny sposób. Również przeskoki pomiędzy pobocznymi wątkami fabuły zasługują na pochwałę.
Brawa autorce należą się również za portrety psychologiczne bohaterów. Dahl rozłożyła ich osoby na czynniki pierwsze, dzięki czemu w zupełności mogłam poznać co siedzi w ich głowach oraz ich okrutną przeszłość. Wisienką na torcie okazała narracja pierwszoosobowa, która tylko spotęgowała moje doznania płynące z czytania tej lektury. (Malutka rada: nie dajcie się zwieść niewinności bohaterów!)
Czy książkę polecam? Jasne, że tak! Jest to lektura obowiązkowa dla fanów thrillerów psychologicznych. Owszem początek może Was zniechęcić do dalszej lektury, jednak później jest już tylko lepiej. Alex z każdym rozdziałem powoli odkrywa kolejne karty, czym pobudzi Waszą ciekawość, która nie pozwoli odłożyć książki przed przeczytaniem jej ostatniego zdania.
„Jesteś jej terapeutką. Ona jest twoją klientką. Ale tutaj, w lesie... nic nie jest takie, jak się wydaje.”