Alex Dahl czyli Alexandria Bockfeldt Dahl jest amerykańsko-norweską powieściopisarką kryminalną, która pisze w gatunku nordic noir. W Polsce ukazały się do tej pory trzy powieści autorki: „Życie za życie”, „Perfekcyjna rodzina” i najnowsza „Idealna terapeutka”.
Wydaje się, że Kristina ma udane życie. Jest cenioną terapeutką i żoną polityka. Klienci ją lubią, ona lubi swoją pracę. Jedną z jej ulubionych klientek jest znana pisarka – Leah Iverston, która z sesji na sesję coraz bardziej się otwiera. Któregoś dnia Leah wpada na sesję spóźniona i zdenerwowana. Prosi Kristinę o coś i wybiega. Później nie pojawia się na terapii. Terapeutka zaczyna się martwić do tego stopnia, że zastanawia się, o co może chodzić, czy coś grozi jej pacjentce, czy jest w niebezpieczeństwie. Martwi się już nie tylko w pracy, ale przenosi te problemy na grunt prywatny. Ostatecznie postanawia pojechać do domku w lesie, aby odnaleźć kobietę i sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. To, co znajduje na miejscu mrozi jej krew w żyłach. Jest to niedokończony rękopis Leah, którego bohaterka wydaje się Kristinie zaskakująco znajoma. Kim naprawdę jest Leah? Dlaczego wie tak dużo? Czy Kristinie grozi niebezpieczeństwo?
Ludzie zawsze się zmieniają, kiedy pada na nich światło. Rzadko okazują się pięknymi, doskonałymi hologramami, które widziało się w nich za pierwszym razem. Kruszą się lub zniekształcają, bo nic w życiu nie jest tak czyste, by oparło się dokładnemu zbadaniu – dotyczy to ludzi, miejsc i przedmiotów.
„Idealna terapeutka” jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki. Czytałam opinie, że pozostałe jej książki są lepsze, że ta jest trochę przegadana i przewidywalna. I.. nie potrafię się z tym zgodzić. Być może czytam zbyt mało kryminałów czy thrillerów psychologicznych, aby móc wyłapać pewną powtarzalność wątków. Dla mnie ta powieść była zaskakująca, a finał już w ogóle genialny. Nie domyśliłam się przed czasem rozwiązania zagadki. To, co się wydarzyło, zszokowało mnie do tego stopnia, że długo siedziałam z rozdziawioną ze zdziwienia buzią. Nie wiem, gdzie ktoś widział w powieści wtórność. Ja tego nie dostrzegłam. Jedyny zarzut, jaki wobec niej mogę mieć, to fakt, że akcja rozkręca się raczej powoli. Kiedy już zaskoczy, gna na złamanie karku, ale na to trzeba trochę poczekać. Przez początek trzeba przebrnąć, żeby lektura zaczęła cieszyć tak, jak powinna w sumie od samego początku. Nie odłożyłam jednak książki, kiedy zwyczajnie mnie nudziła i nie żałuję, bo to kawał świetnego thrillera psychologicznego.
Historia opowiedziana w książce sprowadza się w zasadzie do jednego. I w życiu i na takiej sesji, na jakie regularnie uczęszcza do pewnego momentu Leah, widzimy dokładnie tyle, ile ktoś zechce nam pokazać. Powieść pokazuje, jak bardzo można się pomylić w ocenie drugiego człowieka. Wydaje nam się, że kogoś dobrze znamy. Spędzamy z nim przecież czas, rozmawiamy, ufamy mu. I nagle dostajemy pstryczka w nos. Wszystko, co wiedzieliśmy, było kłamstwem. Można żyć z człowiekiem przez naprawdę długi czas i nie wiedzieć o nim prawie nic. Niektórzy potrafią całe życie zbudować na pozorach, dosłownie toną w kłamstwach, a utrzymanie pozorów staje się dla nich ważniejsze niż cokolwiek innego. Z czymś podobnym mamy do czynienia w powieści.
Podoba mi się pomysł na fabułę. Jest intrygująca, a bohaterowie oryginalni i dobrze sportretowani. Fabuła podzielona została na trzy części, w których otrzymujemy różne perspektywy i różne linie czasowe. Dzięki temu zyskujemy spojrzenie na toczące się wydarzenia z kilku punktów widzenia, możemy lepiej poznać bohaterki i ich motywacje. A wgląd w przeszłość odkrywa kolejne puzzle, które jakoś trzeba dopasować do tej pogmatwanej układanki. To nie jest łatwa historia, jest mocno zagmatwana, a postaci biorące w niej udział nie są krystaliczne, chociaż w oczach świata chciałyby za takie uchodzić. Każda z kobiet ma mroczne sekrety, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. To, co z biegiem akcji odkrywamy, mrozi krew w żyłach. Powieść pełna jest sekretów i tajemnic. Kłamstwa się mnożą, pojawia się jeszcze więcej niewiadomych. Zanim dotrzemy do finału, wszystko komplikuje się tak bardzo, że już nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Zakończenie wszystko wyjaśnia i nie jest takie, jakiego po przebiegu akcji moglibyśmy się spodziewać. To opowieść z rodzaju tych, w których zakończenia jesteśmy prawie na sto procent pewni. Aż do finału, w którym przecieramy oczy z niedowierzania. Dobrze to sobie autorka wymyśliła. Jestem pełna podziwu. Mimo wleczącego się początku, to powieść pełna mocnych wrażeń. Jej plusem jest również styl autorki, dzięki czemu czyta się ją przyjemnie. I szybko, kiedy akcja przyspiesza. Wtedy również powieść zaczyna trzymać w napięciu, które nie opuszcza czytelnika aż do finału. I dużo się dzieje. Klimat powieści również na plus. Mroczny, nieco duszący, wywołujący niepokój.